Stan Zweinstein Stan Zweinstein
79
BLOG

"Abaddon" LSW, 2015, Stan Zweinstein and Apocalypsee

Stan Zweinstein Stan Zweinstein Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Na tej oto scenie, wewnątrz szczerby w wale krateru Gotarda, stały trzy figury ludzkie zapatrzone w spektakl rozgrywający się naprzeciw. Ta spokojna scena rozgrywająca się bardzo wolno i w kompletnej ciszy niczym nie zdradzała dramatu sytuacji o jakim wiedzieli jej bezpośredni widzowie.

Pewnie jesteś pierwszym na świecie człowiekiem pochylonym nad własnym grobem sponad którego oglądać możesz koniec światów, - spoglądając na Igora rzekł Stan Zweinstein. - Wybacz że to mówię ale tak jakoś samo mi się to cisnęło do ust.

Masz rację Stan,- kiwnąwszy głową powiedział Igor patrząc to na swoją mogiłę w której już od czterdziestu z górą lat spoczywa jego ciało, to na wejście do groty w której zginął, to znowu na majestatyczny obraz zmierzających ku zagładzie światów. Nie myślałem że uda mi się kiedykolwiek ujrzeć Ziemię – dodał, przykląkł u wezgłowia mogiły i pochylając głowę zatopił się w modlitwie.

Stan z Aleksandrem milcząco przyglądali się scenie jak nie z tego świata. Ten człowiek pochylony nad własnym grobem i ponad jego głową dwa światy zmierzające ku swojej zagładzie. Stan zerkał na zegarek to na tragiczną panoramę kosmicznej sceny. Wyczuwało się napięcie nerwowe. On wiedział kiedy powinna zostać uruchomiona aktywacja szarego pyłu. Do tego momentu pozostało jeszcze parę minut, biała kula niezmiernie wolno przybliżała się do Ziemi przyspieszając teraz swój pęd dobrze już odczuwalnym silnym przyciąganiem się obydwu planet. Teraz były już one związane mocnym uściskiem grawitacji, obie wzajemnie spadały na siebie. Połączone tym mocnym uściskiem jak rozpędzeni na tafli lodowej łyżwiarze, którzy na moment przed zderzeniem obejmują się ramionami by nagła siła bezwładności ich rozpędzonych ciał rozerwała rzuciła w przeciwne strony. Stan widział że Igor nie patrzył na to i nerwowo nie śledził czasu, ale całkowicie pogrążony w modlitwie oddał siebie i błagał o zbawienie świata nie dbając przy tym co dzieje się na niebie.

Jeszcze minuta, pomyślał Stan i czuł jak wzrasta prędkość bicia jego serca. Widział kątem oka że i Aleksander z niepokojem oczekuje na przebieg wydarzeń. Już czas, przebłysło Stanowi w myśli i spojrzał na zegarek, tak już jest kilka sekund po czasie. Aleks też się niepokoi a Igor klęcząc z pochyloną głową wydaje się być już w innym świecie.

Nagle dał się słyszeć przeraźliwy skrzek czy wrzask. Tu w wysokiej próżni zaskoczyło to Stana i przeraziło jednocześnie. Rozejrzał się wystraszony i ujrzał dwa globy dalej wiszące ponad ich głowami. To nie z tego kierunku wydobywał się ten przerażający hałas. Kątem oka dostrzegł że coś kotłuje się wewnątrz kryształowej groty. Wtem wypłynęło z niej w okamgnieniu coś na kształt świetlistej paszczy, a raczej zarysów czaszki z niezmiernie długimi kończynami przypominającymi macki, wysuwającymi się po bokach przerażającej długiej i uzębionej szczęki. To koszmarne widmo w akompaniamencie przerażającego jazgotu wypadło z groty, ale połączone z nią było jasną świetlistą smugą.

Stan sparaliżowany strachem nie był w stanie się w ogóle poruszyć i z przerażeniem obserwował zjawisko. To coś dopadło klęczącego Igora i uchwyciwszy go jak swego w giętkie silne i długie macki, wlokło go z jazgotem po gruncie w kierunku groty. Igor nie oponował i ze złożonymi rękoma poddawał się działaniu widma. Ta akcja trwała zaledwie fragment sekundy i wyglądała na atak jakiegoś potwora, który zaczajony rzucił się ze swojej pułapki, by pochwycić ofiarę i natychmiast potem ukryć się w niej z powrotem. Całej tej akcji towarzyszył ten przerażający nieludzki wrzask. Nim Stan zdołał odwrócić wzrok od tej raptownej sceny, ponad ich głowami rozbłysnęło światło. Jakby miliony słońc zapaliły się na moment. Przez chwilę nic innego nie było widać. Nawet Słońce świecące tu w próżni oślepiającym światłem, stało się na moment kompletnie czarne, a potem w ogóle przestało być widoczne. Dookoła panowała przenikająca wszystko na wskroś jasność, taka jaka stała się zapewne u początku tworzenia światów. Jakby wszystko w tym miejscu wymazane zostało z istnienia. Nie było nic innego jak tylko ta wszechobecna jasność. Po niej zapanowały ciemności. Stan na próżno mrugał oczyma, ale porażone błyskiem o niespotykanej sile oczy nie były w stanie podjąć funkcji do których były przeznaczone.

Więcej moich przygód w "Abaddon" LSW

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości