Stanisław Anioł Stanisław Anioł
1027
BLOG

JOW-ialna Polska

Stanisław Anioł Stanisław Anioł Polityka Obserwuj notkę 36

Wiele osób podaje przykład wyborów do Senatu w 2011 r., jako dowód na kompromitację idei JOW. Zwolennicy JOW-ów najczęściej odpowiadają wówczas, że do Senatu tak naprawdę nie ma „prawdziwych JOW-ów”. Nie kupuję takiej argumentacji, gdyż zakłada ona, iż z wynikami wyborów do Senatu było coś nie tak.

Porównując wyniki wyborów do Sejmu i Senatu z 2011 r. często wskazuje się, jak bardzo JOW-y dokonały w Senacie „zafałszowania” woli wyborców, której wyrazem ma być proporcjonalny Sejm. Chciałbym rozwinąć ów wątek i zaproponować Czytelnikom symulację tego, jak wyglądałyby wyniki wyborów do Sejmu RP w 2011 r., gdyby przeprowadzono je wg ordynacji JOW (biorąc za wzór wyniki wyborów do Senatu).

Poszedłem po linii najmniejszego oporu i przyjąłem założenie, że skoro w Sejmie mamy 4,6 razy więcej przedstawicieli, niż w Senacie (460 posłów wobec 100 senatorów), to sumę mandatów, uzyskanych w Senacie przez każdą partię, pomnożyłem przez 4,6. Otrzymałem następujące wyniki:

  1. PO – 290 posłów, tj. ok. 63,04 % składu Sejmu (63 senatorów * 4,6 = 289,8),
  2. PiS – 143 posłów, tj. ok. 31,09 % składu Sejmu (31 senatorów * 4,6 = 142,6),
  3. PSL – 9 posłów, tj. ok. 1,95 % składu Sejmu (2 senatorów * 4,6 = 9,2),
  4. Niezależni – 18 posłów, tj. ok. 3,91 % składu Sejmu (4 senatorów * 4,6 = 18,4).

 

Oto moje obserwacje w odniesieniu do uzyskanych we wskazany powyżej sposób wyników:

  1. PO mogłaby rządzić samodzielnie, bez konieczności wchodzenia w koalicję z PSL-em;
  2. PiS dostałby jedynie o 14 mandatów mniej, niż faktycznie otrzymał w wyborach proporcjonalnych w 2011 r. (143 mandaty w JOW wobec 157 mandatów proporcjonalnie);
  3. Osłabiony zostałby PSL, który przede wszystkim przestałby być niezbędnym składnikiem każdej kolejnej koalicji rządowej;
  4. SLD i Palikot poza Sejmem.

 

Czy samodzielne rządy PO byłyby gorsze, niż koalicji PO-PSL? Czy PSL uchroniło nas przed szaleństwami Platformy? A może raczej popierało wszystko jak leci, w zamian za swój przydział „stołków”? Stawiam na to drugie. Jeśli tak, to PO, tak w Sejmie, jak i w Senacie, może robić w zasadzie wszystko, co tylko chce. W Senacie nie musi tylko opłacać poparcia PSL-u. Jak dla mnie, to już jest istotna korzyść. W tym zakresie, JOW-y nie dałyby PO więcej władzy, niż system proporcjonalny. Odsunęłyby zaś od władzy PSL oraz wprowadziły inny dobór kadr w PO.

Z punktu widzenia PiS, JOW-y specjalnie by tej partii nie pokrzywdziły. Tak jak jest w opozycji, tak byłby tam też w „jow-ialnym” Sejmie. Ani w Sejmie, ani w Senacie, PiS nie może nic zrobić. Nawet liczba mandatów w gruncie rzeczy się zgadza. Wychodzi na to, że JOW-y specjalnie nie działają w odniesieniu do partii „drugiej na mecie”, dając jej podobny wpływ oraz liczbę mandatów, jak system proporcjonalny. Do identycznych wniosków doszedłem w swojej poprzedniej notce o „proporcjonalnej Wielkiej Brytanii” na przykładzie tamtejszej Partii Pracy.

Dodatkowe mandaty PO otrzymałaby głownie kosztem SLD i Palikota, które to partie i tak pozostają w opozycji i nie mają żadnego wpływu na rządzenie czy uchwalanie ustaw. SLD w proporcjonalnym Sejmie ma takie same możliwości działania jak w Senacie (gdzie go w ogóle nie ma) – tj. żadne. Czy „jow-ialny” Sejm bez SLD byłby w jakimś sensie uboższy i mniej sprawny?

 

W oparciu o powyższe wyniki (a także wyniki zaprezentowane w mojej poprzedniej notce o „proporcjonalnej Wielkiej Brytanii”) stawiam tezę, że JOW-y nie będą gorszym systemem od obecnego nawet wtedy, gdy nie spełnią się żadne z założeń zwolenników tej ordynacji. Jeżeli bowiem JOW-y nic nie pomogą w zakresie dyscypliny partyjnej, czy też wodzowskiego modelu partii, to nawet wówczas będą zmianą korzystną. Jest to prosty sposób wyboru posłów, umożliwiający stworzenie stabilnej większości, której nie trzeba będzie kupować za stołki u takich partii jak PSL. Partie takie jak SLD, które zasiadają w Sejmie dla samego w nim zasiadania, przestaną się liczyć.

JOW-y nie będą – moim zdaniem – jakąś wielką rewolucją, co zresztą pokazują w/w wyniki symulacji. Ci co wygrali, będą mogli rządzić samodzielnie. Dla drugich na mecie, nic się nie zmieni. Ci, którzy dziś nic nie mogą zrobić (SLD, Palikot) nadal nie będą mogli nic zrobić a system jedynie usunie fikcję, jaką jest obecność tych środowisk w Sejmie. Straci tylko PSL.

Skoro JOW-y nie będą aż taką rewolucją, to czy ma sens tak gwałtownie im się sprzeciwiać?

 

W mojej symulacji powstał jednak jeden problem – PO wraz z niezależnymi posłami (uznawanymi za przychylnych PO) miałaby 308 posłów i mogłaby samodzielnie zmienić Konstytucję. Tutaj istotnie JOW-y mogłyby przyznać jednemu środowisku zbyt wiele władzy. Problem ten dostrzegłem już w swojej pierwszej notce, gdzie zasugerowałem następujące rozwiązanie:

  1. JOW w Sejmie + proporcjonalny Senat bez progów (skoro mamy 100 senatorów, to łatwo byłoby to obliczyć – 1 %  poparcia w skali kraju = 1 senator);
  2. Przerzucenie progów większości kwalifikowanej do proporcjonalnego Senatu – np. Sejm wybrany w JOW nie mógłby zmienić Konstytucji bez zgody proporcjonalnego Senatu, podjętej tam większością 2/3 głosów;
  3. Przyznanie Senatowi prawa powołania Rady Ministrów w przypadku paraliżu Sejmu (np. rozpadu rządzącej partii) – w tzw. trzecim podejściu, o którym mowa w art. 155 Konstytucji.

 

Jak wyglądałby proporcjonalny Senat, wybrany w 2011 r., biorąc za podstawę wyniki wyborów do Sejmu:

  1. PO – 39 senatorów (39,18 % poparcia w wyborach do Sejmu);
  2. PiS – 30 senatorów (29,89 % - zaokrąglone w górę);
  3. Palikot – 10 senatorów (10,02 %);
  4. PSL – 9 senatorów (8,36 % - zaokrąglone w górę);
  5. SLD – 8 senatorów (8,24 %);
  6. PJN – 2 senatorów (2,19 %);
  7. NP-JKM – 1 senator (1,06 %);
  8. Sierpień’80 – 1 senator (0,55 % - zaokrąglone w górę)

 

Tego rodzaju Senat z jednej strony zabezpieczałby Konstytucję przed skutkami JOW-ów, z drugiej zaś zapewniałby pewną reprezentację licznym, mniejszościowym środowiskom nie mającym szans na mandat poselski. W ten sposób, ich głos byłby słyszalny w debacie publicznej, ale jako głos doradczy.

W mojej ocenie, jest to w miarę sensowna próba znalezienia kompromisu pomiędzy zwolennikami a przeciwnikami JOW-ów.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka