Stanisław Heller Stanisław Heller
389
BLOG

Mała uczta intelektualna I

Stanisław Heller Stanisław Heller Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 51

Mała uczta intelektualna wokół teoriopoznawczych zagadnień nie tylko w fizyce.(I).

Motto:

:Mądrość polega na przytomności wiedzy a nie na jej ilości.

Od Autora.
Ostatnimi czasy na salonie rozgorzała dyskusja nad zależnością obrazu mikroświata fizycznego od obserwacyjnej penetracji tych szczególnie głębokich poziomów Wszechświata. Zależność tą starano się pokazywać, jako nie tylko sprzężenie działania przyrządów ze zjawiskami mikrokosmicznymi, ale nadto usiłowano dowodzić, że na jakość ujawnień obiektów i oddziaływań w mikrokosmosie wpływ ma sam fakt świadomości człowieka.
Zagadnienie związku między aktem obserwacji a obiektami mikrokosmicznymi ,tej obserwacji poddawanej, ma swoją realizację w samej historii Mechaniki Kwantowej, jak to powstanie tej teorii jest także powstaniem teorii poznania mającej za cel usprawiedliwić QM jako specyficznie uzasadniającej poprawność jej fizykalnych postulatów.
Pełną teoriopoznawczą stronę QM wyłożyli sami twórcy tej teorii, natomiast ich interpretacja nie tylko że nie usunęła wątpliwości, ale nadto je wzmogła. Wątpliwości, które niniejszym mamy na myśli, nie stały się zrazu oczywiste, jak musiały one dojrzewać w swoistym ukryciu w okresie, kiedy QM i TW święciły swoje największe tryumfy w przyzwyczajaniu umysłów ludzkich co do tego, że przyroda okazuje się być daleko inna, niż domaga się tego zdrowo rozsądkowe myślenie oparte na logice klasycznej. Okres tego urabiania świadomości ludzkiej do nowych sposobów rozumienia fizyki makro i mikrokosmosu obfitował w sukcesy tak długo, jak długo z laboratoriów wypływał szeroki strumień spektakularnych ujawnień nieznanych dotąd zależności między odkrywanymi obiektami i procesami. W tym bardzo spontanicznym rozwoju QM i TW wystąpił bardzo nowy moment teoriopoznawczy: interpretacje domagające się precyzyjności logicznej zaczęły być zastępowane interpretacjami, kładącymi nacisk na ścisłość matematyczną tak dalece, że ostatecznie naukowość opartą na racjach matematycznych zaczęto przeciwstawiać tej części nauki, w której metod matematycznych nie uważano za jedyny sposób osiągania poprawności naukowej. Ostatecznie ten rewolucyjny marsz fizyki przez wiek XX. zakończył się podwójną alienacją: fizycy wyzbywali się kompetencji teoriozoficznych proporcjonalnie ,jak filozofowie przyrody i metalogicy tracili autorytatywność przyrodoznawczą. W miarę rozwoju powyższego procesu potęgować zaczęło się zjawisko wulgaryzmu pojęciowego w opisowej stronie teorii fizykalnych, a jednocześnie zaczął rodzić się kompleks nieporadności przyrodoznawczej wszędzie tam, gdzie badano pozafizykalne uwarunkowania poprawności sądów logicznych o przyrodzie. Trzeba było więc najpierw dojścia fizyki do zmęczenia się samą sobą, aby do głosu mogły dochodzić nowe idee metafizyczne i ontologiczne umożliwiające próby przełamania tego kryzysu w fizyce teoretycznej, który objawił się najbardziej w postaci braku możliwości uzgodnienia oddziaływań jądrowych silnych i słabych, elektryczności i magnetyzmu z grawitacją. Stąd daje się wyróżnić ,jako specjalny, okres ostatnich kilku dziesięcioleci, w którym to okresie uczeni nie-fizycy mogli, już nie bombardowani tryumfami fizyków, nadganiać swoje oswajanie się z QM i TW.
Zapowiedzią powrotu do zrównoważenia dyscyplin eksperymentalno-matematycznych z dyscyplinami teoriopoznawczymi stał się znany Państwu salonowy spór Arkadiusza Jadczyka z Eine. Spór ten powstał równie gwałtownie, jak i gwałtownie umarł, nie owocując niczym poza pokazaniem, jak uczeni dysputować nie powinni. Spór ten w pełni obnażył narosłą przez dziesięciolecia ignorancję wszystkiego, co nie zasadza się na równaniach matematycznych, a nadto ujawnił z całą mocą pretensjonalność tak zwanych ścisłowców do wszystkiego, o czym da się dyskutować i o czym dyskutować tylko można. Spór prof. Arkadiusza Jadczyka z (ukrywającym się za podwójną gardą anonimowości) profesorem Eine okazał się nie tylko porażką epistemologiczną obu autorów, ale także porażką ufności Czytelników, którzy pokładali nadzieję na wielkie odkrycia z tego sporu mogące wyniknąć. W rzeczy samej cały ten spór był mieszaniną zarozumiałości i braku przytomności co jest właściwym powodem teoriopoznawczego zastoju w fizyce po heurystycznym wyczerpaniu się QM i TW . (Szczególnie smutnym dla mnie zdarzeniem stało się nie zapowiedziane ,wakacyjne zniknięcie Einego, jakby w ucieczce z pola walki w pełnym rynsztunku bojowym.)
Spór Jadczyka z Eine miał także bardzo pozytywną cechę, jak dostarczył bardzo pozytywnego tła dla wyeksponowania tej właśnie wiedzy, która umożliwia nowe i pogłębione rozumienie otaczającego nas Wszechświata. I tak oto przed Czytelnikami artykuł – rozprawka prof. Jana Trąbki i Piotra Waleckiego. W swoim zamyśle upowszechnienia wspaniałego przykładu przytomności zagadnień współczesnego przyrodoznawstwa poza obszarem przematematyzowanej fizyki , otrzymałem zgodę p.p. autorów i wydawcy „Episteme” na opatrzenie ich własności intelektualnej i wydawniczej swoimi komentarzami, które jednak ograniczę do niezbędnego minimum.
Po fizyce, która sprzeniewierzając się najpierwszej powinności nauki przez czerpanie radości twórczej z obmyślania narzędzi ludobójstwa, czas na nową dyscyplinę ujawniającą związek biologicznie żywego i doznającego radości trwania oraz świadomej przytomności bycia, Człowieka z Wszechświatem Ostateczności.

Stanisław Heller.

Część I.


Piotr Walecki Jan Trąbka
EPISTEME 2/2006 s.135-187 ISSN 1895-4421
TOŻSAMOŚĆ OSOBOWA I PODMIOTOWOŚĆ. NOWE PODEJŚCIE INTEGRUJĄCE FILOZOFIĘ I NEUROBIOLOGIĘ.

PERSONAL IDENTITY AND SUBIECTIVITY. NEW APPROACH INTEGRATES PHILOSOPHY AND NEUROBIOLOGY.
Abstract. We propose a new approach to a meaning of personal identity and subjectivity which integrates philosophy and neurobiology. This approach was raised on the thorough analysis of this subject matter in Western philosophy and natural science. We take into consideration Heidegger's philosophy of being and Husserl's phenomenology especially, because these two branch philosophies determine a new point of view in epistemology and ontology. Also the approach takes advantage of actually discovers in neurobiology like a nonlinear neurodynamics, mirror neurons and fractal structures.
Rozważania filozoficzne na temat tożsamości osobowej, zostały zapoczątkowane na gruncie filozofii anglosaskiej przez Johna Locke'a. Locke pierwszy odrzucił dualistyczne, spekulatywne dywagacje, którym uległ jeszcze Kartezjusz, aby za podstawę tożsamości osobowej uznać jakiś bliżej niesprecyzowany fundament mentalnej substancji, ponieważ takie podejście do problemu odcina - jak sugerował - od empirycznych źródeł. Zaproponował pierwsze kryterium pozwalające dookreślić tożsamość osobową - kryterium pamięci (memory criterion ). Rozwiązanie to szybko doczekało się krytyki ze strony D. Hume'a, i to zarówno za złudną została uznana domniemana „jedność naszego Ja”, jawiąca się na podobieństwo „jedności narodu”, którego istnienie nie jest przecież kwestią „wszystko albo nic”, jak i poddane krytyce zostało kryterium pamięci konstytuujące tożsamość osobową. Hume napisał w swym Traktacie (l, 4, 7): „pamięć nie tyle wytwarza tożsamość osobową, co raczej ją odkrywa, a to przez ukazanie nam relacji przyczyna-skutek pomiędzy naszymi różnymi percepcjami”, ponieważ jednak relacje przyczynowe między doświadczeniami „mogą zmniejszać się w rozmiarach dla nas niewyczuwalnych, to nie mamy żadnego standardu, według którego moglibyśmy rozstrzygać jakiekolwiek, spory dotyczące czasu, kiedy doświadczenia te nabyły lub utraciły prawo do nazywania ich tożsamością”. W ciągu kolejnych wieków modyfikowano na różne sposoby kryterium pamięci jako podstawowe kryterium tożsamości osobowej, równocześnie proponowano inne kryteria, które miałyby określać i charakteryzować tożsamość osobową np.: kryterium cielesne, kryterium mózgu, kryterium fizyczne, kryterium ciągłości psychologicznej itp.
Jednakże w większości propozycji problem ten był przedstawiany w klasycznym butlerowskim rozumieniu tożsamości opartym na stwierdzeniu, że każdy przedmiot jest tym czym jest i niczym innym. Podejście takie sprowadza całą niezmiernie rozbudowaną kwestię tożsamości do odpowiedzi na pytanie kiedy mamy do czynienia z jedną a kiedy z dwiema rzeczami, co bywa określane w literaturze zasadą jednostkowienia lub kryterium identyczności przedmiotów danego rodzaju. Prowadzi to do tego, iż podstawowe zagadnienie zostaje sprowadzone do problemu logicznego. Z tego powodu nie ma miejsca w tych interpretacjach tożsamości na szersze ujęcia tej problematyki wzbogacone o elementy wiedzy socjologicznej (otoczenie społeczne określa naszą tożsamość) czy psychologicznej (wewnętrzne przekonanie jest wyznacznikiem naszej tożsamości).
W znacznej większości rozważań w tym temacie poczynione zostało ukryte założenie, że człowiek jest niepodzielną monadą, wyabstrahowaną jednością lub inaczej, że Ja w czasie t1 jestem tym samym Ja w czasie t2, i na odwrót, co skłania wyłącznie do poszukiwania czynników (kryteriów) warunkujących ową jedność. Założenie to nie jest jednak takie oczywiste jak mogłoby się z pozoru wydawać, szczególnie filozofom zrośniętym z operowaniem w ramach arystotelesowskiej logiki dwuwartościowej i w konsekwencji z przestrzeganiem zasady wyłączonego środka, chcącej za wszelką cenę świat ujednoznacznić, gdzie A nie może być jednocześnie nie-A.
Na wstępie należy poczynić metodologiczną uwagę, iż precyzacja pojęć, która wyrosła na gruncie homogennej (ujednolicającej) logiki, w rzeczywistości przesłania realny świat, tworząc jego wyidealizowany model. Siłą odwzorowania pozostaje najlepsza w danym momencie aproksymacja wybranych właściwości świata kosztem pominięcia innych. Kurczowe trzymanie się biwalentnej logiki i sprowadzanie wszystkich przejawów rzeczywistości do jednego mianownika może okazać się złudne, ponieważ tak jak newtonowska fizyka posługująca się absolutnymi trajektoriami i torami wydaje się piękną, idealną i niemal niepodważalną teorią, to gdy wgłębimy się w rzeczywiste własności natury, przedstawiają się one w znacznie bardziej skomplikowany sposób, co ukazuje chociażby eksperymentalna mechanika kwantowa, dynamika nieliniowa, matematyka chaosu oraz kosmologia antropiczna. Podstawowe założenia mechaniki klasycznej okazały się nieprawdziwe na poziomie cząstek elementarnych, o czym świadczy chociażby zasada superpozycji, z którą nie potrafili pogodzić się nestorzy współczesnej fizyki Einstein, Podolski i Rosen proponując teoretyczną formułę jej przekroczenia (paradoks EPR). W 1964 r. znakomity fizyk J. Bell przedstawił swój eksperymentalny dowód nierówności, którego najbardziej przekonującym praktycznym zobrazowaniem były paryskie doświadczenia Aspecta. Okazało się, iż argumenty Einsteina choć brzmiały przekonująco nie były trafne, co potwierdzało tezę, że nieoznaczoność jest ontologiczną zasadą organizacji rzeczywistości atomowej, a nie niedoborem epistemologicznych narzędzi człowieka. Konkluzja powyższej uwagi nasuwa wniosek, iż narzędzia, jakimi posługujemy się przy analizie danej problematyki, zawsze są obarczone błędem wynikającym ze specyficznych założeń i metody, jakiej są podporządkowane. To podstawowe prawo metodologii każe zastanowić się nad wyborem określonego systemu logiki użytego do analizy problemu, ponieważ aparat logiczny nie jest tak oczywisty jak mogłoby się z pozoru wydawać i może się sam przyczyniać do powstania wtórnych problemów, które jawią się jako pierwotne. Logika jest narzędziem elastycznym, czego przykładem mogą być systemy logiczne wzorowane na obserwacjach systemów biologicznych np. różne klasy logik niemonotonicznych będącymi pewnymi modelami rozumowań zdroworozsądkowych np.: logika domyślna Reitera (default logic), logika okoliczności McCarthy'ego (circumscription) czy teoria działań oczekiwanych Morgenstern (motivated action theory). Również mechanizmy inferencji wykraczają poza sztywne ramy wnioskowania dedukcyjnego i indukcyjnego, pokazując bliższe ludzkiemu sposobowi przetwarzania informacji - wnioskowanie abdukcyjne.

(Zastąpienie klasycznego atomizmu teorią cząstek elementarnych nie podlegających ścisłemu opisowi ich pojedynczych losów, to pomimo zaistniałego tu przewrotu pojęciowego, było tylko powołaniem kolejnej wersji atomistycznej koncepcji strukturalności przyrody. Jest to zbyt jałowy zabieg, jak doświadczalnie stwierdzona nieokreśloność losowa makroobiektów wskazywać może, że w przyrodzie mnogość nie musi polegać na mnogości obiektów-bytów indywidualnych. Nieokreśloność indywidualnej cząstki elementarnej znacznie silnej wskazuje na brak jakichkolwiek przerw w fizycznym wypełnieniu Wszechświata. Tak rozumiana elementarność przestaje być atomem materii, a staje się zjawiskiem nieciągłości przejawu pojedynczości substratowej Wszechświata. Dop. S.H.)

Główne założenie zagadnienia tożsamości osobowej rozważanej na terenie filozofii analitycznej stwierdzające, że tożsamość osobowa, czyli Ja (t2) = Ja (t1), wydaje się zbytnim uproszczeniem sprawy, poprzez zamykanie problemu tożsamości w obrębie zagadnień związanych z identycznością• Można zresztą powiedzieć za Wittgensteinem, że „powiedzieć o dwu rzeczach, że są identyczne jest niedorzecznością, a powiedzieć o jednej, że jest identyczna sama z sobą to nie powiedzieć nic” (Tractatus, 5,5303). Innymi słowy orzekanie, iż Ja (t1) jest tym samym, co Ja (t2), gdy Ja (t1) i Ja (t2) są różne to fałsz, a twierdzenie, że Ja (t2) jest tym samym, co Ja (t1), gdy są identyczne to tautologia. Kwestia ta doczekała się wielu propozycji próbujących złagodzić ten paradoks, choć być może już samo postawienie problemu tożsamości w taki właśnie sposób zawiera w sobie błąd. Wittgenstein napisał: „nasz faktyczny sposób stosowania wyrażenia ta sama osoba i imienia jakiejś osoby opiera się na fakcie, iż wiele charakterystyk, które stosujemy jako kryteria tożsamości, zgadza się ze sobą w ogromnej ilości wypadków”. Można też przyjąć tezę Geacha o tzw. tożsamości względnej (relative identity) mówiącą, że zdanie identycznościowe ,,Ja (t1) = Ja (t2)” należy interpretować ,,Ja (t2) jest tym samym F co Ja (t2)”, gdzie F to termin rodzajowy lub gatunkowy, a zatem jeśli Ja (t1) oznacza człowieka w jakimś czasie, a Ja (t2) człowieka w późniejszym czasie, to niewykluczone, że Ja (t1) jest tą samą osobą co Ja (t2) ale innym człowiekiem, choć obaj są osobami i obaj ludźmi, ponieważ przy tym założeniu identyczność numeryczna zależna jest od rodzaju rzeczy.

(Otóż matematyzm jako zwulgaryzowanie logiczne matematyki polega na tym, że arytmetyczna numeryczność liczbowa została przedłożona ponad fizyczny realizm odmienności składowych struktury przyrody. Skutkiem tego występować zaczęło zjawisko przypisywania modelom matematycznym większej prawdziwości epistemicznej i fizykalnej,niż realnym z racji prawdziwości fizycznej, obiektom i procesom. Rozmijanie się fizyki z jej przedmiotem badań , to nic innego jak zastępowanie fizycznego wypełnienia przyrody, wypełnianiem tejże przyrody matematystyczną „substancją” pojęciową.
Obiekty wirtualne zaczęły mieć większy realizm od obiektów fizycznych, a relacje matematyczne - większą zasadniczość niż procesy i oddziaływania rzeczywiste. Patrz wykłady „Co to jest Jest*?” oraz interdyscyplinarne na www.sheller.pl.)


Dominującą rolą w amerykańskiej literaturze filozoficznej lat 50-70¬tych XX wieku zajmowały poszukiwania dowodów tożsamości osobowej (Evidence Question: „How do we find out who is who?”). Obecnie większość rozważań filozoficznych dotyczących tego tematu przesunęła akcent w kierunku podejścia psychologicznego (Psychological Approach) i somatycznego (Somatic Approachi) Podejścia te zajmują się głównie rozwiązywaniem paradoksów logicznych, jakie tworzy stosowanie kryterium pamięci (memory criterion) oraz czasowe ujęcie tożsamości osobowej (Persistence Question: What does it take for a person to persist for the same person to exist at different times?) Rzecznicy podejścia psychologicznego (Garrett, Lewis, Noonan, Parfit, Perry, Shoemaker, Unger) skupiają się na analizie takich zagadnień jak ciągłość psychologiczna (psychological continuity) i konsekwencje dla pojęcia tożsamości osobowej hipotetycznego przeszczepu mózgu (brain-state transfer). Przewaga w ostatnim czasie podejścia temporalno-przestrzennego (four¬dimensionalism) i perspektywy psychospołecznej związana jest z dynamicznym rozwojem nauk neurologicznych (neuroscience) i technologii komputerowych. Ciekawą propozycją jest stosowanie w odniesieniu do tych problemów heterofenomenologii T. Nagel'a. Jednakże coraz częściej problemy te konkretyzują się wokół odpowiedzi na pytanie o wyróżniki bycia osobą (Personhood - What is it to be a person? What is necessary, and what is sufficient, for something to count as a person, as opposed to a non¬person?), a więc dotyczą zapoczątkowanej przez Locke'a problematyki tożsamości świadomości stojącej w opozycji do tożsamości substancji Arystotelesa. Osoba, w tym ujęciu, dzięki świadomości własnego Ja, może objąć sama siebie myślą (refleksją) i ulokować na temporalnej płaszczyźnie przeszłości-teraźniejszości-przyszłości. Przy czym celowo nie będziemy wgłębiać się we współczesną filozofię amerykańską, którą ze względu na jej odmienny kontekst kulturowo-społeczny warto przedstawić w osobnej pracy. W tym miejscu wspomnimy jednie o najważniejszych wyznacznikach europejskiej myśli filozoficznej i zakresie jej problematyki odnoszącej się do tożsamości osobowej.

Propozycje amerykańsko-anglosaskich filozofów skupiają się na próbach rozwiązania lokalnych paradoksów przyjętego stanowiska, darmo tam szukać rozmachu całościowych wizji filozoficznych podobnych systemom filozoficznym Kanta, Schellinga, Fichtego, Husserla, Heideggera czy Deleuze'a. Wydaje się, że problem podmiotowości zaniknął w mroku filozoficznych dysput a świadomość rozważana w podobnym, co tożsamość osobowa materialistyczno-pragmatycznym kontekście traci swój wyjątkowy podmiotowy status. Dlatego szczególnie ważne stają się prace, w których zauważana jest konieczność respektowania istnienia podmiotu w metodologii nauk przyrodniczych.
Filozofia kontynentalna zajmowała się kwestią tożsamości w sposób o wiele bardziej subtelny i rozbudowany niż czyniła to filozofia anglosaska. Choć sam termin tożsamość osobowa (personal identity) powstał na gruncie filozofii anglosaskiej w czasach nowożytnych, to problematyka ta była rozważana już od starożytności w kontekście rozważań na temat rozumu czy świadomości. Takie pojęcia jak dychotomia podmiot-przedmiot, Ja, myśl, rozum czy świadomość pośrednio odwoływały się do problematyki tożsamości osobowej. Tracąc na precyzji filozofii analitycznej i angażując się w metafizyczne spory europejska filozofia wypracowała jednak szereg ciekawych koncepcji dotyczących tożsamości osobowej, które w przeciwieństwie do teorii logicznych można było łączyć z koncepcjami psychologicznymi i socjologicznymi. Należy pamiętać, iż indywidualistyczne podejście do kwestii tożsamości mogło powstać dopiero po renesansie, gdyż wcześniej cała filozofia posiadała metafizyczno-teologiczny wymiar uwarunkowany poszukiwaniem prawd absolutnych. W metafizyce tożsamość była traktowana jako immanentna niezmienniczość bytu, który jest tożsamy z sobą samym (ipse), w przeciwieństwie do identyczności z innym bytem (idem). Natomiast w koncepcjach naturalistycznych tożsamość jest wewnętrzną relacją między określonym przedmiotem a nim samym.
Dopiero humanistyczna rewolucja renesansu pozwoliła na stworzenie dwóch wielkich filozofii Kartezjusza i Kanta, które stały się fundamentem nowożytnej filozofii zorientowanej w kierunku od podmiotu poznającego (subiectum). Indywidualizm nieobecny w średniowieczu był czymś nowym dla filozofii, ponieważ nie chodziło tu o obecne w filozofii greckiej i rzymskiej wątki moralno-etyczne czy obyczajowo-kulturowe, które były tam rozważne w kontekście społecznym i religijnym, a o całkowity zwrot w sposobie uprawiania filozofii. Chociaż wydaje się, że indywidualizm na wskroś przeniknął filozofię anglosaską przybierając tam skrajne formy,to jednak filozofia kontynentalna pozostała najbardziej wierna ideałom humanistycznym. Subiektywizm i egzystencjalizm stanowiły dla niej nieusuwalne tło rozważań filozoficznych mimo idealistycznych trendów i absolutystycznych tęsknot.
Kartezjusz swoim cogito ego zainicjował współczesną filozofię, u fundamentu której leżało przekonanie, że jest ona myśleniem wynikłym z pewności świadomości siebie. Owa pewność stanowiła punkt wyjścia filozofii, gdzie podmiot stawał w centrum jej odniesień. Dla Heideggera „przechwycenie władzy” przez podmiotowość było szczytowym momentem zachodnioeuropejskiego zapoznania bycia i różnicy. Polegało ono na tym, że „podmiotowość jako miejsce dostępnej dla niej samej jasności jest jednocześnie źródłem wszystkich reguł i praw, dzięki którym świat przedmiotów staje się dla nas zrozumiały”. Dyktatura podmiotu okazuje się jednak upragnionym narzędziem władzy, ponieważ dzięki wiedzy czerpanej z podmiotu - jak twierdzi Kartezjusz – „możemy stać się panami i właścicielami przyrody” (maitres et possesseurs de la nature). W tym miejscu kartezjański racjonalizm bliski staje się naturalizmowi Bacona, który wiedzę naukową utożsamiał z władzą służącą do opanowywania przyrody. Zarówno Kartezjusz, jak i Bacon byli eksperymentatorami, przez co szczególnie blisko im w pragmatycznym sposobie uprawianie filozofii (zdobywania wiedzy) do obecnych poglądów naukowych i filozoficznych. Czy chęć zaspokojenia pozytywistycznego redukcjonizmu, przekładającego się na akcelerację manualizmu i eksperymentalizm prowadzić będzie do instrumentalizacji rozumu? Wydaje się jednak, że jest to bardziej złożony proces niż tylko operowanie w dwuwartościowej kategorii pozytywnych i pejoratywnych ewaluacji, ponieważ „nie ma i być nie może żadnego nie¬instrumentalnego rozumu”, gdyż rozumność sama polega właśnie na konsekwentnym samo-rozwinięciu się (i dopiero wtedy samo-zniesieniu) instrumentalności”. Jak zatem wygląda rzeczywisty obraz podmiotowości w kontekście dominacji podmiotu i władzy? Czy stał się nieuchronną konsekwencją własnej konstytucji?
Związek wiedzy i władzy nierozerwalnie związany jest z tym co Heidegger nazwał myśleniem uprzedmiotawiającym (vergegenstandlichendes Denken). Przejrzysty podmiot przeciwstawiony zostaje nieprzejrzystemu światu przedmiotów, a zatem to, co zrozumiałe jest wytworem (Fulguration) własnej przejrzystości podmiotu. Myślenie podmiotowe staje się dominującym tematem niemieckiego romantyzmu (Fichte, Schelling), na łonie którego powstała filozofia podmiotowości. Można powiedzieć, że źródło współczesnej nauki i filozofii leży właśnie w dychotomii podmiot¬-przedmiot, która de facto staje się według Heideggera zwodniczym szczytem metafizyki. Przeciwstawienie podmiotu i przedmiotu oraz utożsamienie się człowieka z przejrzystym podmiotem prowadzi do relacji nieustannego opanowywania świata przedmiotów, czynienia ich podległymi dla upodmiotowionej hipostazy. „W ten sposób przyroda zostaje sprowadzona do w sobie obojętnego materiału teoretycznych odkryć i praktycznego wykorzystywania eksploatacji”. Z jednej strony takie ujęcie podmiotowości można uważać jako zbyt zachłanne, a z drugiej za doskonale wpisujące się w zaborczą ludzką naturę i jej religijne uprawomocniania („ ... czyńcie ją sobie poddaną” - Rdz l, 28). Pojawia się jednak problem, ponieważ jedynym podmiotem, który jest oczywisty i bezdyskusyjny może być wyłącznie nasza własna podmiotowość. Zawsze jednak cały zewnętrzny świat jawi się temu podmiotowi jako przedmiot, także własna podmiotowość. Jakie zatem przyjąć kryterium odróżniania podmiotu od przedmiotu?

(Przeświadczenie ,wynikające z przyjęcia świadomości człowieka za podstawę do panowania nad wszystkim, zrodziło intelektualną oziębłość moralną , a przez to zdolności do tworzenia zaczął człowiek ostatnich dziesiącieleci używać jako swoistego,obliczonego na własny sukces, okrucieństwa wobec wszystkiego i wszystkich, którzy mogliby mu w tym przeszkadzać. Stąd A.Jadczyk może powiedzieć, że gwizdże na wszystko, co mogłoby mu uniemożliwić jego misję badawczą. Ostatecznie jesteśmy więc świadkami rozwoju technologicznego realizującego okrucieństwo człowieka przeciwko sobie samemu i jakby przy okazji Ziemi całej. I na tym polega redukcjonizm matematyczny, jako abstrahowanie od organicznej natury Wszechświata tak samo żywego jak człowiek. Współczesnym wyprawom kosmicznym nie towarzyszy przeto potrzeba pogłębienia przytomności Wszechświata, lecz podboju i zaborczej ekspansji w militarno-politycznym stylu. Znana i dostępna ogółowi nauka kojarzona z przyrodoznawstwem i inżynierią jest jedynie odpadem i kontrolowanym wyciekiem z utajnionych mocą różnych interesów laboratoriów w służbie nienaukowym instytucjom. Najsmutniejszym zaś jest to, że decydenci tych instytucji nie mają przytomności tego, do czego może być zdolny naukowiec przedstawiający sukces ponad etyczną stosowność. Polityzacja i militaryzacja nauki jest w rzeczy samej największym zagrożeniem ludzkości, jak nauka tracąc najcenniejszą swoją wartość służebności człowiekowi, staje się instrumentem ograniczającym elastyczność decydentalności socjo-politycznej. To nie naukowcy są dziś służebnikami mężów stanu, lecz mężowie stanu są zakładnikami naukowców. Bombę atomową skonstruowali naukowcy, zaś użyli jej najmniej winni w powołaniu tej potwornej możliwości. Bez przywrócenia nauce rozwoju uwolnionego od prowokowania badaczy przyrody do służalczej kariery, świat ludzki zginie skutkiem przewagi wyrafinowania technologicznego nad rozwojowymi potrzebami ochrony samego życia. Dop.S.H.)

Koniec części I.

komentarze »
• -->S.Heller
za samo motto:

Mądrość polega na przytomności wiedzy, a nie na jej ilości.

Przyznałabym Panu co najmniej Nobla. I to bynajmniej nie z literatury, ale takiego multi-dyscyplinarnego. Skoro to zdanie przejawiło się przez Pana.
 

2009-07-06 19:44
wiedźma Margo
Próba unifikacji?
pannamigotka.salon24.pl
 

• p.s.
można by jeszcze tak:

Mądrość polega na jakości wiedzy, a nie na jej ilości.

Ale to wiadomo, że zaczęłyby się dyskusje dotyczące detali, a my nie chcemy wcale ukrywać ani odkrywać diabła w tych detalach sieękryjącego, prawda? A może każdy ma takiego diabła, jakiego sobie w tych detalach wyhodował?
Więc już lepiej niech zostanie ta wersja, którą Pan napisał, a ja będę miała swoją, dobrze?
 

2009-07-06 19:49
wiedźma Margo
Próba unifikacji?
pannamigotka.salon24.pl
 

• Margo
Przecież wiesz (proponuję i zezwalam na per ty w naszych relacjach),że w bardzo wielu poglądach jest między nami harmonia.Z tym Noblem "Wiedźmo, to już go w snach widzieli, w dysputach przymierzali,a ja nawet nie próbuję ani o nim myśleć, bo to nieskromność wielka siebie wystawiać do takiego zaszczytu:to rzecz uznania przez dysponentów prawa jej przyznawania.Twoje ciepłe słowo jest równie wielką nagrodą.

Jeżeli zaś mnie boli,to to,że Admin nie zawiesił na stronie głównej w dziale nauka info o "Małej uczcie intelektualnej".

O zaprezentowanym artykule Walecckiego i Trąbki mam
krytyczny,a ciepły osąd merytoryczny,który tylko przypisami zasygnalizowałem.Głównym powodem jego opublikowania była potrzeba pokazania,jak głębokim i szczegółowym zagadnieniem jest zjawisko świadomości i z jaką wspaniałą kulturą podchodzą do fizyki i kosmologii specjaliści innych dziedzin: bez ironii,bez zarozumialstwa i jednocześnie z własną wspaniałą wiedzą.Pragnąłem więc przeciwstawić go tym,którzy na salonie w dziale nauki udają tylko partnerów polemicznych.Pozwolę sobie i Tobie ten sześcioczęściowy artykuł polecić.Dziękuję za pamięć o moim blogu.Bywam u Ciebie regularnie także,ale komentowanie zostawiam sobie na czas Twojego powrotu do bliskiej mi tematyki.

Serdecznie pozdrawiam!

Stanisław.
 

2009-07-06 20:45
Stanisław Heller
Eureka
stanislawheller.salon24.pl
 

Sądzę,że akurat w moim przypadku mam wszystkie cechy zodiakalnej Wagi.Jednak z małym wyjątkiem: nie znoszę stanów chwiejnych, ani w nauce, ani w przyjaźni. Mój blog uzupełniający:"Między Bogiem a prawdą".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie