skrent skrent
70
BLOG

Prochy (zbierane po Powstaniu Warszawskim)

skrent skrent Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 

Odcinek 106 - niby o dzięciole
Dlatego, po wojnie, w budowanym z takim trudem socjalizmie, (gdzie nawet skradziono z fabryki żuru wodę spod ogórków), tego schizofrenicznego rozdwojenia nie dało się zbyt długo utrzymać. Od samego początku było wiadomo, że socjalistyczna gadanina o równości i braterstwie klasowym, między inteligencją, robotnikami i chłopstwem, to, jak mówiono: „lipa i pic na wodę”, z której elity żydowskich artystów, redaktorów i urzędników ministerialnych, śmiały się w kułak, na salonach odbudowanej Warszawy.   
A że piekło siedzi w niebie, „dziecko będzie większe wzrostem”.                                     
Jak współczesne ludzkie źrebię, dwa i pół metra, z zarostem.                                
Bo je diabeł wykolebie, w trumience natartej czosnkiem                                                      
zastępując mać w potrzebie, karmiąc dziecko żółcią z octem
 
Coś tak w nim gadało samo od siebie, przypominając mu o dziecku, o jego dziecku,  które zginęło gdzieś w gliniance, a może w gnojowniku parcelowanego folwarku zeżarły go szczury, gdy leżał w sztok pijany, a jego dziwka gziła się z fornalami od reformy rolnej. Teraz te pseudo-wiersze, to nędzne „pisanie” było chyba formą ekspiacji udręczonej wyrzutami sumienia, w istocie proletariackiej, duszy.   
 
     Komuniści wcale nie podważyli idei ani prawa własności – myślał pan Michał posępnie - bo bali się tykać tego ciemnego kompleksu podświadomości, zakodowanego niczym bomba zegarowa w każdym z ludzi, od czasu, gdy homo erectus zlazł z drzewa za spadłym orzechem i wziął kij do ręki... nie po to, żeby go sobie przysunąć i czyniąc z niego narzędzie, rozpocząć chwalebną drogę ewolucji w stronę wydźwignięcia się ze stanu dzikości, ale po to, żeby odpędzić sąsiada! To wtedy po raz pierwszy zadziałało prawo własności, gdy małpolud odpędzając rywala od łupu, pogroził mu kijem: ”Nie rusz tego chamie, to moje!”
 
To nic, że kiedyś „umarło”, że ją zabito w aborcji,                                                               
w zaświatach złote tarło, poskłada ją z krwawych porcji,                                                           
matka znów będzie ciężarną, ty płodny jak konik morski.                                                   
Znów wskoczysz w tę dziurę czarną, gdzie polip dostaje torsji 
 
 
     Polscy bolszewicy wiedzieli, że bez własności, przykrojonej do leninowskiej ideologii propagującej model życia bez własności - tej siły napędowej rodzaju ludzkiego - ustanie wszelka działalność gospodarcza i wszystko pogrąży się w chaosie, więc dmuchali i chuchali na działalność banków spółdzielczych, kas pożyczkowych, chłopskich gospodarstw i lekcje religii w szkołach, widząc w tym stymulację spokoju społecznego, bowiem i dla nich było jasne, że nic tak nie zapewnia poszanowania prawa własności, jak religia, ze swoim przykazaniem: ”nie zabijaj i nie kradnij”. Jedno ściśle związane z drugim! Nie kradnij – jeśli masz co włożyć do garnka!
To jest, kracze, proste, zwykłe, gdy zabijasz dla pieniędzy                                                            
i ani trochę nie przykre, by się wyrwać ze szpon nędzy                                                              
wszystkie troski małe, mikre, gdy trup grzęźnie w złotej przędzy.                                     
Urządzone przedowcipnie, mniejsza jędza w większej jędzy 
 
 
      Dzisiejsi decydenci, też boją się mojej książki – pan Michał mamrocząc podniósł się z ławki i powlókł w stronę domu:- Bo piszę w niej, że "świat byłby piękny bez pieniędzy i nie trzeba by było zabijać staruszek". No, chyba żeby w ogóle odmówiono zabijania, to wtedy niechybnie nastąpiłby upadek wartości pieniądza i, być może, zanik własności prywatnej, a wraz z nią i fenomenu miłości małżeńskiej, instynktu rodzicielskiego wraz z zanikiem autorytetu rodziców u dzieci. W tej sytuacji jedyną wartością byłaby siła fizyczna, praca, zdrowie i zwierzęcy seks - jak w Auschwitzu. Chociaż u nas i obecnie jest jak w Auschwitzu, ale trochę lepiej, trochę inaczej, bo chociaż dzieje się to samo, to przecież biją łagodniej (bo po kieszeni), w sposób zawoalowany. Do jawnego panowania brutalności nie dochodzi, bo nie chcą do tego dopuścić prawnicy, nauczyciele i księża, którzy żyją ze zbrodni strukturalnej, czyli opartej na własności prywatnej i krążeniu pieniądza - bowiem machina państwowa żyje ze zbrodni swych obywateli. 
skrent
O mnie skrent

sceptyczny i krytyczny. Wyznaję relatywizm poznawczy. Jestem typowym dzieckiem naszych czasów, walczącym z postmodernizmem a jednak wiem, że muszę mu ulec.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości