Ten post jest refleksją na temat:
- artykułu w Dużym Formacie
- oraz artykułu na temat dotacji dla IBM na otwarcie centrum w Katowicach (Gazeta Wyborcza)
Zacznijmy od faktów albo pseudo-faktów (wszystkie badania mają pewną dozę niepewności, wynikającej zarówno ze statystyki, jak i intencji badacza, cytując panią nadminister - 'sorry' ;-)):
- czym jest outsourcing? – jest delegowaniem przez przedsiębiorstwo realizowanych funkcji (rozmaitych: produkcja, sprzedaż, marketing, administracja, hosting serwerów itp itd) do innego przedsiębiorstwa, powody mogą być różne. Jednym z nich jest brak kompetencji (np firma nieznająca się na windykacji deleguje te czynności do ekspertów), innym jest cięcie kosztów (np firma z USA przenosi produkcję do Chin – przykładów nie musimy podawać),
- czym jest off-shoring – w uproszczeniu – to outsourcing skierowany poza granice danego kraju (tak naprawdę w tym poście piszemy o off-shoringu, ale w mediach i ogólnym zrozumieniu przyjął się bardziej outsourcing)
Według amerykańskiej firmy SourcingLine, Polska znajduje się na (http://www.sourcingline.com/top-outsourcing-countries) na 16 miejscu na świecie pod względem atrakcyjności do outsourcingu => niestety badanie oparte o danych 2010
Świeższe jest badanie firmy Tholons, wskazujące najgorętsze lokalizacje do outsourcing na rok 2013. I tak:
- miejsce 10. Kraków
- miejsce 36. Warszawa
- miejsce 75. Wrocław
To top-ranking na świecie, fajnie co? Nie do końca. Czołówka listy to miasta z Indii lub Filipin. Po prostu na szczyt trafiają miasta z wystarczającym kapitałem intelektualnym (ludzie umiejący mówić po angielsku czy obsługiwać MS Office), a jednocześnie z kosmicznie niskimi kosztami pracy. Sorry, to nie jest ranking najbogatszych :-)
Dlaczego więc ten post? Stawiamy tezę:
- kraj nędzny nie dlatego, że jesteśmy nierobami,
- jesteśmy nędzni, bo nie mamy w Polsce produkcji,
- a więc – nie ma co się cieszyć że w Polsce powstaje centrum Amazona czy centrum usług IBM.
Jedną osobę z naszego grona profesor w topowej uczelni ekonomicznej w Polsce (nazwy nie podajemy, bo później uczelnia każe nam przynieść nagranie mp3 z tego wykładu, a tak się składa że nie nagrywaliśmy; nazwy uczelni domyślicie się, podkreślamy żetopowa) nauczał: kapitał nie ma narodowości. Jako świetny dowód praktyczny do tej tezy służy powrót Fiata do Włoch. Nie chodziło wtedy o koszty pracy przecież, tylko o powiązania pomiędzy określonymi właścicielami a określonymi władzami.
Niektórzy w warszawskich kawiarniach twierdzą, że to był układ pomiędzy Zachodem a ZSRR: Polska suwerenna w ’89, ale nie będzie u nas liczącej się produkcji. Nie do końca wierzymy w tę teorię, ale widzimy fakty. Relatywnie duży kraj bez własnej marki samochodów. Relatywnie duży kraj, który opiera swoją moc ekonomiczną na niskim koszcie pracy.
To żałosne, wnioski pozostawiamy Czytelnikom :-)