Sylwia-Milczarek Sylwia-Milczarek
2151
BLOG

Śniadanie w "Trójce"

Sylwia-Milczarek Sylwia-Milczarek Polityka Obserwuj notkę 12

Politycy są głodni. Muszą się dożywiać. Telewizja TVN zaprasza, więc ich na poczęstunek w niedzielę, a "Trójka" w sobotę.

W Polsce są głodni ludzie. Znam ich osobiście.

Mają niskie emerytury lub miesiącami nie mogą znaleźć pracy.

Wiem, że tam u was, w Warszawie jest już "jewropa" i nawet ognisk w lesie się nie pali, bo to "wiocha".

Tak mi tłumaczył spotkany w sierpniu 2011 roku w Szczecinie nad jeziorem Szmaragdowym Pan Warszawiak, tłumacząc się przed moim narzeczonym z tego, że nie umie rozpalić ogniska na kiełbaski.

"U NAS W WARSZAWIE NIE PALI SIĘ OGNISK" - wyjaśnił - "BO NIE MA LASÓW, A POZA TYM KUPUJE SIĘ TERAZ GRILLE JEDNORAZOWE".

Mój narzeczony zauważył, że w Puszczy Kampinoskiej są miejsca, gdzie można się udać z rodziną na leśny piknik, co wywołało tylko jeszcze większą niechęć WARSZAWIAKA, poczuł widocznie, że traci przewagę niewątpliwego samca Alfa.

Narzeczony jest człowiekiem spokojnym i zrównoważonym, kiedyś był harcerzem, więc ognisko grupie ze stolicy rozpalił, sam naniósł im zresztą drewna i nie wdawał się więcej w dyskusję.

Za to ja się wdałam, tłumacząc się gorąco z tego, że tu u nas, "w dziczy" musimy umieć rozpalać ogniska, to kwestia przeżycia srogiej zimy.

Zapytałam też zdumiona, czy nie boją się niedźwiedzi, tłumnie przewalających się o tej porze roku przez Szczecin, bo nie widzę mieczy przypasanych u boku warszawiaków.

Zrobiło się nieprzyjemnie. Warszawiacy (pewnie do wczoraj spod kieleckiej wsi) poczęstowali nas-, aby rozładować napięcie - piwem i kiełbaskami. Rozeszliśmy się, więc w względnej przyjaźni.

Nie ja pierwsza zauważyłam chyba, że coś złego dzieje się w Stolicy.

To miasto jakby głupieje.

Czy to przypływ "świeżej, chłopskiej krwi" sprawia, czy też przynależność do "jewropejskiego" miasta tak działa?

Nie wiem, ale coś podobnego zauważam od czasu do czasu w tak zwanej Polonii.

Fakt, iż nie należą już do "polskiego kołchozu" wyzwala z nich niekiedy eksplozję antypolskości i dziwacznej nienawiści do wszystkiego, co polskie.

Niedawno "świeżo" upieczony polonus (10 lat za granicą), opowiadał mi o starciu, którego doznał z "polonią starą", miał on, więc jakieś wątpliwości, co do moralności pewnej starszej damy i nie omieszkał wyrazić ich głośno w jej obecności, na co ona odrzekła: "proszę pana, ja tu mieszkam od wojny".

Dziwny argument, nie?

Podobnie chyba jest w Warszawie.

Z natury rzeczy Warszawiak głupi nie jest, bo "jest z Warszawy".

Nie z Kielc, nie z Sandomierza, nie z Krakowa, Poznania, Zielonej Góry... ze "stolycy".

Zatem wara.

Dziwny ten wirus przenosi się obecnie ma media.

Nie znam się na dziennikarstwie. Stawiam pierwsze kroki w publicystyce i sądzę, że pozostanie ona jedynie moim ciekawym hobby.

Na stare lata lepsze bazgranie niż opieka nad rybkami.

Niemniej jednak mam ochotę przywalić "Trójce" za tą dzisiejszą śniadaniową audycję.

Wiem, ze się narażę "warszawskiej furmance", wszak politycy są ponad nami, wesoło nas pozdrawiają z ekranów telewizora to z Brukseli, to z Wiejskiej i najwyraźniej bardzo przesiąkli już tą "jewropejską" Warszawą.

Widocznie ich zachowanie w radiu jest obecnie uznawane za profesjonalne, ja się nie znam.

Nie śmiem krytykować prowadzącej, gdzież bym śmiała, warszawianka i redaktor "Trójki".

Nie krytykuję, nie wypowiadam się na temat profesjonalizmu tej audycji, tego zachowania.

Mój dziadek był synem "hrabiego". Komunizm pozbawił go wszystkiego oprócz dobrego wychowania. Próbował mnie tym tak zwanym dobrym wychowaniem "zarazić".

Daleko mi do nauk dziadka, onieśmiela mnie prawdziwe "salonowe" wychowanie i budzi mój szacunek.

Pamiętam, jakie wrażenie na mnie zrobił słyszany niegdyś wywiad z hrabią Zamojski, prawie stuletnim staruszkiem, jaką piękną polszczyzną się posługiwał, z jakąż uprzejmością i galanterią "przywalał" III Rzeczpospolitej mając na względzie upadek obyczajów.

Mówię, więc o prawdziwym, przedwojennym, salonowym wychowaniu, który dla mnie jest i był symbolizowany przez mojego dziadka.

Ale nawet mnie, zwykłą prowincjuszkę z Gorzowa Wielkopolskiego, dzisiejsza audycja zszokowała.

Po pierwsze nie podoba mi się, że posłowie na antenie, w obecności milionów radiosłuchaczy mlaszczą i stękają. W tym kraju, w tej właśnie chwili - o Warszawo - są głodni ludzie.

Nie jakieś tam menele przepijający rentę babci, ale głodni ludzie, samotne matki, emeryci z niską emeryturą, szukający pracy od roku absolwenci różnych uczelni.

Często jedyne ich pożywienie pochodzi z paczek oznaczonych wielkim napisem: "europejski program pomocy żywnościowej, produkt nie jest na sprzedaż".

Z szacunku dla tych ludzi, ta "ch...erna warszawka" mogłaby się powstrzymać od konsumpcji, chociaż w telewizji i na antenie radiowej.

W obliczu niewiarygodnego złamania zasad dobrego wychowania, które do mnie - w kwestii spożywania posiłków- docierało za pomocą takich nauk jak: "nie mlaskaj, nie stukaj widelcem o talerz", chociaż rzecz dotyczy polityków Najjaśniejszej i europosłów, nie mogę nie doznać obrzydzenia.

Kto ma naród uczyć obyczajów, jak nie "elita"?

I jak dobrych obyczajów ma nas nauczyć elita, która mlaszcze na radiowej antenie w całkowitej ignorancji i braku szacunku dla radiosłuchaczy?

Zachowanie Pani Redaktor Prowadzącej, przekrzykującej posłów to jakiś skandal.

Sądziłam, że słuchając audycji publicystycznych "liznę" trochę tajników prawdziwej, profesjonalnej, dobrej publicystyki.

Może jest to dobra publicystyka, ale mi się nie podoba.

Jak można krzyczeć na posłów, przerywać im wpół zdania, zabierać natrętnie głos i ustalać, co jest ważne, a co nie jest?

Droga Pani Redaktor Prowadząca, to są Pani goście!

Nie wiem jak Panią, mnie uczono, że gości należy zabawiać rozmową tylko wtedy, kiedy goście się nudzą, natomiast zostawić w spokoju ich należy wówczas, kiedy świetnie się bawią i dyskutują.

Gospodarz w żadnym razie nie powinien wtrącać się w połowie zdania Gościa, nie powinien też wykorzystywać spotkania, aby manifestować ważność swojej osoby i umniejszać ważność osób przez się zaproszonych.

Goście powinni w obliczu Gospodarza czuć się ważni, chodzi o to - Pani Redaktor Prowadząca - aby czuli się w Pani towarzystwie dobrze.

Jeśli audycja poddana jest rygorom czasowych, jeśli istnieje konieczność zaprowadzenia dyscypliny i porządku w dyskusji, niech "Trójka" zainwestuje w jakieś świetlne tablice ogłoszeniowe i tam ukazuje aktualny temat rozmowy, oraz upływający czas wcześniej pouczając Gości o tym, czym jest radio i ramy czasowe.

Redaktorka w żadnym razie nie powinna strofować posłów jakby była przedszkolanką na wsi i odpowiedzialną za garstkę małych, nieco głupawych i chamowatych "buraków", którzy niczego poza batem nie szanują!

Gdybym ja była zaproszona na taką audycję i Gospodarz programu wrzasnąłby na mnie "koniec" to bym po prostu pożegnała się i wyszła.

Pani Redaktor, Pani reprezentuje żądny wiedzy Naród i wypowiada się Pani w imieniu tegoż Narodu!

Szanowni Politycy!

Wy również powinniście zrozumieć, że przemawiacie w tego typu audycjach do Narodu Polskiego.

Media są po to, abyście Wy, o światli, ni mniej ni więcej, tylko rozliczali się i tłumaczyli przed Waszym Pracodawcą - NARODEM RZECZPOSPOLITEJ POLSKIEJ.

Nie jesteście "namaszczeni przez Boga" do władzy, jesteście służącymi NARODU!

Nie należy do swojego Pracodawcy przemawiać mlaskając.

Nie należy mówić w radiu jednocześnie, bo Wasz Pracodawca, o wszechwiedzący, nie rozumie, co mówicie.

I wywali was z roboty.

Panie profesorze Lityński, proszę popracować na dykcją, skoro czuje się Pan upoważniony do zabierania głosu na antenie radiowej.

Przed odbiornikami nie zasiada banda chamów, ale Naród Rzeczpospolitej, który nie ma obowiązku wsłuchiwania się w niestaranną wymowę.

Podobnie jak fałszujący wirtuoz, jako solista koncertu symfonicznego zbierze negatywne komentarze, tak i każda osoba wypowiadająca się do Narodu za pomocą mediów zbierze negatywne komentarze, jeśli będzie niewyraźnie mówić.

Panie Pośle Wenderlich i Pani marszałek Nowicka: nie należy również PRZED PRACODAWCĄ, NARODEM RZECZPOSPOLITEJ, kłócić się i do tego jednocześnie mówiąc!

Na mój szacunek, jako radiosłuchaczowi, zasłużyli sobie pan Poseł Kurski (nigdy bym się nie spodziewała) i Pan Poseł Kalinowski.

Muszę przyznać, że chyba ich dziadkowie również starali się przekazać owego przedwojennego "czaru salonów", którego nigdy mi się nie udało zasymilować, żałuję drogi dziadku - wyznam osobiście -, że nie byłam uważną uczennicą.

Widzę, jak bardzo razi chamstwo i brak wychowania osób publicznych, podejrzewam, więc, że i moje niestaranne zachowanie, które zaszło tu i ówdzie mogły tą i ową osobę urazić.

Szanowna Pani Redaktor- Prowadząca, Szanowni Panie i Panowie Posłowie, czuję się - jako przedstawicielka Narodu Polskiego, jedna z milionowej rzeszy - osobiście urażona Waszym zachowaniem.

Inna kwestia to sposób prezentacji ważnych tematów w owej nieszczęsnej audycji radiowej.

Dlaczego zaprasza się ludzi, którzy wypowiedzieli się już w Sejmie, różnych mediach, za pomocą partii, do których należą, aby powtórzyli to samo?

Czy nie można zaprosić na przykład ekonomistów, żeby wymienili się argumentami przy wycenie strat i zysków przystąpienia Polski do Unii Fiskalnej?

Czy nie ma już znawców polityki, profesorów, filozofów, obserwatorów życia publicznego, którzy mają coś innego do powiedzenia niż ta garstka ciągle okupujących media jednostajnych osób?

Trójka zaprosiła na śniadanie mlaszczących posłów, którzy powtórzyli to samo, co mówili już wcześniej. A do tego w obrzydliwej atmosferze.

Sylwia Milczarek.

Jestem silną, niezależną kobietą, która ma swoje zdanie i zamierza je wyrażać

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka