Dlaczego? Bo ludzi wybieramy spośród tych, którzy demokratycznie nie zostali wybrani. Demokracja mogła by istnieć, gdyby każdy miał pustą kartkę na której wpisywał by imię i nazwisko osoby, którą zna ze swojej miejscowości lub województwa, czyli wtedy, gdyby wszyscy kandydowali! Jednak coś takiego jest trudne do realizacji, co prawda nie w formie przebiegu głosowania, ale potem zliczania głosów. Rozwiązanie pośrednie mogło by polegać na wprowadzeniu okręgów ok. 1000 osób, które wybierały by „tysiącznika” jednocześnie pełniącego władzę sądowniczą, stu tysiączników wybierało by „setnika” mające władzę odwoławczą, następnie dziesięciu „setników” wybierało by dziesiętnika, a dziesiętnik (przedstawiciel ok. miliona ludzi) zasiadał by w parlamencie i wybierał króla elekcyjnego i to by była demokracja :)
Opisany tu sposób sprawowania władzy jest oczywiście utopią, ale w stacji okupacji medialnej, z jaką mamy doczynienia, mógłby posłużyć np. do oddolnej budowy państwa podziemnego opartego na alternatywnych źródłach władzy i wzajemnej pomocy np. przez organizowanie edukacji historycznej.