Maciej Świrski Maciej Świrski
2679
BLOG

Gniew i nadzieja

Maciej Świrski Maciej Świrski Polityka Obserwuj notkę 16

Podczas konwencji Andrzeja Dudy wystąpił Janusz Rewiński i w trakcje swojego wystąpienia zaczął mówić wiersz Broniewskiego „Bagnet na broń”:

 

Kiedy przyjdą podpalić dom,

ten, w którym mieszkasz - Polskę,

kiedy rzucą przed siebie grom

kiedy runą żelaznym wojskiem

i pod drzwiami staną, i nocą

kolbami w drzwi załomocą -

ty, ze snu podnosząc skroń,

stań u drzwi.

 

I gdy ten wiersz mówił, mniej więcej w połowie tekstu zgromadzeni zaczęli się dołączać i wielka sala konwencji zagrzmiała ostatnim wersem: „stań u drzwi”.

I mimo, że był to wiersz komunistycznego poety, to jednak wpisał się on w polski kod kulturowy. To, że wspólnie z Rewińskim sala zaczęła ten wiersz mówić nie oznaczało wcale akceptacji dla komunizmu Broniewskiego – znaczyło wspólne odwołanie się do tego co obecnych na sali łączyło, a co wiersz ten wyraża – troskę o zagrożoną ojczyznę. To poczucie wspólnoty gdy „w gardłach im rodził się śpiew” pokazało na jakim gruncie należy odbudować wspólnotę Polaków, wspólnotę rozbitą po 1989 roku – na gruncie odwołania do polskiego kodu kulturowego i do polskiego etosu. A w etos ten wchodzą słowa dewizy narodowej „Bóg, Honor, Ojczyzna”. I trzeba tu dodać, że piosenkarka występująca z koncertem na konwencji, Natalia Niemen, też przywołała te trzy słowa w dialogu z publicznością.

Moment szczególny

Dzień przed konwencją Andrzeja Dudy Sejm zaakceptował ratyfikację konwencji „antyprzemocowej”, której ostrze jest skierowane przeciwko temu co konstytuuje polskość – przeciwko rodzinie, tradycji i wierze. Trwa atak na polskość i trwa równoczesna agresywna propaganda nienawiści zwrócona przeciwko tym, którzy nie akceptują obecnych rządów. Propaganda jest również zwrócona przeciwko dotychczasowym zwolennikom władzy – „frankowiczom”. Ci dopiero teraz przekonali się, na czym polega „państwo ciepłej wody w kranie” i że to, co wydawało im się do tej pory „kredytem” okazało się  oszukańczym instrumentem finansowym. Przekonują się również, że problem, z którym borykali się w samotności mają tysiące takich jak oni. I przekonują się w końcu, że państwo w teorii stojące na straży równoprawności uczestników gry rynkowej (a „frankowicze” wierzyli w „wolny rynek w Polsce”) w rzeczywistości jest strażnikiem interesów banksterów.

Agresywna propaganda wzbudza gniew. Dla „frankowiczów” jest to nowe doświadczenie i to doświadczenie pokoleniowe – świat przestaje być taki jak do tej pory, a przecież oni nie zmienili się. Zmieniły się uwarunkowania, a to co do tej pory było ich – czyli państwo Platformy Obywatelskiej – staje się tym czym od dawna jest dla reszty społeczeństwa – czyli opresywnym narzędziem magnaterii o proweniencji ubecko-komunistycznej. A propaganda przedstawia „frankowiczów” jako cwaniaków, chcących zarobić. Więc patrzą na siebie i widzą, że są kim innym niż przedstawia ich telewizor i gazeta.

Łuski opadają z oczu.

Szerokie rzesze patrząc codziennie w telewizor widzą co innego niż za oknem. W okienku telewizora Bronisław Komorowski mówi o „nowym złotym wieku Polski”,  a realne doświadczenie pokazuje miliony wygnane za chlebem na obczyznę, codzienny lęk o pracę, o zdrowie (bo żeby chorować trzeba mieć pieniądze), lęk przed wojną (bo wszyscy już widzą agresywną Rosję i bezbronną Polskę), niepewność codziennej egzystencji wielkich grup społecznych, bo ich los zależy od zachcenia kolejnej grupy oligarchicznej, chcącej uwłaszczyć się na kolejnej branży – a to na kopalniach, a to na lasach państwowych.

Ten dysonans zaczyna być nie do zniesienia. Problem w tym, że ludzie czują się wyzuci już nie tylko z podstawowego bezpieczeństwa egzystencji, ale też System zabiera się za ich tożsamość. I dotyczy to wszystkich. I jeśli zadać sobie pytanie o możliwość odbudowania nowej polskiej solidarności, jaką pamiętamy sprzed 35 lat, to trzeba spojrzeć właśnie na ten potencjał gniewu który narasta. Życie w deprywacji, czyli poczuciu stałej niemożności zmiany swego losu jest na dłuższą metę niemożliwe. Ci najbardziej rzutcy i mobilni już wyjechali. Wszyscy wyjechać nie mogą – albo nie chcą, albo nie mogą, albo boją się.

Gniew narasta

Polacy uświadamiają sobie, że system IIIRP odbiera nie tylko nadzieję na godne życie, ale także podstawy tożsamości. To uświadomienie łączy ludzi i może przerodzić się w ruch społeczny podobny do tego czym była Solidarność.

Bo Solidarność, taka jaką pamiętamy z lat 1980-81 i czasów konspiracji była ruchem walki o godność (a więc była to i obrona tożsamości) i o wolność. Postulaty płacowe były elementem tej walki, bo nie ma godności osoby ludzkiej bez godnych (właśnie!) wynagrodzeń. Walką o godność był także wielki wysiłek tamtego czasu, aby z komunistycznej magmy wyrwać polską szkołę i wychowanie. I żeby można było bez przeszkód wyznawać wiarę i żeby wartości były obecne w życiu publicznym. Oczywiście, niewyrażanym publicznie dążeniem była pełna niepodległość, lecz na poziomie emocji kwestie tożsamości i godności były najważniejsze.

Dziś kwestia godności jest pierwszoplanowa. Systematyczne kampanie nienawiści prowadzone przez media, stygmatyzowanie, ośmieszanie – cały arsenał propagandy rodem ze stanu wojennego i do tego coraz trudniejsze warunki życia zwykłych Polaków, „kwestia frankowiczów”, powodują że ludzie dojrzewają do zmiany. Następuje coraz wyraźniejsza polaryzacja, która wprawdzie przez cały czas istnienia IIIRP była obecna, lecz wcześniej był to podział na beneficjentów układu okrągłego stołu i na tych, którzy negowali ten układ. Teraz podział pogłębił się na układ władzy (PO+PSL+media) i społeczeństwo, przy czym przeciwko układowi władzy zwracać się będą coraz to nowi ludzie, w miarę jak będą ich dotykać katastrofalne skutki tych rządów (trzeba pamiętać, że skutki zgody premier Kopacz na  politykę klimatyczną w Polsce są odłożone w czasie).

Strona społeczna musi się organizować by odebrać władzę tym którzy Polskę niszczą. Po konwencji  prezydenckiej Andrzeja Dudy widać, że jest już wyrazisty przywódca, wokół którego można zbudować strukturę ruchu społecznego. Są też grupy skupiające się na przygotowaniu kontroli wyborów. Narastający potencjał gniewu jest czynnikiem sprawczym, aktywizującym ludzi. I nadchodzi moment, który pamiętamy z września-października 1980 roku, gdy ludzie powiedzieli sobie -  „A co tam, nie boję się, inni też przystąpili, to ja też”. Bo deprywacja, stygmatyzacja, odbieranie godności, traktowanie ludzi jak bydło robocze, a w przypadku „frankowiczów”  jak niewolników systemu – nie może dłużej trwać. Odczucie sytuacji jako nie do zniesienia przeważa strach przed wychyleniem się z anonimowego tłumu.

I przestaniemy być osobno. Zaczniemy być solidarni, a w tym słowie mieści się to co system zabrał Polakom po 1989 – poczucie braterstwa i wspólnoty, wspólnego celu. Demoliberalne oszustwo uderzyło w to co najważniejsze i dopiero teraz, po ponad 25 latach zaczynamy się budzić.

 Tylko w przeciwieństwie do wydarzeń sprzed 35 lat tego ruchu nie uda się już zdławić stanem wojennym, bo cokolwiek o PRL można powiedzieć, było to państwo o mocnych strukturach i było to państwo poważne.

A czym jest IIIRP widzimy.

Tekst ukazał się we wczorajszym wydaniu Gazety Polskiej Codziennie

www.szczurbiurowy.com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka