IndieMind IndieMind
4670
BLOG

Hofman, Poręba i inne wpadki PiS.

IndieMind IndieMind Polityka Obserwuj notkę 126

Seria wyborczych porażek PiS przypomina mi już trochę serię porażek polskich drużyn w walce o Ligę Mistrzów. Zawsze przed decydującymi starciami następuje zaklinanie rzeczywistości (tym razem damy radę!), jednak koniec końców okazuje się, że z pustego nalać nie sposób. Partyjni gracze PiS i gracze kolejnych polskich mistrzów futbolowych nie są po prostu przygotowani do zwycięstw, i kolejne odsłony walki o rządowe fotele oraz Ligę Mistrzów w Polsce dobitnie owe braki w przygotowaniu obnażają.

Zresztą o czym my tu mówimy, skoro pisowskim rozgrywającym na decydujące mecze został nieznany zawodnik ściągnięty z trzecioligowych rezerw, ewentualnie z Młodzieżowej Ekstraklasy. I to zawodnik bez charyzmy, wizji i kreatywności. A bez tych cech przysłowiowa „10” będzie tylko wydmuszką. Nie chcę ubliżać panu Tomaszowi Porębie, ale, bardzo mi przykro, nie ma ten pan predyspozycji by pociągnąć drużynę do zwycięstw. Pan Poręba zamiast układać grę pod swoją drużynę, i brać ją na siebie, pokazał dotąd jedynie jak umiejętnie się poci podczas konferencji ze swoim bardziej doświadczonym kolegą Zbigniewem Ziobro. Taki błąd personalny niestety odbije się na wyniku drużyny pana trenera Kaczyńskiego. Zamiast ściągać dobrych zawodników, lub stawiać na młodych zdolnych z własnych szeregów, trener Kaczyński postawił na zawsze grzecznego na treningach i w szatni przeciętniaka. Ja wiem, że tak jest łatwiej, ale to nie droga do zwycięstw. Ten błąd tym bardziej boli, gdyż przeciwnik ułatwia zadanie, i idzie przetartą już i niesprawdzającą się drogą Galacticos, i ściąga gwiazdy przebrzmiałe (Rosati) lub przereklamowane (Arłukowicz). Prawdopodobnie w końcu PO skończy jak Real za czasów Florentino Pereza, ale chyba to nie drużyna PiS będzie beneficjentem tego upadku.    

Skoro sztandarowy ruch personalny nie wypalił, sympatycy PiS mieli prawo wierzyć, że przynajmniej dotychczasowe gwiazdy pokażą na co je stać. A tymczasem jeden z najważniejszych graczy Adam Hofman popełnia błąd za błędem. Można było myśleć, że zabawa w debatowanie o debatach jest grą w którą grają obydwie drużyny, ale słowa Hofmana, że „będziemy debatować na naszych warunkach albo wcale” każdemu przeciętnemu odbiorcy skojarzą się jednoznacznie: to PiS gra na debatach, i to PiS nie chce debat. Jednak Hofman zamiast zreflektować się po tym taktycznym błędzie wspiął się na kolejny szczyt, już nie lekkomyślności, ale chamstwa. Słowa o PSL jako o „wieśniakach, którzy po przyjeździe do miasta zbaranieli” poniżają i uderzają tak naprawdę bezpośrednio w całą bardzo istotną grupę wyborców. Abstrahuję tutaj od samej kwestii merytorycznej, gdyż według mnie sama piosenka wyborcza PSL może się podobać, ale to jest inny temat. Głównym problemem jest niebywałe chamstwo, którego dopuszcza się Hofman, w odniesieniu do potencjalnego elektoratu. Jak rozumiem pan Hofman lubi wysokogórską wspinaczkę bez zabezpieczeń, i zdobywanie przeróżnych szczytów, ale niech może robi to na swój rachunek, a nie na rachunek całej partii. Jego zachowanie kojarzy mi się jedynie z głupim faulem, czerwoną kartką, i bezsensownym osłabieniem drużyny.

Zostawiając na chwilę błędy personalne, oraz pojedyncze błędy zawodników, sama taktyka PiS jest dziwna, niezrozumiała, i po prostu tchórzliwa. Przeciwnika należy zaatakować od jego słabszej strony. I od strony czysto merytorycznej, technicznej, fachowej Platforma aż prosi się o wypunktowanie. A najłatwiej to zrobić w bezpośredniej debacie, lub lepiej serii debat. Owszem, to niesie ze sobą ryzyko porażek, ale takie ryzyko trzeba podjąć. Ciężki może być pojedynek jeden na jednego z Rostowskim, który według mnie jest solidnym zawodnikiem. Ale takiego Grabarczyka w walce jeden na jeden to chyba nawet ja bym okiwał. Tak jak zrobiłby to z całą pewnością pan Piecha z panią Kopacz. Tak więc nawet w obliczu przegranej w kilku starciach należałoby podjąć ryzyko serii debat za wszelką cenę, gdyż jest to najprostsza droga do obnażenia bezradności PO. A propozycja debat na neutralnym gruncie to wręcz dar z nieba dla PiS. Czemu zamiast przyjąć ten dar partia ta robi unik? Dlaczego ktokolwiek ma głosować na partię, która mówiąc slangiem „boi się wyskoczyć”?

Wystawianie pani Sadurskiej nawet w tak mało znaczących meczach jak te w Babilonie jest koszmarnym nieporozumieniem. Pani Sadurska określając piosenkę PSL jako disco-polo pokazała, że jej znajomość muzyki stoi na podobnym poziomie co prezenterów z kanału Viva. To jednak można wybaczyć, w końcu to nie obszar zainteresowań pani poseł. Jednak już na sprawach relacji państwa i Kościoła jakieś pojęcie powinna mieć. Tymczasem pani Sadurska zaatakowana od tej strony w najbardziej prymitywny sposób pogubiła się jak trampkarz. Szef jej partii Kaczyński pozdrowił dwóch emerytowanych biskupów podczas konwencji partyjnej, więc obecni w studiu stworzyli na poczekaniu teorię, ze została złamana zasada rozdziału Kościoła od państwa. A przecież emerytowany biskup nie reprezentuje już hierarchii Kościoła, tak jak emerytowany policjant nie może się posługiwać odznaką, a były prezydent Kwaśniewski podczas swych alkoholowych wojaży na Ukrainie nie reprezentował polskiego państwa. I wystarczyło to powiedzieć, tymczasem pani Sadurska zaczęła niepotrzebnie plątać coś o tym, że sama jest członkiem Kościoła (i to niby o niej prezes mówił), a tak w ogóle to nie widzi nic złego w angażowaniu się Kościoła w politykę. No i wyszło jak zawsze.

Hofman, Poręba, Sadurska, unikanie debat. Z taką ilością wpadek nie da się wygrać kampanii, która jest przecież widowiskiem medialnym. Cała Polska widzi to, że główna partia opozycyjna nie potrafi rozumnie przeprowadzić dwóch miesięcy kampanii. A skoro tak, to nie będzie także potrafić przez cztery lata racjonalnie rządzić Polską. Wiem, że to uproszczenie, ale to właśnie jest istota kampanii. Przez te błędy pozostanie nam obserwować kolejne cztery lata nieudanych rządów puszących się Galacticos.     
IndieMind
O mnie IndieMind

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka