Podczas sesji Rady Administracyjnej z 19 listopada 1832 roku podana została informacja, iż bezpośredni ukaz monarszy nakazał Bankowi Polskiemu natychmiastowe rozpoczęcia prac na dwu traktach: tzw. trakcie białostockim z Modlina do Białegostoku oraz na tzw. trakcie wołyńskim z Lublina do Uściługa. Prace to zostały podjęte przez instytucję mającą bezpośredni nadzór nad budową dróg bitych w Królestwie jeszcze w roku 1832, „/.../ nie czekając na sporządzić się mające anszlagi tychże robót /.../”. Ich ukończenie zaś zostało w sposób ścisły określone przez hr. Paskiewicza, który określił termin zakończenia robót na trakcie bitym z Modlina do Białegostoku w roku 1834, a na trakcie z Lublina do Uściługa w roku 1835. Podkreślano z naciskiem, iż przyczyną tego pośpiechu była „/.../uznana z woli wyższej potrzeba przedsięwzięcia niezwłocznego budowy nowych traktów bitych z Modlina do Białegostoku, niemniej traktu wołyńskim zwanego”.
Okazało się następnie, iż już po rozpoczęciu przez Bank Polski nakazanych prac zgłosili się do Księcia Warszawskiego różni pretendenci do podjęcia entrepryzy na budowę opisywanych tu dróg. Pierwszym z nich okazał się pochodzący z Odessy kupiec Aksenfeld, operujący w tym nadmorskim mieście na tzw. pierwszej giełdzie. Jego propozycja, złożona w imieniu własnym oraz osób z nim stowarzyszonych, sprowadzała się do zaproponowania zmniejszenia kwoty pierwotnie wskazanej w anszlagu na budowę obu tych dróg wysokości 4 mln zł o 750 000 zł, czyli do przybliżonej wielkości 3 250 tys. zł.
Druga propozycja nadeszła ze strony spółki „Szmul Kron et Comp.”, która przedłożyła ofertę wskazującą iż w wypadku przyznania jej kontaktu na budowę traktu białostockiego, wskazani udziałowcy zobowiązują się do zmniejszenia tzw. ogólnych sum anszlagowych o 12 %, czyli o ok. 500 tys. zł.Trzecia wreszcie propozycja pochodziła od Starozakonnego Jakuba Nagnoczaka, który proponował wybudowanie dwu stacji drogi białostockiej, począwszy od Serocka „/.../za co odstępował od cen anszlagowych po zł 13 od sta”.Przedstawione propozycje, jako bez wątpienia korzystne dla Skarbu Państwa, przyciągnęły uwagę feldmarszałka Paskiewicza .
W konsekwencji Książę Warszawski polecił Romanowi Fuhrmannowi, Dyrektorowi Głównemu prezydującemu w KRPiS, gruntowną analizę złożonych ofert. Jednocześnie Paskiewicz nakazał wezwanie prezesa Banku Polskiego nadzwyczajnego radcę stanu Józefa Lubowidzkiego na posiedzenie Rady Administracyjnej, „/.../tak dla wyjaśnienia zasad postępowania tegoż Banku w obecnym przypadku, jak niemniej dla dokładnego ocenienia podań o których mowa”. Lubowidzki stosując się do polecenia Paskiewicza przybył na posiedzenie Rady Administracyjnej i złożył przede wszystkim obszerne oświadczenie w zakresie postępowania Banku Polskiego przy budowie obu traktów; białostockiego i wołyńskiego. Wynikało z niego m.in iż już podczas konferencji odbytej pomiędzy Józefem Lubowidzkim a Szefem Sztabu I Armii Czynnej uzgodniono prawie natychmiastowe (następnego dnia) wysłanie na trakt białostocki wyższego oficera z Korpusu Dróg i Mostów, „/.../dla wskazania Bankowi linii, na której budowa ma się odbywać”. Wobec też powyższego, Bank Polski został zmuszony - według Lubowidzkiego - od odstąpienia od normalnie przyjętych przy budowie dróg bitych procedur, które poprzedzały zazwyczaj samo rozpoczęcie prac drogowych.
W praktyce odstąpiono ze strony Banku Polskiego od sporządzenia typowego/normalnego anszlagu na budowę drogi białostockiej oraz od ogłoszenia przewidzianych prawem licytacji (przetargu) na tzw. entrepryzę. Lubowidzki nadmieniał zarazem, iż przyjęcie rozwiązania typowego, czyli opracowania wstępnego, szczegółowego anszlagu oraz ogłoszenie przetargu na entrepryzę opóźniłoby rozpoczęcie robót na szlaku białostockim o co najmniej pół roku. W tej sytuacji „/.../straconą by była dla niego [Banku Polskiego] wszelka możliwość korzystania z pięknej pory roku, zbierania kamienia przed upadnięciem śniegu /.../”.
Jednocześnie radca Józef Lubowidzki wskazywał na fakt, iż potwierdzony przez Radę Administracyjną kontrakt na budowę systemu drogowego Królestwa pomiędzy Komisją Rządową Spraw Wewnętrznych a Bankiem Polskim, nadaje instytucji kredytowej prerogatywę „/.../wyboru środków, które w tym celu za najwłaściwsze uzna”.W tym kontekście, władze Banku Polskiego stwierdzały tylko, iż prace prowadzone na trakcie białostockim miały być koordynowane i nadzorowane przez specjalnego administratora. „W tem celu zwrócił Bank uwagę na pana Mleczko, który posiadając ustaloną reputację, nawykł już był do wielkich entrepryz, był oprócz tego człowiekiem zamożnym i jednym słowem posiadał wszelkie moralne i materialne rękojmie”.Tym sposobem Lubowidzki wytłumaczył zarówno zasady podjętej przez Banki Polski decyzji co do wyboru entreprenera zajmującego się budową traktu białostockiego, jak i podał przyczyny dokonanego wyboru jednostkowego.
Następnie dyrektor Banku Polskiego przeanalizował nowe propozycje, zgłoszone zarówno na budowę traktu białostockiego, jak i wołyńskiego. Wziął on przede wszystkim pod uwagę duży zakres ustępstw proponowanych przez poszczególnych obcych entreprenerów. Radca stanu Lubowidzki ustępstwa te ocenił jednak jednoznacznie, stwierdzając: „/.../iż nie pojmuje na jakiej zasadzie ciż entreprenerowie mogą czynić ustępstwa na anszlagach, które jeszcze nie istnieją”. Biorąc zarazem złożone przez poszczególnych entreprenerów oświadczania za swoistą wskazówkę, Lubowidzki wyraził opinię, iż w wypadku dobrze opracowanego anszlagu staje się niemożliwym, aby podejmujący się wykonania konkretnych prac czy dostaw entreprener „/.../dziesięć od sta zyskiwał i najwięcej jeżeli dwa lub trzy procenta od sta zarobi”.
Dalej dyrektor Banku Polskiego podnosił, iż skoro znajdują się tacy entreprenerzy, którzy dają przy przetargach większe upusty/zniżki niż wskazywane 2 lub 3 %, to na tej podstawie można jedynie domyślać się występowania w takich wypadkach jednego z dwu zjawisk. Pierwszym z nich mogłoby być, iż przedsiębiorcy ci „/.../spodziewają się znaleźć środki skutecznie na podwyższenie w robocie będących anszlagów działać zdolne/.../”. Z drugiej strony Lubowidzki twierdził, że przedsiębiorcy „/..../co zawsze prawie się zdarza, całą nadzieję zysku pokładają w tak nazwanych anszlagach dodatkowych, których przy żadnej robocie uchronić się nie można i które zwykle są źródłem pretensji do Skarbu i jego strat”.
Dyrektor Banku Polskiego był jednak tak czy inaczej bardzo sceptyczny w odniesieniu do propozycji obcych przedsiębiorców. Biorąc bowiem nawet pod uwagę rzeczywistą możliwość realizacji zobowiązań proponowanych przez zgłaszających się do władz rosyjskich entreprenerów, Lubowidzki porównywał je z korzyściami, jakie dawał Bankowi Polskiemu układ z Mleczką. Józef Lubowidzki wskazywał, iż Mleczko wyraził gotowość odstąpienia 10 % od kwoty proponowanej przez Komisję Rządową Spraw Wewnętrznych na wybudowanie traktu białostockiego. Dodatkowo entreprener Mleczko zobowiązywał się do podzielenia „/.../następnymi zyskami z Bankiem”, czyli do dopuszczenia Banku Polskiego do dywidendy z poboru myta drogowego. Operując tymi danymi Lubowidzki wskazywał, iż Bank Polski na kontakcie z Mleczką zarabiał (przynajmniej teoretycznie, zakładając, iż faktyczna całościowa budowa traktu białostockiego kosztowałaby 4 mln zł) 400 tys. zł, do czego należało jeszcze doliczyć połowę tzw. dalszego zysku, co razem dawało w założeniu 12% dywidendy instytucji bankowej przy realizacji projektu budowy drogi bitej Modlin-Białystok.
Dyrektor Banku Polskiego postawił następnie, zdawałoby się retoryczne, pytanie o sensowność i efektywność podejmowania negocjacji z nowymi entreprenerami, operującymi „/.../nader wątpliwymi w skutkach/.../” propozycjami. Jednocześnie Lubowidzki wskazywał na wątpliwość czy korzystne byłoby zrywanie zawartego już z Mleczką kontraktu, kiedy ten enteprener rozpoczął już wykonywanie nałożonych na niego zobowiązań i zawarł odpowiednie układy z innymi wykonawcami czy podwykonawcami, a to szczególnie w kontekście konieczności terminowego zakończenia budowy traktu białostockiego, co miało nastąpić - jak wspomniano wyżej - do końca roku 1834.
Po przeanalizowaniu wypowiedzi dyrektora Banku Polskiego, Rada Administracyjna podczas sesji z 19 listopada 1832 roku wyraziła przekonanie, iż jakkolwiek nowe propozycje entreprenerów „/.../zdają się być korzystnemi /.../”, to jednak i już w zawartym kontrakcie „/.../Bank znakomite, a mniej spodziewane, zapewnił sobie korzyści”. Rada zwracała też uwagę na pozytywny wpływ przekazania administracji drogi białostockiej panu Mleczko na ogół funkcjonowania krajowej gospodarki. Podnoszono, iż „/.../jego [Mleczki] staraniem zakupowane są w tej chwili i rozdawane włościanom konie, z obowiązkiem odrobienia ich wartości/.../”. Już sam ten fakt skłaniał zarazem Radę Administracyjną do uznania kontraktu zawartego przez Mleczkę z Bankiem Polskim za bardzo korzystny dla ekonomii krajowej. Podnoszono w dniu 19 listopada 1832 roku zatem korzyści, jakie „/..../z użycia zamożnego kapitalisty na zniszczone skutkami wojny okolice spłyną” (podkr. autora).
Jednocześnie Rada Administracyjna wskazywała na różnicę pomiędzy w miarę wiarygodną pewnością wykonania prac wokół traktu białostockiego przez Mleczkę (podlegającego jednak administracji zarządzanej przez Bank Polski), a niepewnością wykonania tych prac na czas przez tzw. prywatną entrepryzę o zagranicznej proweniencji. Wszyscy obradujący przyznali też w dniu 19 listopada 1832 roku rację generałowi dywizji Józefowi Rautenstrauchowi, który oświadczył, że „/.../ tam, gdzie idzie o tak znamienity wydatek, kaucje przez entreprenerów składane/..../” o wartości stanowiącej kilka procent sum anszlagowych, „/.../nie mogą się bynajmniej nazywać dla rządu dostateczną rękojmią punktualnego ukończenia roboty, ani stanowić wynagrodzenia strat przez zawód w tym względzie ponieść się mogącym/.../”. Tym sposobem także i Rautentrauch poparł kontrakt zawarty przez Bank Polki z Mleczką, gdzie „/.../braku potrzebnych funduszów obawiać się nie należy”.
Za pozostawieniem w stanie nienaruszonym kontraktu zawartego na budowę traktu białostockiego pomiędzy Bankiem Polskim a Mleczką przemawiał tez Franiszek Kossecki, Dyrektor Główny prezydujący w Komisji Rządowej Sprawiedliwości. Stwierdził on przede wszystkim, że wszystkie zyski Banku Polskiego są jednocześnie - siłą faktu - zyskami Skarbu Państwa. Opierając się dalej na je przesłance, Kossecki stwierdził: „/.../na mocy kontraktu z panem Mleczko zawartego, nawet połowę zysków po odtrąceniu 10% od sta od anszalgu Bankowi zapewniającego, wpłynie do Skarbu część tych korzyści, które zwykle przy entrepryzach prywatnych pozostają”.
Jednocześnie jednak Namiestnik Cesarski Iwan hr. Paskiewicz wyrażał troskę o konieczność dokładnego przestrzegania przepisów przetargowych oraz o zapobiegnięcie ewentualności uzyskania przez entreprenera [Mleczkę] zbyt dużych zysków przy budowie traktu białostockiego. W odpowiedzi jednak, ku zaskoczeniu, Rada Administracyjna wskazała na fakt (o którym zresztą mówił już na tym posiedzeniu wcześniej prezes Banku Józef Lubowidzki), iż przy zawieraniu umów na budowę traktów bitych za pomocą ogólnie dostępnych entrepryz Bank Polski nie jest związany żadnymi szczegółowymi przepisami. Jednocześnie wskazano salomonowo, iż „/.../nie może być szkodliwej na korzyść administratora zmowy tam, gdzie inna władza układaniem anszlagów, a inna uskutecznianiem robót nimi objętych się trudni”. Rada Administracyjna podkreśliła zarazem z naciskiem fakt, iż właśnie przy przetargu na budowę traktu białostockiego miała miejsce taka właśnie sytuacja. Anszlagi bowiem na koszty budowy tej drogi bitej opracowała KRSWDiOśP, a następnie przesłała je do właściwego użytku Bankowi Polskiemu. Była to zresztą procedura akurat w tym kontekście całego wydarzenia w pełni typowa.
Ostatecznie Rada Administracyjna w swoim gremium uznała w dniu 19 listopada 1832 roku, iż nie istnieje żaden powód prawny, który mógłby posłużyć jako podstawa do unieważnienia przetargu przeprowadzonego przez Bank Polski na budowę traktu białostockiego, który to przetarg wygrał entreprener Mleczko. Rada Administracyjna oświadczyła też, iż zatwierdza w całej rozciągłości dotychczasowe rozporządzenia Banku Polskiego w zakresie budowy traktu białostockiego i w tej sytuacji rząd Królestwa proponuje nowym entreprenerom skierowanie swoich kroków i propozycji bezpośrednio do władz Banku Polskiego. Rada nadmieniała zarazem, że Bank Polski „/.../o ile interes Skarbu i możliwość dozwoli starać się będzie o zapewnienie /.../” propozycjom rosyjskich i żydowskich entreprenerów „/..../przyzwoitego skutku”.
Wnioski
Podjęta w listopadzie roku 1832 próba narzucenia Bankowi Polskiemu i ogólnie administracji krajowej wykorzystania rosyjskich i starozakonnych, a pochodzących z Cesarstwa, entreprenerów, gotowych do realizacji nieokreślonych jeszcze finansowo anszlagów na budowę dróg bitych w Królestwie zakończyła się zatem totalnym niepowodzeniem. Realizowana przy wstrzemięźliwym poparciu Paskiewicza, ale bez pomocy merytorycznej ze strony Strogonowa czy Fuhrmanna, rosyjskich ministrów Królestwa, akcja - dodajmy akcja oparta w swoim założeniu na efektywmnym (jak się mogłoby wydawać) skomasowaniu teoretycznie wysoce korzystnych propozycji, które przez swoją ilość i domniemaną okazjonalność finansową miała przeważyć nad myśleniem zdroworozsądkowym przedstawicieli polskiego rządu - kryła w sobie bowiem błędne założenie taktyczne. Założono przy jej prowadzeniu zaistnienie możliwości efektywnego działania z zaskoczenia, gdzie oszołomieni nagłością i wielotorowością składanej oferty członkowie polskiej Rady Administracyjnej, nie rozważając rzeczywistego podłoża tych starań, mieliby uznać je ja jedynie i naprawdę korzystne. Tymczasem przeprowadzona przez Józefa Lubowidzkiego analiza sytuacji okazała się w tym wypadku na tyle rzetelna i przemawiająca, iż zyskała ona pełne poparcie Rady Administracyjnej. Na uwagę przy tym zasługują dwa zjawiska. Wyjątkowość dość zakamuflowanego poparcia Paskiewicza, który uznając oczywistość argumentów Rady nie forsował na siłę swego stanowiska oraz nietypowe dla Józefa Rautenstraucha prorozwojowe z punktu widzenia Królestwa, odmienne niż u Księcia Warszawskiego, stanowisko tego generała dywizji. Widocznie Paskiewicz nie chciał czy raczej nie mógł tak otwarcie forsować interesów rosyjskich entreprenerów, szczególnie iż w pewnym sensie chodziło tu o kwestie strategiczne państwa. Rautenstrauch zaś, sprzedany bez reszty sprawie rosyjskiej w jej aspekcie politycznym, nie był już tak zagorzałem zwolennikiem prorosyjskiego kursu gdy chodziło o samą ekonomię. Wszyscy członkowie ówczesnego polskiego rządu, działającej w warunkach okupacyjnych Rady Administracyjnej, stanęli w listopadzie roku 1832, i to dodajmy stanęli skutecznie, na pozycjach obrony narodowego interesu ekonomicznego. Interesu w tej konkretnej sytuacji sprowadzającego się do sprawnego wybudowania na godziwych warunkach traktu białostockiego przez polskich entreprenerów.
Zebrane dane archiwalne dają obraz wysoce znamienny. Jak widać, wszechogarniające intrygi okresu polistopadowego objęły sobą także i próby zniszczenia czy zablokowania dalszego rozwoju sieci transportowej Królestwa Polskiego; sieci jakże istotnej także z punktu widzenia podniesienia atrakcyjności inwestycyjnej kraju. Szczęśliwie w tym wypadku polski interes ekonomiczny pokrywał się idealnie w latach trzydziestych XIX wieku z rosyjskimi potrzebami strategicznymi, a szczególnym tego przykładem jest zainicjowana przez Mikołaja I budowa traktu białostockiego, projekt transportowy który skutecznie Rada Administracyjna i Bank Polski wybroniły w listopadzie 1832 roku przed planowaną grabieżą ekonomiczną ze strony obcych entreprenerów.
Przedstawione znaczne możliwości wpływania przez polski rząd, działający - jak się wydawać by mogło w pełni - pod obcym, najezdniczym dyktatem, na decyzje podejmowane w zakresie prorozwojowej ekonomicznie budowy dróg bitych w (północno-wschodnim) Królestwie Polskim okresu polistopadowej klęski, stawiają w znamiennym, dziwnym świetle obecne perturbacje związane z wybudowaniem szeregu nowych dróg.
@copyright Marek Rutkowski
por. Marek Rutkowski, Inwestycje w drogownictwie Królestwa Polskiego po upadku powstania listopadowego jako czynnik prorozwojowy kraju i regionu, [w:] Atrakcyjność inwestycyjna regionu, red. nauk. A. Kopczuk, M. Proniewski, Białystok 2005, s.423-439