Zaskakuje zmyślność propagandowa prowokacji czy też manipulacji stosowanych z udziałem polskich żołnierzy w armii carskiej.
Jeden z takich przykładów zdarzył się w Tallinnie w roku 1837. Otóż dnia 7/29 kwietnia 1837 roku b. r. Polak - bombardier garnizonu tallińskiego - Jan Czerwiński, został zatrzymany na ulicy w stolicy Estonii przez nieznajomą osobę, przedstawiającą się jako Blumen. Ów Blumen zaproponował Czerwińskiemu ni mniej ni więcej tylko „ucieczkę za granicę, na gotowym do odpłynięcia statku”. Po odrzuceniu przez Czerwińskiego tej tak wydawałoby się ponętnej a jakże ryzykownej propozycji, Blumen nie rezygnował, zapytując Polaka czy może jednak nie zna kogoś, kto by się zgodził na uskutecznienie wspólnie z nim takiej ucieczki. W odpowiedzi Czerwiński wskazał na mieszkającego z nim innego Polaka, majstra siódmego roboczego ekwipażu morskiego, Jerzego Studańskego (pochodzącego bez wątpienia nie z KP, gdyż Polacy z Królestwa wchodzili do służby morskiej dopiero od roku 1853), i obiecał przeprowadzenie z nim rozmowy w tej sprawie. Zarówno Czerwiński jak i Studański odrzucili jednakowoż „poduszczucie”, i zdecydowali się odprowadzić prowokatora (?) na odwach. Co też po krótkiej szamotaninie uczynili.
Po uzyskaniu formalnych raportów w tej sprawie (które zostały uprzednio przekazane do Petersburga przez moskiewskiego gubernatora Rewla [Tallinna właśnie] hrabiego Heydena), car Mikołaj I osobiście nakazał: a) przenieść bombardiera Jana Czerwińskiego do prestiżowej 1 artyleryjskiej brygady gwardii cesarskiej; b) przenieść majstra Jerzego Studańskiego do morskiego ekwipażu gwardii carskiej. Powyższe oznaczało skierowanie tych dwu do elitarnych jednostek armii rosyjskiej.
Obydwaj Polacy pozyskali też 150 rubli oraz otrzymali formalne pochwały, ogłoszone przez biuletyn Wydziału Wojny. W konsekwencji rozkazem dziennym z d. 5/17 maja 1837 roku Minister Wojny Cesarstwa Rosyjskiego hrabia Czernyszew podął do publicznej wiadomości dzieje niedoszłej ucieczki polskich wojskowych z Tallinna.
O losie niejakiego Blumena (imię nieznane) komunikat nie podawał nic, poza enigmatycznym stwierdzeniem, iż potraktowano go ‘zgodnie z obowiązującym prawem”.
Pozostaje nierozwiązaną tajemnicą, czy cała sprawa nie była jedną wielką mistyfikacją (na co wszystko wskazuje), mająca na celu odpowiednio ukształtować morale wojska carskiego, a szczególnie jego polskich rekrutów. Jeśli tak, to należy „pochylić czoła” nad „zmyślnością” moskiewskich działań.