tabula2 tabula2
239
BLOG

„Małżeństwo jest passe?”

tabula2 tabula2 Polityka Obserwuj notkę 0

Ostatnio na mojej FB-ej tablicy, dzięki przyjaciółce, pojawił się obrazek zatytułowany „Małżeństwo jest passe?”

http://www.facebook.com/photo.php?fbid=471241619578095&set=a.147478638621063.22534.142685412433719&type=1&ref=nf

 „Szykują wielkie dyskusje o związkach partnerskich. Można usłyszeć, że i tak przecież duża część ludzi żyje dziś na kocią łapę, więc udawanie, że tego problemu nie ma, jest najłagodniej mówiąc hipokryzją.

A my się pytamy... czy małżeństwo jest dzisiaj niemodne?

Dlaczego wybieramy dziś życie singla albo związek na krótką metę? Czy to problem małżeństwa jako takiego (bo kto by chciał dzisiaj się wiązać na całe życie)? Mamy złe przykłady wśród naszych rodziców/bliskich/znajomych? Czy może coś jeszcze innego?”

  

 I zacząłem się zastanawiać. Jest czy nie? Czy o to tak naprawdę chodzi? Czy problemem dzisiejszych rozwodów, dwuosobowych rodzin (czy to rodzic + dziecko, czy sami małżonkowie) i przelotnych, przygodnych związków jest wszechogarniający seks? Strach przed odpowiedzialnością? Chęć wygodnego życia?

 Gdzie nie spytać młodych kobiet czy chciałyby mieć dziecko, odpowiadają, że tak. Gdzie nie spytać młodych mężczyzn o marzenia czy w czym chcieliby się spełnić często pada odpowiedź – miłość, rodzina. Czy więc na pewno chodzi o wyżej wymienione? Zapewne w jakimś stopniu także, ale nie można wszystkiego wrzucać do jednego worka.


1) Wydźwięk małżeństwa jako „na zawsze”. Nie ważne czy chodzi o małżeństwo czy o coś bardziej trywialnego, jeśli wskazujemy na tak długi okres zobowiązania jako coś co bezwzględnie musi być, to nie dziwmy się, że ludzie odczuwają naturalny lęk, a więc i wydłużają czas wejścia w małżeństwo. Jeżeli nie ma tego typu zastrzeżenia, chętniej podejmujemy się różnych rzeczy i wtedy one trwają, bo nie ma presji. Tak samo małżeństwo, gdyby nie było na każdym kroku powtarzane „całe życie”, „do śmierci” itd. ludzie zdecydowanie częściej brali by śluby i co ważne były by one bardziej trwałe.

 2) Kwestie ekonomiczne. W obecnych czasach (a to wina społeczeństwa, bo tak głosuje), ciężko pozwolić sobie na dziecko, po co więc ślub – który również jest sporym kosztem i ciężko sobie pozwolić? Nawet gdy już ślub jest, a nawet i dziecko, czy może szczególnie wtedy nie jest łatwo. Brak pieniędzy, pracy, perspektyw, ciągłe problemy na tych polach powodują frustracje, złość które odbijają się na związku. Nawet gdy ludzie bardzo się kochają negatywne zdarzenia odbijają się na nich i ich miłości. Powstają rysy, które wreszcie mogą doprowadzić do rozpadu. Kolejnym zjawiskiem jest emigracja – gdy jedno z małżonków wyjeżdża na dłużej siłą rzeczy relacje słabną i w pewnym momencie może dojść do równi pochyłej.

 3) Ustalenia prawne (socjalne) – bardziej opłacalne jest bycie „samotną matką wychowującą dzieci”, bo się dostaje odpowiedni zasiłek. Statystyki rozwodów i nie zawierania małżeństw są tu skutecznie podbijane. Zwłaszcza dziś, gdy mamy ponad 13% bezrobocia.

 4) „Po co przysięga”? „Ty nie masz mi przysięgać, po prostu mnie kochaj”. Ludziom nie są potrzebne przysięgi. Inaczej. Komu są potrzebne? Przysięgi chcą ludzie mocno religijni, ale czy chcą jej dla siebie? Często nie, chcą jej, bo kościół naucza, że Bóg jej chce, aby być więc dobrymi Katolikami, Chrześcijanami (ale i również innymi wyznawcami różnych religii, które celebrują małżeństwo), chcą dopełnić przykazania. Jest też inna grupa ludzi którzy koniecznie chcą tej przysięgi – są to osoby zazdrosne, zakompleksione, niepewne siebie, a przez to lękające się, że partner ich zostawi. Przysięga daje im poczucie bezpieczeństwa. Osoby pewne siebie nie boją się o utratę partnera, a to potrafi spajać mocniej niż przysięga.

 5)” W swojej książce Psychologia Miłości Romantycznej psycholog libertariański Nathaniel Branden śledzi instytucję małżeństwa od pierwotnych do obecnych czasów. W czasach starożytnych, zauważa, oczekiwano, że małżeństwo będzie opierało się na względach ekonomicznych i społecznych, nie na miłości; fenomen romantycznej miłości uznawany był za antyspołeczną obsesję, nieszczęśliwą szaleńczą chorobę, na którą niektórzy ludzie zapadali. W średniowieczu małżeństwo z miłości pozostawało dla większości niewykonalne, chociaż literatura z tamtych czasów (w opozycji do oficjalnej doktryny kościelnej) zaczęła celebrować romantyczną miłość jako jedno z najwyższych ludzkich doświadczeń oraz postrzegać małżeństwo nie oparte na miłości jako uciskającą instytucję.” http://liberalis.pl/2011/03/06/roderick-t-long-poza-patriarchalizmem-libertarianski-model-rodziny/

 Kiedyś miłość to był luksus. Małżeństwo przymus. Stąd takie, a nie inne statystyki. Zakochanym ślub jako przysięga nie jest potrzebna. Patrz punkt 1 i 4.

 6) Jeśli zaś chodzi o „związki na krótką metę” to mało kto je takimi czyni specjalnie. Zakochując się czy starając się o kogoś nikt nie myśli (nie licząc typowego spotkania czy związku dla seksu) „pobędę z nim/nią miesiąc i adios. Dziś wychodzimy do ludzi, podrywamy i jesteśmy podrywani przez osoby nam kompletnie obce. Kiedyś często wszystko obracało się w najbliższym środowisku, ludzie się więc znali. Mieli większą świadomość z kim chcą (lub są „zmuszani”, patrz punkt 5) być. Wiedzieli czego oczekiwać. Dziś tego nie ma. Ludzie dopiero się poznają i nie każdemu musi wszystko odpowiadać.

 7) Oczywiście złe przykłady (np. rozwody, rozejścia, a nie związki jako takie) także wpływają na ludzi. Jednak te złe przykłady nie biorą się z powietrza, winą najczęściej są przykłady z punktu 2.

 

 

Osobną kwestią są same związki partnerskie. Niestety często są one demonizowane i spłycane jedynie do osób homoseksualnych. Idąc za tematem wszedłem na stronę jezuici.pl od których był dodany wspomniany obrazek. Od razu w bocznym menu rzucił mi się tytuł „Związki partnerskie - krok na równi pochyłej”. Był to co prawda odnośnik do innej strony, ale przecież to wszystko powiązane. http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,13072,zwiazki-partnerskie-krok-na-rowni-pochylej.html


Już pierwsze zdanie uderzyło mnie z całą siłą „W interesie państwa leży wspieranie heteroseksualnych małżeństw”. Nie będę się odnosił do całego artykułu, to pierwsze zdanie wystarczy mi, aby opisać cały problem.

 Po pierwsze w interesie rodzin nie leży bycie wspieranym przez państwo. Nakazy, zakazy czy pomoc socjalna prowadzi wyłącznie do patologii które możemy podziwiać na co dzień. Dziś dzieci nie „należą” do rodziców, ale do państwa, które tylko pozwala się rodzicom opiekować nimi i zabiera je, gdy coś mu się nie podoba – różne przypadki są co jakiś czas nagłaśniane w mediach. Rodzic ma nie wiele do powiedzenia w kwestii wychowania. Kiedyś rodziny nie miały opieki państwa i wspierania, a mimo to przez tysiące lat rodzina stała lepiej niż dziś.

 Po drugie prawdziwą kwestią nie jest „czy pozwolić na związki partnerskie”, bo to jest po prostu temat zastępczy który zajmuje opinię publiczną, ale czy człowiek jest wolny i ma wolną wolę czy nie. Jeśli jest wolny to powinien móc robić co chce dopóki nie zagraża wolności osób trzecich. Tak więc powinien móc wiązać się dowolnie bez jakiegokolwiek pozwolenia państwa – w dzisiejszych czasach to państwo odpowiada za zawarcie małżeństwa (łaskawie pozwala jednym i nie pozwala drugim) – kiedyś była to kwestia wspólnot religijnych lub świeckich.

 

tabula2
O mnie tabula2

Wolny

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka