goralzgiewontu goralzgiewontu
367
BLOG

"Gang przebierańców" czyli spowiedź Gaduły

goralzgiewontu goralzgiewontu Polityka Obserwuj notkę 1

Fragment rozdziału „legenda”

 

„Kasia czyli mogę wszystko”

 

Kasia jest fajna, ma coś około 50, ma spódnicę i garsonkę, nienaganną.

Kasia cała jest nienaganna, postawna i jakby to dziwnie o kobiecie nie brzmiało „przystojna”.

Kasia jest pieprzonym wzorcem z Sevres Managerki, jest kobietą korpo.

Mówi krótkimi zdaniami, cholernie trafnie i racjonalnie.

Nie ma rodziny, ma kochaną siostrę, siostrzenicę i kochanego starego schorowanego Ojca.

Kasia kocha Tatę, do tego stopnia, że wstąpiła do wojska i była tam oficerem, kontynuując dzieło Ojca, który był podoficerem LWP.

Kasia zastąpiła Tacie syna, którego nie miał i poświęciła tej misji swoje życie.

 

Teraz jest ważnym dyrektorem w korporacji, z której produktów codziennie na całym świecie korzystają miliony ludzi, a ona skutecznie realizuje plany sprzedaży.

Dlatego Kasia jest dla mnie ważna.

Dlatego nie jestem zdziwiony kiedy poznaje mnie z Bossem.

Dlatego wiem, siedząc z Kasią i Bossem, w jego apartamencie, który stanowi pół ostatniego piętra jebanego najdroższego hotelu w Warszawie,  popijając whisky, o której istnieniu nawet nie wiedziałem, że w tym momencie moje życie stało się zupełnie inne.

Dlatego kocham Kasię, Bossa i moje nowe życie.

 

Kasia ma kłopot, Ojciec ma raka prostaty, ponad 70 lat i jest na liście rezerwowej oczekujących na operację w szpitalu MSW.

Tylko ten szpital wchodzi w grę a czas biegnie nieubłaganie.

„Piotr pomóż”, mówi Kasia, a w jej oczach pojawia się lekka mgła.

„Chujnia, grzybnia i patataj” myslę.

 

Jadę do Pięknego, tłumaczę sytuację, umiejętnie wyłuszczając jej wagę.

„OK” mówi Piękny, „To żaden problem”

Jasne kurwa, jak zwykle, żaden kurwa problem, facet wykituje, Kasia się załamie i będzie totalna chujnia, a Boss powie tonem Bogusia L”wypierdalać”, i moje nowe piękne życie powie do mnie tym samym tonem, ten sam tekst.

„Załatw mi numer pesel pacjenta” niedbale i bez emocji mówi Piękny.

Dzwonię do Kasi, staram nie wzbudzać w niej zbyt dużych nadziei

Przekazuję Pięknemu 10 cyferek nadziei Kasi.

 

Po 2 godzinach dzwoni Piękny, „jutro o 8.00, z historią choroby pacjent z Kasią mają się stawić u Dyrektora Szpitala, nic nie mówić, sprawa załatwiona”

 

Kasia, kiedy jej równie zblazowanym tonem mówię co i jak, najpierw wpada w lekką egzaltację, potem zadaje serię trudnych pytań „na pewno?” „ ale jak?” „a jeśli nie?” „za ile?”

Staram się być najtwardszym z twardzioszków, mówię pewnie i zdecydowanie a Bruce Willis w tej scenie to zwykła stara ciotka w porównaniu ze mną.

 

W oczekiwaniu na jutro walę 10 tanich piw i padam o 2 w nocy.

10 rano, dzwonek telefonu rozpierdala mój śpiący łeb.............napis na ekranie głosi „Kasia”

Chuj muszę go odebrać, „Twardym trzeba być, nie miętkim”

 

 

„Cześć” zagajam tonem „totalny luz/mam wyjebane”

Opowieść Kasi jest totalnie nie składna, zupełnie obca tej Kasi, którą znam „Minister” ”Dyrektor” ”Ordynator” „Operacja” „Jutro”

„ O której się widzimy?” pytam

„Piotruś” mówi Kasia, kurwa to już nie „Panie Piotrze?” myślę

„Muszę ogarnąć wszystkie dokumenty” „Ojca, bo się boi” „Zadzwonię, po operacji”

„Spok, daj znać” dalej w konwencji „przecież załatwianie operacji z dnia na dzień w szpitalu na Wołoskiej jest kurwa moim żywiołem i ulubionym hobby”.

 

Spotykam się z Pięknym, zdaję raport z rozmowy z Kasią, Piękny patrząc mi prosto w oczy: „Piotr, mówiłem, mogę wszystko, czy teraz mi wierzysz?”

Pierdolę, kurwa, „mogę wszystko” kurwa, co to kurwa za tekst.

Patrzą na mnie piękne, pełne dobra oczy Pięknego, czuję płynące z jego jestestwa dobro "nieś mnie przez łąki, nieś mnie przez pola i wody".

Mam chorą wyobraźnie- widzę stado tych młodych lasek, które u niego spotykam, patrzących na niego, wijących się u jego stóp, w lekkim dezabilu i szepczących "o Wszechmocny" "o Wszechmogący" bierz mnie, bierz mnie...............

Może jestem najgorszym z katolików, ale pierdolę bycie członkiem „Kościoła Pięknego”.

Żegnam się grzecznie, wychodzę.

 

Następny dzień 15.00 Kasia „o której i gdzie?”

„16.00 modna knajpa, centrum, ok?”

„ok”

Jestem, czekam, Kasia wchodzi nienaganna jak zwykle „ile jestem Ci winna?” „Daj spokój”

Opowiada: „Dyrektor czekał, Minister dzwonił, operowali Tatę, Da Bóg będzie dobrze, kurwa Piotrek, nie wiem jak Ci dziękować”.

Daje mi flaszkę naprawdę dobrej łychy, „Kaśka, daj spokój”

Ta chujowa myśl w głowie „mogę wszystko”

 

Biorę flaszkę idę do Pięknego, daje mu ją, jest w końcu jego nie moja.

Piękny ogląda wyciąga dwie szklany, rozlewa, smakujemy i milczymy.

„Jak, kurwa?” pytam.

„Minister to pedofil, mamy na niego teczkę” mówi jakby to było absolutnie normalne, kurwa, takie naturalne, takie kurwa zwyczajne, mam dwoje dzieci i centralnie wkurwia mnie fakt istnienia „ministra pedofila” w moim kurwa rządzie, w moim kurwa pięknym kraju.

„Nie brzydzisz się?”

„I tak go kiedyś wyrzucimy, a potem zamkniemy” odpowiada.

 

Dzwoni Boss „podjedz, mamy do pogadania”

 

Boss już nie mieszka w hotelu.

Boss wynajął apartament w Centrum

Apartament ma 2 piętra, ok 200 m2, i jest cały z marmuru.

Jeszcze nie wiem, że będę tam prawie codziennie przez następne miesiące

Boss mówi, że dzwoniła Kasia i opowiedziała mu całą historię

Boss mówi „Piotrek, mogą wszystko”

 

wątpiący

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka