Fragment rozdziału „legenda”
„Kasia czyli mogę wszystko”
Kasia jest fajna, ma coś około 50, ma spódnicę i garsonkę, nienaganną.
Kasia cała jest nienaganna, postawna i jakby to dziwnie o kobiecie nie brzmiało „przystojna”.
Kasia jest pieprzonym wzorcem z Sevres Managerki, jest kobietą korpo.
Mówi krótkimi zdaniami, cholernie trafnie i racjonalnie.
Nie ma rodziny, ma kochaną siostrę, siostrzenicę i kochanego starego schorowanego Ojca.
Kasia kocha Tatę, do tego stopnia, że wstąpiła do wojska i była tam oficerem, kontynuując dzieło Ojca, który był podoficerem LWP.
Kasia zastąpiła Tacie syna, którego nie miał i poświęciła tej misji swoje życie.
Teraz jest ważnym dyrektorem w korporacji, z której produktów codziennie na całym świecie korzystają miliony ludzi, a ona skutecznie realizuje plany sprzedaży.
Dlatego Kasia jest dla mnie ważna.
Dlatego nie jestem zdziwiony kiedy poznaje mnie z Bossem.
Dlatego wiem, siedząc z Kasią i Bossem, w jego apartamencie, który stanowi pół ostatniego piętra jebanego najdroższego hotelu w Warszawie, popijając whisky, o której istnieniu nawet nie wiedziałem, że w tym momencie moje życie stało się zupełnie inne.
Dlatego kocham Kasię, Bossa i moje nowe życie.
Kasia ma kłopot, Ojciec ma raka prostaty, ponad 70 lat i jest na liście rezerwowej oczekujących na operację w szpitalu MSW.
Tylko ten szpital wchodzi w grę a czas biegnie nieubłaganie.
„Piotr pomóż”, mówi Kasia, a w jej oczach pojawia się lekka mgła.
„Chujnia, grzybnia i patataj” myslę.
Jadę do Pięknego, tłumaczę sytuację, umiejętnie wyłuszczając jej wagę.
„OK” mówi Piękny, „To żaden problem”
Jasne kurwa, jak zwykle, żaden kurwa problem, facet wykituje, Kasia się załamie i będzie totalna chujnia, a Boss powie tonem Bogusia L”wypierdalać”, i moje nowe piękne życie powie do mnie tym samym tonem, ten sam tekst.
„Załatw mi numer pesel pacjenta” niedbale i bez emocji mówi Piękny.
Dzwonię do Kasi, staram nie wzbudzać w niej zbyt dużych nadziei
Przekazuję Pięknemu 10 cyferek nadziei Kasi.
Po 2 godzinach dzwoni Piękny, „jutro o 8.00, z historią choroby pacjent z Kasią mają się stawić u Dyrektora Szpitala, nic nie mówić, sprawa załatwiona”
Kasia, kiedy jej równie zblazowanym tonem mówię co i jak, najpierw wpada w lekką egzaltację, potem zadaje serię trudnych pytań „na pewno?” „ ale jak?” „a jeśli nie?” „za ile?”
Staram się być najtwardszym z twardzioszków, mówię pewnie i zdecydowanie a Bruce Willis w tej scenie to zwykła stara ciotka w porównaniu ze mną.
W oczekiwaniu na jutro walę 10 tanich piw i padam o 2 w nocy.
10 rano, dzwonek telefonu rozpierdala mój śpiący łeb.............napis na ekranie głosi „Kasia”
Chuj muszę go odebrać, „Twardym trzeba być, nie miętkim”
„Cześć” zagajam tonem „totalny luz/mam wyjebane”
Opowieść Kasi jest totalnie nie składna, zupełnie obca tej Kasi, którą znam „Minister” ”Dyrektor” ”Ordynator” „Operacja” „Jutro”
„ O której się widzimy?” pytam
„Piotruś” mówi Kasia, kurwa to już nie „Panie Piotrze?” myślę
„Muszę ogarnąć wszystkie dokumenty” „Ojca, bo się boi” „Zadzwonię, po operacji”
„Spok, daj znać” dalej w konwencji „przecież załatwianie operacji z dnia na dzień w szpitalu na Wołoskiej jest kurwa moim żywiołem i ulubionym hobby”.
Spotykam się z Pięknym, zdaję raport z rozmowy z Kasią, Piękny patrząc mi prosto w oczy: „Piotr, mówiłem, mogę wszystko, czy teraz mi wierzysz?”
Pierdolę, kurwa, „mogę wszystko” kurwa, co to kurwa za tekst.
Patrzą na mnie piękne, pełne dobra oczy Pięknego, czuję płynące z jego jestestwa dobro "nieś mnie przez łąki, nieś mnie przez pola i wody".
Mam chorą wyobraźnie- widzę stado tych młodych lasek, które u niego spotykam, patrzących na niego, wijących się u jego stóp, w lekkim dezabilu i szepczących "o Wszechmocny" "o Wszechmogący" bierz mnie, bierz mnie...............
Może jestem najgorszym z katolików, ale pierdolę bycie członkiem „Kościoła Pięknego”.
Żegnam się grzecznie, wychodzę.
Następny dzień 15.00 Kasia „o której i gdzie?”
„16.00 modna knajpa, centrum, ok?”
„ok”
Jestem, czekam, Kasia wchodzi nienaganna jak zwykle „ile jestem Ci winna?” „Daj spokój”
Opowiada: „Dyrektor czekał, Minister dzwonił, operowali Tatę, Da Bóg będzie dobrze, kurwa Piotrek, nie wiem jak Ci dziękować”.
Daje mi flaszkę naprawdę dobrej łychy, „Kaśka, daj spokój”
Ta chujowa myśl w głowie „mogę wszystko”
Biorę flaszkę idę do Pięknego, daje mu ją, jest w końcu jego nie moja.
Piękny ogląda wyciąga dwie szklany, rozlewa, smakujemy i milczymy.
„Jak, kurwa?” pytam.
„Minister to pedofil, mamy na niego teczkę” mówi jakby to było absolutnie normalne, kurwa, takie naturalne, takie kurwa zwyczajne, mam dwoje dzieci i centralnie wkurwia mnie fakt istnienia „ministra pedofila” w moim kurwa rządzie, w moim kurwa pięknym kraju.
„Nie brzydzisz się?”
„I tak go kiedyś wyrzucimy, a potem zamkniemy” odpowiada.
Dzwoni Boss „podjedz, mamy do pogadania”
Boss już nie mieszka w hotelu.
Boss wynajął apartament w Centrum
Apartament ma 2 piętra, ok 200 m2, i jest cały z marmuru.
Jeszcze nie wiem, że będę tam prawie codziennie przez następne miesiące
Boss mówi, że dzwoniła Kasia i opowiedziała mu całą historię
Boss mówi „Piotrek, mogą wszystko”