Zastanawialismy sie ze znajomymi, co sie stalo przez ten rok. Czytajac bowiem komentarz np. Jaroslawa Kurskiego czy Pawla Wronskiego odnosze wrazenie, ze albo zyjemy w dwoch roznych kosmosach, albo Wronski, Czuchnowski i Kurski naleza po prostu do innego gatunku, tak innego, ze jestem w stanie predzej porozumiec sie z kotem czy wiewiorka niz z nimi. Pwala Wronskiego znam, zawsze go lubilam. Podejrzewam, ze on naprawde wierzy w to co pisze.
Nie moge odmowic Adamowi Michnikowi wielkosci. Jest wielki, bo udalo mu sie dokonac rzeczy niezwyklej: wychowal wielka czesc nowego pokolenia publicystow. Wychowal tak dobrze, ze - jak Wronski czy Kurski - niektorzy sa slepi i glusi na rzeczywistosc. Probowac im wytlumaczyc, ze sledztwo jest prowadzone co najmniej dziwnie, ze nie kazdy, kto trzyma bialo-czerwona choragiewke jest wariatem - to rzecz juz niemozliwa. Czuchnowski byl w Kongresowej, mogl porozmawiac z ludzmi - gdyby tylko chcial, moglby uslyszec, co mysla. Pewnie od wielu by uslyszal, ze jest lobuzem. Od innych by uslyszal szczere slowa o tym, co ich boli i jakie maja nadzieje. Sadze jednak, ze tego nie zrobil - nie tylko dlatego, ze siadajac w sektorze dla dziennikarzy mial po obu stronach wolne krzeselka, ale dlatego, ze bal sie konfrontacji swoich poprzednich tekstow z ludzmi i dlatego, ze nie chcial sluchac "moherow". "Wyznawcy PiS", jak ich okresla GW, nie krzyczeli "Komorowski won do Moskwy" dlatego, ze sa w amoku i modla se do Wodza. Krzyczeli tak, bo czuja, ze Komorowski ich nie reprezentuje, ma gdzies ich wrazliwosc. Na szacunek trzeba sobie zasluzyc.
Prezydent wiec rowniez nalezy do innego gatunku. Gdyby rozumiel, ze prezydentem sie jest dla wszystkich, toby nie robil szopki wokol ponika bolszewikow w Ossowie i nie zapowiadalby usuniecia krzyza z Krakowskiego. Krzyz nie byl wlasnoscia Komorowskiego, wiec nie mogl decydowac o jego losach. Ten krzyz nalezal do tych, ktorzy trwali pod Palacem po katastrofie.
Moja wrazliwosc na ten "inny jezyk" srodowiska GW sie stepia. Nie ma takiej glupoty, ktorej by nie ubrali w pozor rzeczywistosci. Byli na miejscu, wiec wiedza, ze klamia. Zapewne wydaje im sie, ze robia dobrze.
Smutno mi, bo wciaz mi sie telepie po glowie wiara, ze "wszyscy Poalcy to jedna rodzina". Pekniecie mozna wywodzic z lat '80, z czasow Okraglego Stolu, moze nawet czasow wczesniejszych. Ofiara tego pekniecia stal sie chocby Michal Strozyk, ktory lezy w szpitalu z podejrzeniem urazu kregoslupa i z wybitym zebem. To pekniecie nie wzielo sie z sufitu. Mysmy tego nie zaczeli.
Zaczeli to oni, ten dziwaczny inny gatunek ludzi, ktorych nie rozumiem. Nawet nie potrafie ich nienawidzic. Ja im po prostu wspolczuje.
