TeaDrinker TeaDrinker
533
BLOG

Siewca nie zbiera plonów. O Ściborze-Rylskim

TeaDrinker TeaDrinker Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

W czwartkowej "Rzepie" ukazał się interesujący artykuł o generale Ściborze-Rylskim w kontekście odnalezienia jego teczek w czeluściach sprzedanego IPN i chęci dokładnego ich zbadania. Ma generał pecha, nawiasem mówiąc, bo jednak ktoś zdązył owe teczki odnaleźć i ktoś chce je dobrze obejrzeć przed całkowitym zamknięciu IPN-owszem siedziby. Tekst właściwie nic nie wyjaśnił, jednak o wiele ciekawsze są komentarze pod spodem. Jan Ołdakowski, Władysław Bułhak, Edmund Baranowski wypowiedzieli się skrajnie różnie na temat doniesień "Rzeczpospolitej". Baranowski, wiceprezes Związku Powstańców Warszawskich i "przyjaciel" Rylskiego, stanowczo nie dopuszcza do swojej wiadomości, że generał mógłby współpracować, a co gorsza nadawać na żonę. Nie dopuszcza nawet takiej myśli i uważa, że on i inni powstańcy zawsze będą mówić tylko w dobrym tonie o swoim bohaterze. Bułhak, jako urzędnik IPN, wierzy w dokumenty i jest to dla niego twardy dowód. Dodaje: "W aktach dotyczących generała rzeczywiście nie ma deklaracji o współpracy, nie ma podpisywanych meldunków ani jakichkolwiek danych świadczących o tym, że mógł brać pieniądze za informacje". To faktycznie istotne i może dawać obrońcom generała pole manewru. Ołdakowski z kolei, co prawda, godzi się ze wsółpracą generała, jednak próbuje go w idiotyczny sposób tłumaczyć. Że to były trudne dla kombatantów, szczególnie z AK, lata 50-te, że byli narażeni na represje i nękanie ze strony władz. Jak wszyscy inni z Armii Krajowej i jak duża część społeczeństwa, ale przecież nie wszyscy pomagali Departamentom. Moja ocena gen. Ścibora-Rylskiego jest w gruncie rzeczy pozytywna. Jako powstaniec, dzielny człowiek i żołnierz zasługuje na uznanie i pomniki, pamięć o jego dokonaniach i o tym jaką rolę odegrał w Powstaniu Warszawskim nie zginie. Tak samo jak nie powinien zginąć epizod z bezpieką. Kto jak kto, ale człowiek walczący w AK, o której nie można było się niczego w PRL-u, powinien doceniać możliwość całkowitego poznania historii, nawet jeśli jest ona niepochlebna dla generała, bo nie wolno popadać w hipokryzję. Jan Zumbach, "Kaczor Donald", po cudownych zwycięstwach w bitwie o Anglię, zaczął podróżować i prowadził awanturniczy tryb życia, był przemytnikiem, najemnikiem i nie wiadomo kim jeszcze, ale to nie skreśla jego sukcesów i waleczności w dywizjonie 303. Tutaj też można, właściwie tłumaczyć, że Churchil nie zapewnił polskim lotnikom przyszłości po wojnie, a mieli na tyle rozumu, że do kraju nie chcieli wracać, ale jest to tłumaczenie równie kiepskie jak Ołdakowskiego w sprawie generała. Nie ma ludzi świętych, tak samo jak nie ma niewinnych, są tylko w różnym stopniu odpowiedzialni, jak to pisał Larsson. Ten zbiór komentarzy pokazuje jak bardzo Polacy, ci zaangażowani i obciążeni, i ci broniący, nie są w stanie przyjąć lustracji jako rzeczy normalnej. Jedni nie przyjmują brudów swoich bogów do wiadomości, bo wtedy co? złamie się ich archetyp bohatera? Drudzy tłumaczą w sposób irracjonalny decyzje tychże bohaterów, bo konieczność uznawania ich za bezbłędnych przeważa nad zdrowym rozsądkiem. Tacy jak ja uznają bohaterów historycznych, wtedy kiedy na to zasługują, w przypadku generała jest wielkim człowiekiem jeśli mowa o Powstaniu, zasług lista ciągnie się w nieskończoność, jednak po wojnie zaczął współpracę z bezpieką i w tej kwestii zawiódł jako Polak, jako generał, jako człowiek. Generał sam walczył o wolną Polskę, a teraz kiedy Polska korzysta z wolności i pokazuje jego ułomności, wcale nie kopiąc go w plecy, nie może się z tym pogodzić. Nie ma bohaterów, ludzie którzy w nich wierzą, to dzieci, są tylko bohaterskie czyny, dokonane przez zwykłych ludzi. I to trzeba uznać. Jednak ta cała afera i nie tylko ta, to oburzenie ubroczonych i ich przyjaciół, to wina obecnego systemu i paniki "salonu" przed lustracją. Ta panika rozpoczęta od powstania PC, ciągnie się, i trwać będzie póki IPN wciąż będzie działać. Przez to, że lustracja nie jest powszechna, że nie zlustrowano oficjalnie wszystkich, to ten na którego media, czy historycy akurat coś znajdą czuje się obrzucany gnojem, wybranym i umeczonym w imię lustracyjnego szoł prawicy i "pseudopatriotów", którzy nie doceniają bohaterów, czystych jak łza. To trudne do przyjęcia, ale prawdziwe. Wojna z lustracją będzie trwać, bo większość boi się mniejszości, dlaczego?

TeaDrinker
O mnie TeaDrinker

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura