Zastanawiam się, jak inna jest ta dzisiejsza, na full rozkręcona rzępoląca nieznajomością nut muzyka od tej przed 20 laty, gdy z niesamowicie spontanicznym, bezinteresownym entuzjazmem zbieraliśmy na chore dzieciaki...
Muzyka obecnie nie potrzebuje ani szkół ani nut... Publiczność dziś taka? Pokolenie moje i J.Owsiaka? Przygłupiastozgłuchnięci? Czy kupimy wszystko, byle w miarę rytmicznie podrygiwało w takt jakiegoś żargonowego powiedzonka?
Na tle autentycznie zaangażowanych w pomoc ludzi w każdym wieku, bezimiennych wspaniałych swą bezinteresowną postawą po prostu ofiarnych ludzi, oprócz firm które wolą taką formę reklamy od innej widać również coś spoconego zachłannością zaistnienia w kamerach. Aktualne idolstwo Rzeczpospolitej, śmietanka sama w sobie sprawna choć jakby inaczej. Jest. Pieni się. Działa. Mamy zaszczyt widzieć i słyszeć plejady gwiazd, w splendory obleczonych "złotoustych" - gotowych oddać się w tym chocholim tańcu choćby za złotówkę każdemu, choć na chwilę błysnąć w mediach jako dobroczyńcy. Zbawcy tych, którzy po przejściu na emeryturęw pozostałe dni roku (prócz dnia wyborów) nie są dla nich warci niczego więcej niż łaski eutanazji...
Co oni, wielcy i dopasieni, robią dziś w tych kamerach? To samo co robią co dzień "w pracy"...? Od lat...? Dają (superwersję) ciała - bo Orkestra im zagrała...?
Wyobraźmy sobie, że ta orkiestra nie gra... i nagle okazuje się, że to wcale nie "siema" ale NIE MA... Niczego nie ma... Bez Orkiestry - nie ma niczego!?
Nie ma sprzętu, nie ma szpitali, są tylko chorzy, a wszystko (Państwo?) się wali...
Nie........?!!! Wystarczy wstać następnego po kolorowej niedzieli dnia i - jak każdego innego powszedniego dnia - zobaczyć nas w realu,...tacy jak my, samotni w walce o przyjazne państwo, niedoleczeni chorzy, starzy i młodzi i z temperaturą i bez fanfar ustawiają się o 4 rano w kolejkach przed wyposażonymi w komputerową rejestrację przychodniami by zapisać się do lekarza tzw rodzinnego, a nie daj Panie - kolejny raz po skierowanie do specjalisty, i gdyby co - licząc na krótki, nieodległy, półroczny termin wizyty...
Jakby to w dzisiejszych rozkrzyczanych kolorowym PiArem nowoczesnosciach pacjent zamiast dać się skopać do mroźnej kolejki nie mógł zarejestrować się na konkretną godzinę za pośrednictwem poczty e-mail lub telefonicznie!!! ... Czy po to by żałować, że w PRL wystarczyło stanąć w kolejce do lekarza o 6-tej... ?
Real nasz, tak pełen frazesów, wulgarnego prymitywu i PiaR - tak całkiem niestety jest realny i bez owijania w paPiaR... bardzo brutalna prawda skłania do refleksji, że na Titanicu też orkiestra grała... i o jeden dzień to może nie, ale może o chwilę za długo...?
Całe szczęście że wczoraj, 12 stycznia, dzień przed termnem, spadło coś i zamalowało... i znów na pozytywnie... my to mamy szczęście...
======================= Maciej Krzysztof Dąbrowski // "MKD"
Narozrabiał… cichuteńko,
po kryjomu, niespodzianie,
bez litości tak spadł nocą
- aż choinki zapadane…
Udziwiają się gałązki
puchem skryte na polanie
- jakże ślubną ma sukienkę
świat na biało napadany…
Ucieszyły się maluchy,
gdy z łóżeczek w miastach wstały.
Pełno nagle wszędzie sanek
i koników – taty, mamy…
Radość, krzyki, mnóstwo śmiechu…
Z różowymi policzkami
babcia się naparza z dziadkiem
bieluńkimi śnieżynkami…
No i we mnie ta ochota
ponaparzać się z kimś rośnie.
Pełno w sercu tego czegoś
niesfornego…
Mknie – ku wiośnie… ?
.
___________________________________ mkd ___ I.2013
(Wiersz - przedruk z MKD Poezje)