Twórcy „Ulicy Sezamkowej” okazali się zwyczajnymi homofobami. Mimo apeli licznych środowisk gejowskich nie chcieli zorganizować homo-ślubu dla Erniego i Berta. A jakby tego było mało oznajmili, że lalki nie mają skłonności seksualnej!
Tak karygodna (panowie z Tęczowego Oka Saurona, Kampanii przeciw Homofobii, Stowarzyszenia Pracownia Różnorodności – do dzieła, piszcie listy) homofobiczna wypowiedź ) była odpowiedzią na postulat, by Erni i Bert dokonali coming outu i by wzięli ślub. Producent programu nie wykazał się jednak zrozumieniem dla tego postulatu i odpisał, że... „chociaż postaci są płci męskiej i mają ludzkie cechy, to są tylko marionetkami i nie mają orientacji seksualnej”.
Takie postawienie sprawy powinno się spotkać ze zdecydowanym odzewem organizacji walczących z homofobią. Jest przecież oczywiste, że tylko ludzie całkowicie pogrążeni w mrokach homofobii, pochodzący ze średniowiecza może sądzić, że marionetki nie mają orientacji seksualnej. Dla ludzi pochodzących ze światłego XXI wieku jest zaś absolutnie oczywiste, ze skłonność seksualną mają nie tylko przedszkolaki, ale również lalki Barbie, kukiełki – które kijki mają w wiadomym miejscu, a także pacynki (bez komentarza). Homoseksualne są także żołnierzyki (te z armii amerykańskiej), a nawet poczciwie resoraki. A jeśli ktoś tego nie uznaje, to niewątpliwie z powodu średniowiecznego światopoglądu.
Nasze, polskie oddziały bojowe homo-lobbystów powinny też szybko zająć się ustaleniem, czy przypadkiem comming outu dokonać nie powinni Reksio i Pucek, Bolek i Lolek, czeski Krecik, a także wilk i zając. I niech się strzegą ci z twórców, którzy uznają, że animowane postacie nie mają skłonności seksualnej... Nad nimi od razu pochylą się działacze spod znaku Roberta Biedronia, który ma teraz więcej czasu, bo go SLD … wyrzuciło z listy.
