Tomasz P. Terlikowski Tomasz P. Terlikowski
62
BLOG

Bojownik prawdy

Tomasz P. Terlikowski Tomasz P. Terlikowski Polityka Obserwuj notkę 25

Głos księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego jest polskiemu Kościołowi potrzebny. Jego uciszenie, choć dla wielu wygodne, przyniosłoby same szkody.

Ks. Isakowicz-Zaleski jest specjalistą od spraw niewygodnych. Gdy wszyscy udają, że jest wspaniale, on ma odwagę mówić, że coś jest nie tak. Nie oglądając się na osobiste konsekwencje czy nawet na to, jak wysoko postawieni są ludzie, których zaczyna krytykować za zamiatanie prawdy pod dywan. I dotyczy to nie tylko kwestii współpracy części duchownych z bezpieką, ale także lobby homoseksualnego czy rzezi wołyńskiej. W tą ostatnią sprawę krakowski duchowny zaangażował się niezwykle mocno w ostatnich miesiącach, krytykując także prezydenta Lecha Kaczyńskiego za unikanie upamiętnienia polskich ofiar ukraińskiej rzezi i publikując książkę poświęconą tej kwestii.

Taka postawa, co całkowicie po ludzku zrozumiałe, budzi oburzenie tych, dla których najwyższą wartością pozostaje święty spokój (a niestety taką właśnie „wartość” uznaje za najważniejszą  niemała część polskiej hierarchii). Stąd ks. Isakowicz-Zaleski jest nieustannie sekowany we własnym środowisku, utrudnia się mu normalne działanie, a co jakiś czas dyskretnie daje do zrozumienia, że nie należy go traktować poważnie. Tylko pamiętając o tej trwającej od dwóch lat nagonce na krakowskiego duchownego można zrozumieć jego niezwykle ostrą reakcję na list greckokatolickiego arcybiskupa Jana Martyniaka, w którym ten hierarcha retorycznie pytał kard. Stanisława Dziwisza, czy człowiek tak jak ks. Tadeusz może pozostawać kapłanem katolickim.

Pytanie to, choć dla postronnych obserwatorów, może (przy dużej ilości dobrej woli) wydawać się retorycznym zabiegiem, dla ks. Isakowicza-Zaleskiego takim nie jest. On ma pełną świadomość, że wielu ludzi wewnątrz Kościoła tylko szuka pretekstu, by się go pozbyć i uzyskać święty spokój. Apel unickiego hierarchy, czy troska o stosunki polsko-ukraińskie może być takim właśnie wygodnym pretekstem służącym do uciszenia krakowskiego księdza. Gdyby się tak jednak stało, to byłoby to najgorsze z możliwych rozwiązań. Okazałoby się bowiem całkowicie jednoznacznie, że dla podejmujących taką decyzję od prawdy ważniejszy jest spokój, a od pamięci o ofiarach budowanie opartych na amnezji relacji międzypaństwowych. Trudno też nie zauważyć, że byłby to niezwykle jasny sygnał skierowanych do innych duchownych (także młodych): „nie zajmujcie się kwestiami niewygodnymi i nie wychylajcie się, bo zostaniecie za to ukarani”.

A przecież duchowni powinni być ludźmi, którzy nie boją się głosić prawdy nawet wbrew krótkofalowym interesom, powinni mieć oni odwagę głoszenia rzeczy niepopularnych. Bez tych cech staną się zwyczajnymi funkcjonariuszami wiary, którzy nie są w stanie nikogo porwać, nawrócić czy choćby zmusić do myślenia. Bierni, mierni, ale wierni są wprawdzie łatwiejsi do sterowania, ale niestety nie stają się przez to lepszymi świadkami prawdy, która wyzwala. Co swoim niełatwym życiem pokazuje ks. Isakowicz-Zaleski.

I dlatego pozostaje mieć nadzieję na to, że nikt konsekwencji wobec księdza nie wyciągnie. Ale, aby nadzieja ta była realna, trzeba uważnie przyglądać się temu, co dzieje się na linii ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski kuria krakowska.

Tekst jest pełną wersją artykułu, który ukazał się w dzisiejszym "Fakcie".

Patrz także "Zmiana wyjdzie z Warszawy?"

Chrześcijański konserwatysta Tomasz Terlikowski Utwórz swoją wizytówkę A oto i moje dzieła :-) Apel ATK ws. CBA

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka