Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych w gabinecie Donalda Tuska, przyłapany na chamskich opiniach n/t współpracy Rzeczypospolitej z USA - w których dodatkowo używa okresleń, które mogą być uznane za rasistowskie w Stamach Zjednoczonych - usiłuje tłumaczyć się z opinii o "murzyńskości" Polaków.
Na swoim słynnym twitterze szef MSZ odnosi odbiorców do definicji pojęcia "murzyńskość"... w wikipedii (!). Pominę posądzenie go plagiat horyzontów pojęciowych Bronisława Komorowskiego. Ale to, jak każe nam definiować pojęcie "murzyńskości" ten oksfordczyk (kolega Żorża?) - to już przechodzi cienką granicę cierpliwości.
Otóż ta "murzyńskość" wytykana Polakom przez bohatera rozmowy w lokalu Amber Room, to (cyt.) négritude (!!!)
``Termin négritude oznaczający murzyńskość został po raz pierwszy użyty w 1935 przez Césaire'a w trzecim numerze wydawanego przez niego magazynu L'Étudiant noir. Celem ruchu była afirmacja historii i cywilizacji czarnego człowieka wobec dewaluującej te wartości cywilizacji zachodniej.``
- tak to sobie Radsik wykoncypował!
Prawda że ładnie?
Jako żywo przypomina się bohaterski minister kultury z PSL, pan Zdzisław Podkański, który polecił w 1996 swoim podwładnym, aby "umówili go z Czapskim". Z kontekstu rozmów mogło wynikać, że ów minister chciał, by umówić go na spotkanier ze słynnym malarzem i eseistą paryskiej Kultury.. zmarłym w 1993 Józefem Czapskim.
Gdy śmiech na salonach i w mediach już ucichł, niezrażony minister Podkański tłumaczył się, że chodziło mu o "innego Czapskiego". I rzeczywiście - pracownicy ministerswa potrafili dowieść istnienie Leszka Czapskiego, konserwatora zabytków z Przedsiębiorstwa Konserwacji Zabytków.
Troche się trzeba bylo naszukać - ale: jaki sukces!