Mam pytanie do krzykaczy smoleńskich. Niewygodne, ponieważ nie chodzi tutaj o wygodę.
Dlaczego do jasnej cholery sami sobie przeczycie? Od samego początku domagacie się dostępu do dowodów na temat tragedii w Smoleńsku. To jest prawda.
Kolejna rzecz. Skoro nie macie dostępu do dowodów, to na podstawie czego twierdzicie, że do licha był tam zamach? Same obliczenia matematyczne i fizyczne wystarczą, żeby skazać kogoś za morderstwo blisko 100 osób? Nie sądzę.
Oskarżenie o zamach jest bardzo poważnym oskarżeniem. Nie można wmawiać komuś, że kogoś zabił. Chyba, że ma się na to konkretne dowody. Wy zaś o te dowody się dopominacie. Więc na jakiej prawnej podstawie wyciągacie wnioski, że był tam zamach?
Prosiłbym o konkretne odpowiedzi. Nie obelgi. Ja nikogo nie obrażam tylko dążę do prawdy.