Umarł król reportażu. Cicha refleksja, która rozbrzmiewała w jego tekstach burzyła mury lokalności, zaściankowości, pozwalała poszybować myśli. Świat był małym prostokątem książki, świat był jego potem wylanym w Afryce i Ameryce Południowej, jego białą twarzą wśród obcych, jego niezwykłą empatią.
"Za każdym razem gdy siadam do pisania czuję się jak debiutant. Piszę bardzo wolno - każde kolejne słowo wyciąga następne." - Tak pisał, tak pracował. Ale pisał, bo i rozumiał. A to, że się coś rozumie zobowiązuje, zwłaszcza kiedy jest się dobrym człowiekiem.
Jego dom ponoć nie był wypełniony pamiątkami z całego świata, tylko książkami. Od podłogi, aż po sufit. Tęsknie za nim, już teraz. Dlatego, że oto umarł kolejny człowiek, potrafiący wskazać drogę. Życie to sztuka pożegnań.
Żegnaj Dziennikarzu, zazdrościłem ci zawsze. Podziwiać Cie nie przestane.