PiS po dojściu do władzy bada wytrzymałość opinii publicznej koncentrując krok po kroku coraz większą władzę. W chwili obecnej nie grozi nam z tego powodu żadna katastrofa. Przeciwnie - wicepremier Morawiecki może się pochwalić skutecznym ściąganiem VAT-u, Macierewicz nie wypowiedział wojny Rosji, minister Szyszko nie wyciął całej Puszczy Białowieskiej, pogram 500+ przyczynił się do bardziej sprawiedliwej dystrybucji owoców rozwoju gospodarczego. Nie oznacza to jednak, że katastrofa nie grozi nam w przyszłości. Wiadomo, że nadmierna władza w rękach wąskiej grupy społecznej może prowadzić do przemocy wobec słabszych połączonej z wyzyskiem i jakąś formą niewolnictwa. Mieliśmy z tym do czynienia w w czasach komunizmu, w majątkach pańszczyźnianych, w starożytnych państwach, ale i współcześnie znajdziemy takie systemy społeczne. Niedaleko nas - w Rosji, bogata oligarchia, która swe majątki zawdzięcza nie pracowitości i talentom, lecz przejęciu kontroli na wydobyciem surowców naturalnych, bogaci się wpisując się swoimi działaniami w prymitywny darwinizm społeczny. Samo zatem narażenie państwa na ewolucję w tym kierunku świadczy o braku odpowiedzialności obecnej władzy. Raz rozpędzona machina, dająca władzę, pieniądze i przywileje tym nielicznym, którzy siedzą za jej sterem, będzie trudna do powstrzymania.
Paliwo partii rządzącej dają wyniki sondażowe. Im lepsze - tym większa skłonność do wykonania ryzykownych ruchów, które w razie utraty władzy mogłyby się skończyć odpowiedzialnością karną. Tak właśnie działa machina PiS-u - palenie mostów, brak możliwości odwrotu i obietnica nagrody po dotarciu do celu.Nic zatem dziwnego, że za reformami głosują nawet ci, którzy się nie cieszą. Bo ten chwilowy dyskomfort zostanie zrekompensowany pobytem w raju. Trzeba tylko znieść trudy podróży. Rodzi się nam w ten sposób nowa elita, arystokracja, przewodnia siła narodu, naznaczona przez gwiazdy świecące nad Toruniem by zaprowadzić szczęście w naszym nieszczęśliwym kraju. Usuwane są kolejne przeszkody: opanowany został Trybunał Konstytucyjny, media publiczne prowadzą nieustanną agitację polityczną, teraz czas na sądy. Lecz jest jeszcze jedna siła, z którą trzeba się liczyć - naród lub jak kto woli - opinia publiczna. Oczywiście nie cała, lecz ta jej część, która daje nadzieję na pójście do urn i zagłosowanie na partię zbawicielkę. Ale spokojnie - i z tym sobie nasi zarządcy poradzą. Już częściowo to robią. Propaganda w mediach publicznych to nic innego, ja wyraz niskiego mniemania o intelekcie swojego elektoratu i jego prawie do samodecydowania. Jednak nawet jeśli rzeczywiście intelekt ten nie ogarnia złożoności życia społecznego to odpowiedzią powinna być edukacja, a nie manipulacja.
Ustanowienie protektoratu nad społeczeństwem i odebranie mu realnego wpływu na władzę jest niewątpliwie najtrudniejszym do realizacji zadaniem na drodze do nowego Porządku. Nie sądzę zresztą, aby obecna lub przyszła władza radykalnie zapędziła się w tym kierunku - jakaś forma demokracji na pewno zostanie. Problem jednak w tym, że obecni zarządcy są bardzo pesymistyczni w ocenie naszych zdolności w zakresie samostanowienia i współudziału we władzy. Oczywiście wiedzą i akceptują, że należy wsłuchiwać się w głos ludu i jego potrzeby, choćby ze względu na miłość bliźniego, ale - na miły Bóg - nie można ludziom, którzy przez 26 lat nie potrafili wybrać porządnej władzy pozwalać na decydowanie o sprawach strategicznych gospodarczo i fundamentalnych ideologicznie. I znowu, choć taka opinia nie wybrzmiewa wprost z ust naszych rządzących, nietrudno odgadnąć po ich działaniach, że tak właśnie myślą. Czym bowiem jest zmiana ordynacji wyborczej albo ograniczenie liczby kadencji wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, jak nie przejawem niewiary w możliwości podejmowania racjonalnych decyzji przez ciemnego luda? Elektorat zagłosuje na cwaniaków z lokalnego układu, omamiony przez ich banalne triki. Zamiast więc z ciemnego luda zrobić oświecone społeczeństwo PiS proponuje stworzyć jedynie oświeconą elitę. Nie wiem, czy to niecierpliwość połączona z lenistwem, czy pesymizm. Jedno jest pewne - partia rządząca nie ma zamiaru pomóc nam w tym, abyśmy dojrzeli do demokracji. Nie chce nam pozwolić na współdecydowanie o naszym państwie, na budowanie społeczeństwa obywatelskiego, na decydowanie o własnym losie. Zamiast tego poszerza obszar wolności - własnej wolności, zabierając tę wolność nam. Nie ulega wątpliwości, że III RP do roku 2015 była państwem niedoskonałym. Demokracja, państwo prawa, równość wobec prawa, sprawiedliwość - były w wielu miejscach fasadowe. Na państwowym majątku uwłaszczała się oligarchia. Narastały nierówności społeczne, a w pogoni za dobrobytem zapomnieliśmy o solidarności. Ale niewykluczone, że jeszcze trochę, a ton życiu społecznemu nadałoby pokolenie nieskażone PRL-em i wcześniejszymi tragediami historii. Tymczasem jednak historia nie daje o sobie łatwo zapomnieć.