2791
BLOG
Euro-konstytucyjne oszustwo
BLOG
Zug-zwang, to pozycja w szachach po której każdy następny ruch prowadzi do katastrofy. Nie wiem czy kanclerz Merkel już to wie i udaje, że walczy, czy naprawdę jeszcze szuka cudownej obrony przed swoim politycznym Zug-zwangiem. Chyba jednak wie, sądząc po fałszywej retoryce jaka towarzyszy debacie przed szczytem Unii. Zwolennikom federalnej Europy coraz trudniej o przekonujące argumenty a coraz łatwiej o demagogiczne tyrady. Antyniemieckie fobie w dyskusji z Polską, dyktat kapitalistów w Wielkiej Brytanii. Pierwszym grzechem niedomówień w Polsce jest sprowadzanie całej dyskusji do kwestii głosowania. Warto przypomnieć, że mówimy tu o czymś więcej – o traktacie europejskiej unifikacji. O para federalnym systemie z jednym ministrem spraw zagranicznych, z przewodnictwem dłuższym niż pół roku, z regulacjami unijnymi sięgającymi wewnętrznych regulacji prawnych, gospodarczych i administracyjnych. Ba, jeszcze miesiąc temu projekt zakładał zastąpienie narodowych symboli flagą i hymnem UE. 25 państw jedna głowa i jedna decyzja. Tak, to ten sam projekt, który raz już wyborcy we Francji i Holandii odrzucili. Dziś silni zwolennicy federacji chcą go narzucić tylnimi drzwiami. Nie jako konstytucje ale jako traktat przyjmowany przez poszczególne rządy. To pozwala politykom obejść referenda i narzucić wyborcom coś czego sobie nie życzą. System głosowania jest niewątpliwie ważnym elementem w całej tej operacji, ale nie jedynym spornym punktem. Nie mniej wątpliwości od Polaków mają Anglicy, którym ciężko jest zaakceptować koncept para-konstytucji bez pytania o zdanie wyborców. Warto przypomnieć, że wszystkie brytyjskie partie opowiedziały się w przeszłości za referendum. Jedynym zwolennikiem „siłowego” wprowadzenia traktatu był Tony Blair. Gordon Brown twierdził, że nie zgodzi się na rezygnacje z symboli narodowych bez powszechnego głosowania. Brytyjczykom, dla których wolność gospodarcza pozostaje wartością nadrzędną, trudno jest też pogodzić się z wpisaniem prawa do strajku jako jednego z naturalnych praw obywatelskich. Dla konserwatystów z kolei nieakceptowane są rozporządzenia dające UE nadrzędne prawo w kwestiach wewnętrznej administracji. Chociaż niemiecka prasa w dyskusji z Brytyjczykami nie podpiera się antyniemieckimi fobiami, ale federaliści uruchomili już francuskie związki zawodowe oskarżające laburzystów o anty robotnicze nastawienie i zwalczanie traktatu w imię interesu klasy posiadaczy. Nie kijem go to pałą. Polski rząd, przy całej swojej nieudolności w odpieraniu kontr argumentów i nieporadnym poruszaniu się po europejskich salonach, jedną rzecz rozumie – decyzje, które zapadną na tym szczycie określą naszą pozycje w Europie na lata. Traktat jest prostą drogą do wprowadzenia jednej konstytucji europejskiej. Większościowe decyzje będą dotyczyły nie tylko polityki zagranicznej – gdzie nasz głos w sprawie Ukrainy nie byłby już pewnie słyszalny, a nasze wojska do Iraku pewnie już nie pojechałyby. Polska musiałaby pewnie zgodzić się na socjalne rozwiązania Europy, do tego doszłyby tak kontestowane w Europie Środkowej obyczajowe regulacje. Po prostu zabrakłoby nam głosów na zablokowanie tych rozwiązań. Nie oceniając tu nawet jaki system społeczno-polityczny jest lepszy, jedno wiemy, wiele z rozwiązań starego kontynentu nie jest mile widziane w naszej czy brytyjskiej części Europy. Narzucenie tych praw i przepisów bez referendum i szerszej dyskusji jest groźnym, antydemokratycznym posunięciem. I nie trzeba mieć antyniemieckich fobii, żeby z podejrzliwością patrzeć na nerwowe próby narzucenia Europejczykom jednego systemu prawnego.