Hasło NO SOPA, NO PIPA znane jest w sumie większości tylko z internetu. Podobnie jak ACTA. O tym ostatnim zacżęto mówić dopiero kilkanaście godzin temu. Polska ma podpisać 26 stycznia owe ACTA. Co to jest? Poszukajcie. Mnie bawi/przeraża brak powszechnej informacji o sprawie i próby omijania tematu przez osoby i urzędy, które o sprawie informować powinny.
Pułkownik Przybył strzela sobie w pysk (pudłuje), dziennikarze nie reagują, Palikot pali świeczki zapachowe w sejmie - proszę Państwa, to są istotne informacje z kilku ostatnich dni. Nie pisze i nie mówi się o międzynarodowej umowie ACTA, według której nie będzie już potrzebny sąd, by uznać kogoś za pirata.
Na facebooku pojawiły się już dziesiątki stron protestu, strony instytucji państwowych są blokowane, ale na szczęście są w polityce osoby, które o ACTA jednak mówią. Na przykład pan Buzek:
Tak, w lutym, czyli po przysłowiowych ptakach. Są też osoby i media, które problemu nie widzą. TVN24 dopiero wczoraj wieczorem zaczął pisać o ACTA, jak zostały zaatakowane strony prezydenta, sejmu etc. Ale czy aby na pewno, był to atak? NIE.
Serwis Ministerstwa Kultury padł nie dlatego, że wyłączyli go "hakerzy", tylko dlatego (a przynajmniej tak to wyglądało), że wyczerpały się limity transferu zakupionego tam łącza - pisze na swoim blogu prawnik i webmaster Piotr Waglowski.
To ja się pytam - taka bieda w kraju, że pieniędzy nie ma na opłacenie transferu?! Cała Polska i Europa późną nocą zaczęła odwiedzać stronę sejmu? Litości! Paweł Graś mówi to samo - strony padły, bo są popularne. Żenujące.
Akcja dezinformacja została rozpoczęta. To, co dzieje się w cyberprzestrzeni, to tylko mała próbka tego, co mogą zrobić osoby, które znają się na rzeczy. Czekam, aż prezydent wprowadzi stan wojenny z tytułu cyberataku. Pytanie tylko, kto dłużej wytrzyma. Atakującym znudzi się hackowanie witryn, czy rządzącym i mediom udawać, że się nic nie dzieje.
