Ponizszą historie usłyszałem podczas odwiedzin na "wystawce"z Małżonką.
Nie wiem czy jest autentykiem, czy jedną z nowych legend miejskich.A zatem...
Wiejski patrol policji jechał niespiesznie przez,a jakże- wieś.
Nagle, samochód przed nimi zaczął slalom drogowy.
Właczyli koguta, sygnał i wezwali kierowcę do zatrzymania.
Nic z tego, ten uparcie dalej szył zygzakiem po całej szerokości.
Bohaterscy stróże prawa poświęcając blacharke radiowozu zepchnęli delikwenta do rowu.
Wyskoczyli z wozu, tymczasem kierowca zaczął gramolić sie z auta bełkocąc coś pod nosem.
-i co panie kierowco , się piło?
-że cooo?(mężczyzna ledwo trzymał sie na nogach)
-to dmuchniemy w alkomacik, tylko bądz pan grzeczny.
-jaa, grzeczny, do doomu, szybko.
-ale najpierw dmuchniemy, Józek(nazwę tak policjanta)podaj alkomat
Mężczyzna mimo ogólnego braku koordynacji, dmuchnał w przyrząd i.... zero, przecinek zero!
-co za cholerstwo, wezwij lotną, oni na pewno maja sprawny alkomat.
Przyjechała Drogówka, jednak alkomat znów wskazał zero.Policjantom zaczęły puszczac nerwy.
-cos k..... ćpał, stary narkomanie?!
-jaa nniic
-nie pieprz, chłopaki dawajcie narkotest.
Delikwent musiał polizać kilka narkotestów i ..... nic!
-COŚ K.....ĆPAŁ?
Posterunkowy nie zdzierzył i przyłozył kierowcy słuzbówką po plecach, ten padł i nie ruszał się.
Policjanci wpadli w panikę , szybko sie jednak opanowali i pojechali do szpitala.
Tam, po pierwszym badaniu krwi okazało sie że pechowy kierowca był nieświadomy poczatków cukrzycy i miał.....hipoglikemię.
-