Tomasz Szymborski Tomasz Szymborski
767
BLOG

Glossa i mity

Tomasz Szymborski Tomasz Szymborski Polityka Obserwuj notkę 5

Głośno o Solidarności Walczącej. Ostatnio głównie przy okazji wydania książki Igora Janke „Twierdza”. Zapewne nigdy się nie dowiemy, jaki był stopień infiltracji SW nie tylko przez sowieckie służby specjalne, ale również np. wschodnioniemiecką Stasi czy czechosłowacką StB. Trzeba założyć, że takie były. I nie zawsze działacze Solidarności Walczącej z tych potyczek wychodzili z tarczą.

Książkę polecam równie gorąco, jak jej recenzję Mirka Lewandowskiego na portalu Konferderat.pl Zwróciłem uwagę na fragmenty:

„Gdy chodzi o obce służby, to oczywiste jest zainteresowanie Solidarnością Walczącą ze strony służb sowieckich (zarówno cywilnych, jak i wojskowych). Sowieckie służby cywilne musiały inwigilować SW choćby z tego powodu, że Kornel Morawiecki był jednym z inspiratorów „Posłania do narodów Związku Radzieckiego i krajów Europy Wschodniej”, przyjętego przez I Zjazd NSZZ „Solidarność” 8 września 1981 r. Drugim powodem zainteresowania SW ze strony KGB musiała być działalność Autonomicznego Wydziału Wschodniego, utworzonego w ramach SW w 1988 r. „Rozpoczęli organizację szkoleń dla działaczy z różnych części Związku Radzieckiego. Organizowali szkolenia drukarskie, radiowe, uczyli ich zasad konspiracji” (str. 257). Niestety autor nie skorzystał z okazji, aby opisać w sposób bardziej szczegółowy działalność „legendarnego” Wydziału Wschodniego (na str. 257-258 mamy trochę więcej informacji, ale dotyczą one już roku 1990), zakładając jednak, że Wydział Wschodni rzeczywiście miał od 1988 r. kontakty na terenie Związku Sowieckiego, to musiało to zaowocować odpowiednimi działaniami KGB, „ochraniającymi” określone środowiska w Sowietach.
Igor Janke w kilku miejscach napisał, że SW przerzucała ulotki (drukowane w języku rosyjskim) za mury koszar wojsk sowieckich stacjonujących na Dolnym Śląsku (np. str. 43 i 277). To z kolei musiało powodować odpowiednie działania ze strony GRU. Taka jest po prostu metoda działań tego typu służb.”
 
 
Niedawno usłyszałem ciekawą historię, która może świadczyć nie tylko o infiltracji struktur Solidarności Walczącej przez GRU czy KGB (wtedy), ale także o wywiadowczym wykorzystaniu tychże kontaktów. Na początku lat 90. ub. wieku do Romana Huli, który był wówczas komendantem wojewódzkim policji w Katowicach przyszła pewna działaczka Solidarności Walczącej, i zrobiła karczemną awanturę. O co? Otóż pewien dysydent z ZSRR miał problemy z uzyskaniem karty stałego pobytu w Polsce. Hula, który uznał że skoro taka persona „klamkuje” za obywatelem zza wschodniej granicy, ręcząc za jego opozycyjną kartę niemalże słowem honoru, zdecydował się nagiąć procedury i bez sprawdzenia w UOP, polecił wydać kartę pobytu.
 
Po roku Rosjanin zniknął z Polski. Wyjechał do Niemiec. Okazało się bowiem, że po dokładnym sprawdzeniu życiorysu tegoż „repatrianta” zaczęło pojawiać się coraz więcej pytań. Nie ma stuprocentowej pewności, że do jego wyjazdu doszło, bo zorientował się, iż jest pod czujnym okiem kontrwywiadu UOP. Faktem jest, że mężczyzna zniknął w ciągu jednego dnia.
 
- Chcieliśmy gościa przesłuchać, bo mieliśmy dowody na to, że to agent sowieckich służb. Klasyczny nielegał. Na dodatek nie miał działać w Polsce, ale w Niemczech. Nasz kraj był tylko punktem tranzytowym i legalizacyjnym dla jego spreparowanego życiorysu. Nasze zainteresowanie przyśpieszyło jego wyjazd, bo zapewne miał w Polsce siedzieć do czasu uzyskania obywatelstwa, a następnie jako „Polak” wyjechać w świat i zniknąć z pola widzenia służb specjalnych, wtopić się w tłum. I czekać – relacjonuje oficer kontrwywiadu.
To tylko opowieść, którą mozolnie próbowałem zweryfikować. Ciekawa, nieprawdaż?
 

szymborski[at]gmail.com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka