trescharchi trescharchi
1121
BLOG

Łotwa przyjmuje euro.

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 52

 

 

Powszechnie mówi się, że żyjemy w czasach pełnych polityków oglądających się wyłącznie na sondaże. Każda reforma, każda próba naprawy czy usprawnienia działania państwa może zostać zastopowana, jeśli partyjni analitycy wytrzeszczający oczy na słupki poparcia powiedzą „stop”. Zdarzają się jednak wyjątki; na tyle rzadkie i niezwykłe, że warto o nich napisać.

Od 1 stycznia 2014 roku Łotwa stanie się oficjalnie kolejnym członkiem strefy euro. Europejskie instytucje finansowe rozpływają się w pochwałach; oto kolejny, po Estonii i Słowacji kraj z dawnego bloku sowieckiego jeszcze mocniej integrujący się z Europą. Łotewski rząd zdecydował się zmienić walutę pomimo wciąż zmniejszającego się poparcia społecznego dla tego pomysłu. O ile jeszcze na wiosnę 33 procent Łotyszy chciało być w strefie euro, to obecnie wynik ten wynosi 20 procent. Trzykrotnie więcej obywateli do strefy euro wejść sobie nie życzy i domaga się pozostania przy krajowej walucie. Rząd jednak większości nie posłuchał.

Można rozpatrywać sprawę w dwóch aspektach. Owszem, rząd jest reprezentantem społeczeństwa i ma prawo w jego imieniu podejmować większość decyzji dotyczących wspólnego dobra, jakim jest państwo. Warto zapytać, czy decyzję o takim ciężarze gatunkowym – oddziałującą przecież na każdy element życia społecznego – powinno się pozostawiać wyłącznie w rękach polityków, związanych interesami, ambicjami i obietnicami z Unią Europejską? Moim zdaniem nie. Z drugiej wszakże strony, rząd został wybrany przez niezbędną większość Łotyszy; jeśli teraz ta większość (liczniejsza skądinąd niż przy wyborach) ma w kluczowej sprawie inne zdanie niż politycy, to przy kim powinien być głos decydujący?

Referendum w takich kwestiach powinno być obligatoryjne. Społeczeństwo ma prawo wypowiedzieć się gremialnie. Pod jednym warunkiem, praktycznie niespełnialnym w polskich warunkach – referendum musi być poprzedzone rzetelną debatą publiczną polityków, rozważeniem wszystkich za i przeciw. Uczciwą informacją o tym, co możemy zyskać, a na czym możemy stracić. Naturalnie to marzenia ściętej głowy; jeśli kiedykolwiek dojdzie do referendum nad Wisłą, rząd będzie poświęcał grube miliony złotych na tandetną, kolorową i nachalną promocję pod ogólnym hasłem „będzie super”, opozycja pokoloruje świat na czarno, roztaczając iście kasandryczne wizje, niewiele mające wspólnego ze zdrowym rozsądkiem.

Trudno się wobec tego spodziewać, by w naszym wypadku było inaczej niż u przyjaciół Łotyszy. Pewnikiem zostaniemy postawieni przed faktem dokonanym (oczywiście dla naszego dobra) i kolejna okazja do uzdrowienia debaty publicznej przejdzie koło nosa.

Chociaż co ja piszę. Z tymi ludźmi, którzy są obecnie u władzy – od prawa do lewa – jakakolwiek debata publiczna to mrzonka.

trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka