W najnowszym "wSieci" Marek Pyza pisze, że czarne skrzynki zostały sfałszowane. Przywołuje opinie prof. Anny Gruszczyńskiej-Ziółkowskiej i jej referat w którym stawia tezę, że ingerowano w zapis i podaje przykłady, analizując nagranie i poszczególne słowa. Jest to ciekawe i zastanawiające, jednak nie powinno się na okładce stwierdzać kategorycznie takich rzeczy.
Podoba mi się, że naukowcy, którzy postanowili przeprowadzić badania w swoich dziedzinach biorą pod uwagę, że mogą się pomylić. Nie robi tego strona rządowa.
"W opinii uczonej odczyt nagrania jest zawsze sprawą subiektywną. – Dlatego ja też mogę się w swojej ocenie mylić. Nie zmienia to jednak faktu, że właśnie z tego powodu nad odczytem zapisów powinny pracować rzesze ludzi, a z tego, co wiem, w Polsce nad nagraniem pracowały bardzo małe grupy, czy nawet pojedyncze osoby – wyjaśniła prof. Gruszczyńska-Ziółkowska."
Badania opisane we "wSieci" są ciekawe i zastanawiające, jednak pani profesor jest muzykologiem i nie wiemy czy zna się na odczytywaniu rejestratorów głosu, jednak z pewnością ma świetny słuch i poznaje intonacje i inne rzeczy związane z ludzkim głosem.
Ciekawy głos w dyskusji. Szkoda tylko, że Polacy nie potrafią o Smoleńsku dyskutować.
W sprawie katastrofy pod Smoleńskiem trzeba po prostu zachowywać czystość umysłu i zdrowy rozsądek, bo nie jest tak trudno stwierdzić co na pewno się nie wydarzyło.
Gratulacje dla profesora Cieszewskiego, że potrafił przyznać się do błędów w badaniach.
Mam nadzieję, że w końcu skończy się wojna zwolenników pancernej brzozy ze zwolennikami zamachu i przeprowadzi się prawdziwe i bezstronne badania katastrofy, ponieważ nauka jest bezstronna, co jednak w Polsce nie wychodzi.
A temat katastrofy smoleńskiej przestanie być tematem tabu.