Parę zdań tylko - na większy wysiłek intelektualny podmiot nie zasługuje - o tym co się dzieje za przyczyną i wokół pani poseł Joanny Kluzik-Rostkowskiej - od minionego piątku, niezrzeszonej. Jak słusznie prognozowałem, od momentu ogłoszenia tej wieści hiobowej, pani poseł jest najgoręcej pożądanym gościem wszystkich bez mała mediów - od stacji telewizyjnych począwszy, przez rozgłośnie radiowe, portale internetowe, na tygodnikach opinii i wszelakiej maści dziennikach zakończywszy. Wywiady - jeden do drugiego podobny niczym dwie krople wody - najkrócej charakteryzując - są o niczym. Tymczasem całe szeregi, niczym niewzruszone, zabiegają ile tylko sił o względy wyżej wspomianej persony.
Modnie tu zwany "mainstream" marzy o utworzeniu przez panią poseł partii "do zjedzenia", o roboczej już nazwie "PiS-light". Jakby mimochodem, półgębkiej, niechcący, ten i ów poseł PO zaprasza ją do swojej partii. Całą gębą - dla odmiany - posłowie PSL jak jeden mąż, widzą panią poseł J. Kluzik-Rostkowską i jej koleżankę niedoli, w swoim ugrupowaniu. Pan europoseł (wybrany z list PiS-u, również) Marek Migalski na swoim blogu w S24, dostrzega nawet cechy przywódcze pani posłanki. A najdzikszy chichot mnie opanował, gdy usłyszałem słowa b. doradcy ś.p. prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego - Ryszarda Bugaja, gotowego wesprzeć panią poseł J. Kluzik-Rostkowską w tworzeniu umiarkowanej partii konserwatywnej jako mu bliskiej! Że co??? On - socjaldemokrata, ideowy lewicowiec, twórca i szef skrajnie - jak na polskie warunki - lewicowej Unii Pracy (powstałej m.in. na gruzach PZPR-u), że bliski mu umiarkowany konserwatyzm?!
I kto jeszcze, kto da da więcej! Kto okaże się strawniejszy, a kto milszy u boku stanie - licytacja trwa bez końca! Nikt nie baczy, że to przede wszystkim ona - pani Joanna Kluzik-Rostkowaska - nie tak dawno dokładała wszelkich starań, aby nie kto inny, a Pan Prezes w całkiem nowym "opakowaniu" - i jak było wiadmo dla myślących od dawna, a i czas pokazał - całkowicie i z pełną premedytacją kłamliwym, "kupiony" był przez kilka milionów Polaków jako o mało co prezydent. Ta powszechna amnezja jest niezrozumiała, niewytłumaczalna i nieznośna!
Na szczęście, coś podskórnie czuję - obserwując te ostatnie dni kilka - że los pani poseł Joanny Kluzik-Rostkowskiej, et consortes, nie odbiegnie zbyt daleko od (nie)doli niedoszłego "premiera z Krakowa" - a dziś tylko męża najbłyskotliwszej z błyskotliwych - posłanki największej partii opozycyjnej.
Tylko - czy to aby na pewno dobrze?