Tak jak myślałem, SN niespecjalnie przejął się wyrokiem TK i skierował sprawę słynnych ułaskawieńców do ponownego rozpatrzenia. W sumie nic im raczej nie grozi, wszak Prezydent już dawno uznał, że są winni ale karę za ich grzeszki trzeba im darować i skorzystał z Prawa Łaski zanim zapadł prawomocny wyrok. To był przedsmak prawniczej łobuzerii, jaką od samego początku wykazuje się obecna władza i co jak do tej pory kosztuje polskich obywateli kilka miliardów złotych z tytułu nałożonych na Polskę kar.
Wracając do ułaskawieńców, prawnicza bandyterka Prezydenta dała im coś więcej, niż wolność. Dała im możliwość kandydowania do Sejmu i sprawowania publicznych funkcji, co by nie było możliwe w przypadku, gdyby Prezydent nie 'uwolnił' sądów od spraw swoich partyjnych towarzyszy i skazał ich prawomocnym wyrokiem.
Szkoda, że SN tak długo zwlekał z decyzją, czekając na ruch Trybunału Kulinarnego, który był zajęty wewnętrznymi waśniami i dopiero decyzja SN zobilizowała to ciało do zebrania się w pełnym składzie. To też dobitnie pokazuje czym jest dzisiaj TK. Sprawy Polski i Polaków są dla obecnych sędziów TK nieistotne i dopiero realne zagrożenie dla swoich partyjnych kumpli spowdowało, że TK zebrał się, by wydać korzystny dla tych kumpli wyrok. Wyrok, który tak jak przypuszczałem nie będzie miał jednak wpływu na decyzję SN. SN nie może ingerować w decyzje Prezydenta dotyczące ułaskawienia ale to nie oznacza, że sąd nie może doprowadzić procesu ułaskawieńców do końca i skazać ich prawomocnym wyrokiem. Dla mnie od początku było oczywiste, że może. Niestety, ta opieszałość spowodowała, że ludzie ci mogli przez dwie kadencje pracować tam, gdzie dopuścili się czynów, za które usłyszeli zarzuty. A można ich było wysłać na zieloną trawkę już kilka lat temu.
