Jan R. to nie boss mafii Kulawy.
Google usłużnie podsunie wam: jan r. alarmy bombowe.
Na internecie możecie znaleźć wiele wzmianek na ten temat;
wzmianki na stronach policji już zostały pousuwane, lecz gdzie indziej jest ich jeszcze wiele.
Jeśli zapytacie google, usłużnie podsunie wam:
http://www.polskatimes.pl/artykul/3712242,alarmy-bombowe-w-calej-polsce-ewakuacja-urzedow-ministerstw-i-sadow,id,t.html?cookie=1
Właśnie 12 stycznia w calym kraju było ponad pół tysiąca alarmów bombowych;
Jan R., student UW jest podejrzany raptem o jeden z nich - w Centrum Nauki Kopernik, na imprezie Gazety Wyborczej.
Rzecz działa się kwartał temu. Dzisiaj nikt nie wie, jak się z niej wycofać.
Ani sam delikwent (aresztowany i poturbowany, odmówił zeznań, co kosztowało go na początek dwie nocy w Pałacu Mostowskich; dzisiaj okazuje się, że z zatrzymanych oficjalnie do ekspertyzy komputerów oficjalnie dotyczy to jednego, pozostałe po prostu z mieszkania podczas rewizji znikły , abstrahując od sprawy licencji na wszystkie posiadane pliki), ani policja, nieprzyzwyczajone, że namierzony kandydat na kolejny sukces policji zamiast grzecznie się przyznać, odmawia oświadczeń, ani prokuratura, która owszem 12 stycznia miała alarm, lecz sprawca rozpłynął się w cyberprzestrzeni, i nikt nie neguje, że nie jest to Jan R., ani same władze uczelni (to od nich pochodziły "źródła operacyjne", czyli po prostu donos).
No cóż, po nastęþnym kwartale źródeł będzie zapewne jeszcze mniej.
Jeśli sprawa was interesuje, ściągajcie pozostałe z internetu, póki czas.