Sarmacjusz Gromicep Sarmacjusz Gromicep
170
BLOG

Archetyp Sarmacki jaki jest, każden z nas… czuje. A czasem i rezonuje? Lub nie.

Sarmacjusz Gromicep Sarmacjusz Gromicep Kultura Obserwuj notkę 0

„(…) Na pewno wielu ludzi radzi sobie z alienacją i samotnością przez całe życie bez jakiegokolwiek rozwoju czy zmian, ale inni wykorzystują ten czas na bycie „ukrytym bohaterem”. Prowadząc na zewnątrz życie niczym nie różniące od dotychczasowego, obmyślają nowe plany i rozważają alternatywy. (…)”

Wyrwane z kontekstu z „Nasz wewnętrzny bohater” Carol. S. Pearson, Rebis 1995

Sarmat(k)a*, czyli obecnie kto? No właśnie cały w tym ambaras, że każden rozumie to inaczej. Ba, najczęściej zaś opinie polaryzują się nawet podobno tak żywiołowo, że gdzie 2 sarmatów, tam 3 opinie i kopa powodów, by dać sobie z kopa, wziąć się za podgolone łby i na szabelki . Lub cepami i sztachetami ochoczo nawzajem pomacać.  A cały nasz archetyp sarmacki, działa na rzeczonych potomków antycznych vel współczesnych sarmatów, niczym biało-czerwona płachta na byka. Klękamy przed przeczystym majestatem albo w reakcji pomijającej płaty czołowe szajby, bierzemy od razu na rogi.

 Czyli kop w jaja i z podgolonej bańki na „się ma” - veni, vidi, vae victis - ergo bibamus  - i „nara”.

 Polski współczesny nasz chłop* żywemu adwersarzowi nie przepuści, a jak się jaki napatoczy, to z życiem nie uści… chciałoby się parafrazować stereotypowo naszej ojczyzny kulturowe rachunki krzywd…

A nawet, jeśli gra w nas pieśń sarmackiej duszy(czy jak kto woli psyche), to PRL urżnął nam kultrową urawniłówką kwiat i ducha narodu i na robotniczo chłopskich korzeniach zaszczepił nam nowe pokolenie Panów,

 na których widok autor niesławnego Liber Chamorum, imć Trepka, przewróciłby się dawno w grobie, albo nie mogąc zdzierżyć, bodaj i z niego wstał, by w słusznym gniewie bić po mordzie potomków Chamów.

Lub ruszył na ich czele na prać wrogów Serenissima Res Publica Poloniae. Bij zabij, kto w Boga wierzy :D

Ale z drugiej strony, a może właściwie to nawet i trzeciej, gdy z dowolnego powodu zrobi się kulturalny krok w tył i zaczyna obserwować naszą psychologiczną polaryzację wewnętrznej tożsamości narodowej - z  wewnętrznego lub zewnętrznego dystansu… To z zabełtania naszej kulturowej polaryzacji białych i czerwonych wcale nie wychodzi w większości róż (we wszystkich odmianach tęczy, patrz strona V Rzeczpospolitej na fejsiku – nie moja, żeby było jasne ;). Albo przynajmniej, nawet jeśli daje na powierzchni troszkę naturalnej, uroczo swawolnej różowej pianki, to nie dajmy się zwieść, bo pod spodem burzy się krwawa piana.

I biada tym, którzy zwiedzeni kolorowymi bąbelkami na wierzchu, na owego biało- czerwonego bełta próbują wywierać siłą kulturalny nacisk z zewnątrz. Prawa sarmackiej hydrostatyki & reaktywnego kulturkampfu są proste i jasne jak budowa śruby. Zauważono to już dosadnie w internetach (nie wchodź, jeśli subtelny(a)ś z natury i obyczaju)

Takie nasze orientalne, od Sasa do Lasa cyklofreniczne… sarmackie Dao.

Powoli przypominamy sobie i tłumaczymy młodym pokoleniom nasze symbole.

O uwagę młodych walczące.

Ot miły dubstepik, by zanęcić tych, którzy w rodzinie nie mieli bezpośredniego kontaktu z tematem, o którym się nie mówi… nieprawdaż? Porównaj z wersją dla inaczej motywowanych:

W chwili obecnej nasze „mądre głowy” próbują sobie psychologicznie poradzić z własnymi projekcjami Islamu ante portas, vel wizjami Kalifatu Europy.

Oj tam, oj tam - Nihil Novi. Co tam Euro-Afganistan, jeśli nasz „żywioł emigracyjny”, zrobi Europie zamiast łaskawej laski – Lachistan? Potrzebujemy do tego jedynie dobrego socjala dla płodnego pokolenia z sarmacką fantazją i podtrzymania ducha kulturnego we własnym centrum, jak i na kresach. Zarówno w kraju, jak i w Lachoeurodiasporze. Patrz statystyki urodzin polskich, w krajach EU, gdzie socjal realnie jest godny, w odróżnieniu od obecnego systemu gnębienia płodności III RP.

Ale jak zwykle odfruwam w dygresje. Jeśli kogoś interesują, zawsze mogę o tym kolejną notkę ciachnąć, a do rzeczy mi trzeba. :-)

Archetyp Sarmacki, jest niczym kulturowe zwierciadło Twardowskiego. Kto w nie zajrzy, może się zdziwić, jakim siebie w nim ujrzy i nieźle poturbować. Lub nie zobaczyć nic.  I mimo tego, że zwierciadło to jest pobite, a obraz daje cokolwiek alegorycznie fragmentaryczny i szyty grubymi nićmi stereotypów; to jednak jest to równocześnie źródło naszych lęków i wyparć, jak i termonuklearnej woli ku mocy manifestacji archetypów.

Manifestacji naszej nieświadomości zbiorowej, językiem i kulturą wychowania uwarunkowaną, mamy wiele. Niektóre wspierają lub częściowo zawierają sarmacki sznyt. Inne są mu zupełnie obojętne lub wprost przeciwne.

Oto pytanie więc do każdego z nas:

Czy ów „Wewnętrzny Sarmata*”, to „kulturowy obraz” nam zupełnie obojętny i nierezonujący? Czy straszy swym wąsatym cieniem w najgorszych koszmarach „polskiego piekiełka”? Czy też raczej odwrotnie?

Budzi w nas moc i żar, by bić psubratów wszelakich (oby zewnętrznych ;-). Daje siłę naszym ramionom do codziennej orki doczesnej na gospodarce i podlewa fantazje niczym winko z oleum konopnym imć Zagłoby.

I jest to Gniew Boży, że tak to czujemy.

I jest to Łaska Boża, że tak to czujemy.

Lub nie.

Każdemu wedle własnej woli i swawoli :-)

Niezależnie czy wolimy sięgnąć gwiazd dziejową sprawiedliwością i prawem, czy lewem.

 

Jak więc rozpoznać czy rezonuje w nas sarmacka ścieżka?

 

 No cóż. Wyjdź z miasta. Spójrz w bezchmurne niebo, złap perspektywę i … Do DZIEŁA!

 Gwiazdy to w końcu nasze sarmackie przeznaczenie :-)

„(… )Nie wspaniały zatem świat XXV wieku imponuje mi najbardziej, nie technika, nie sposób odmalowania ani wyobraźnia Bestera – ale filozofia człowieka w tej książce. Według tej filozofii wejście w kosmos, pomiędzy gwiazdy jest przeznaczeniem człowieka tak samo naturalnym, jak wejście do wody. Człowiekiem jest istotą o nieobliczalnych możliwościach, trzeba tylko znaleźć do niego klucz. Trzeba – przypadkiem czy nie – trafić na zapłon, który uruchomi jakiś zakodowany program. Zauważmy, jak blisko stoi to przesłanie myśli Hoimara von Ditfurtha**, który w urządzeniu świata upatruje ścisłych więzi człowieka z wszechświatem, tak zdawałoby się obcym i niedostępnym. Czy każdy może pójść drogą Gullivera Foyle’a – przy założeniu, że ta droga istnieje i że da się nia pójść? Rzecz jasna, nie każdy. Jak takich ludzi rozpoznawać? Pewną wskazówką jest fakt, iż ich zamierzenia i sposoby realizacji odbiegają, łagodnie mówiąc, od normy. (…)”

Wyrwane z kontekstu z posłowia Marka Oramusa do A. Bester „Gwiazdy moim przeznaczeniem”, Solaris 2006

To co mnie tu chyba najbardziej ciekawi, to wasza odpowiedź na pytanie:

A ty czujesze swego Wewnętrznego Sarmatę?

A jeśli tak, to jak?

Sarmacjusz Gromicep

*Nie będę tutaj ślizgał się po psychologicznych wizerunkach sarmatek, aczkolwiek można by dżender epopeję rozpisać na temat polaryzacji i ewolucji obecnej wizerunku archetypowych sarmatek ;) Odstąpię tutaj pola współczesnym sarmatkom, jak się tu jaka napatoczy i pofolgować sobie ciętą ripostą wobec chłopa jełopa nie odpuści  ;-)

**Nieżyjący już twórca „Kreacjonizmu Ewolucyjnego”- intrygująca koncepcja zarówno dla kreacjonistów, jak i ewolucjonistów. Polecam zapolować na jego twórczość w najbliższej bibliotece.

Sarmacjusz Gromicep

P.S.

To do Partii Sarmackiej będzie należeć zawsze ostatnie słowo!

Obywatelski piewca V-tej Rzeczpospolitej Sarmackiej. Ojciec, ale nie dyrektor, ot liniowy zasób korporacyjny. Golec i nieposesjonat, ale pełen fantazji :-). Z wykształcenia prawniczego kryminolog, z doczesnej orki obecnej diler eksportowy. Nałogowy librofil, upośledzony wtórnie internetem... uparty jednakoż w próbie nauki ponownej posługiwania się poprawnego językiem polskim. Republikanin niekonserwatywny, humanista jaśnie i nader raźnie jaźnią oświecany. Pląsający poloneza z synchronicznościami. Dumnie i szumnie odnajdujący w sobie wszelkie wady archetypowego Sarmaty, mimo zdrowych, robotniczo-chłopskich korzeni. Cnót sarmackich nie chwaląc się usilnie poszukuję, a jak jakową "carpe jugulum" dopadnę, to chybcikiem zamanifestuję ]:-)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura