waldburg waldburg
1137
BLOG

36 trumien

waldburg waldburg Polityka Obserwuj notkę 22

 

zabić jak najwięcej - 36 trumien

z Luksoru na lotnisku w Zurychu.

Safwat Abdelghanni

 

Stephan Kopp

 

     Zginęło 68 osób. Napastnicy celowali do uciekających z broni maszynowej. Nie śpieszyło im się. Starali się zabić jak najwięcej. Jak na strzelnicy z tatusiami, którzy celują do blaszanych wilków, względnie zajączków, żeby wygrać pluszowego misia. Potem dobijali swoje ofiary pojedyńczo.

 
      Nikt nie miał prawa zostać przy życiu. Pochylali się nad leżącymi, strzelali w tył głowy, podrzynali gardła i wypruwali wnętrzności nożami.
 
      Sprawna rzeźnicka robota, Ci, co leżeli, trafili nawet nie wiedząc o tym do rzeźni. Nie mogli się bronić. Do Egiptu przylecieli nieprzygotowani. Nie mieli nawet noży.
 
      Nikt nie utrzymał się na nogach. Wszyscy leżeli pokotem z wyjątkiem paru osób, którym udało się ukryć za filarami świątyni. Należał do nich redaktor naczelny Neue Zürcher Zeitung Am Sonntag, Felix Müller z żoną. Ale pozostali byli bez szans. Ginęli metodycznie zarzynani. Starzy i młodzi. Kobiety, mężczyźni i dzieci.
 
      Monumentalny dziedziniec u stóp grobowca królowej Haczepsut wybudowanego 1500 lat przed naszą erą usłany był zwłokami. 
 
      Stephan Kopp, przedsiębiorca ze Szwajcarii, niczego nie zauważył. Był odwrócony tyłem do morderców, kiedy otworzyli ogień. Pierwsza salwa trafiła go w plecy. Kula szczęśliwie ominęła kręgosłup i płuca.
 
      Leżał w kałuży krwi obok żony. Zginęła pewnie w tej samej sekundzie trafiona w serce, ale za to się nie męczyła. Kiedy pochylali się nad nim bojownicy Allaha z Jamaa El Islamija, Kopp był nieprzytomny i to go uratowało.
 
      Wśród zabitych najwięcej było Szwajcarów. Trzydziestu sześciu. Znalazło się tam jeszcze paru Niemców i Duńczyków. Byli także Francuzi, Włosi, Anglicy, jeden Czech i nawet Bułgar, ale Szwajcarów zginęło najwięcej. Zrządzeniem losu kapryśnego.
 
      Asasyni w burnusach trafili akurat na nich. Gdyby spóźnił się autobus, który przywiózł ich do Luksoru, dokonaliby rzezi na kimś innym. Tylko przypadek sprawił, że traumę 36 trumien wystawionych w hangarze na lotnisku w Zurychu pamięta do dzisiaj cała Szwajcaria, a nie Szwecja, Japonia albo Polska.
 
      W innych krajach o masakrze też się mówiło, ale szybko popadła w zapomnienie. Znowu islamiści strzelali do jakichś turystów. Biura podróży obniżyły stawki i wakacje w Egipcie znowu stały się atrakcyjne.
 
      Po roku albo nawet i wcześniej wszystko wróciło do normy. Jak na filmach przyrodniczych o zwierzynie galopującej po afrykańskich równinach. Instynkt każe jej rzucać się do ucieczki przed lwami tylko kiedy te je gonią. Kiedy kozice widzą, że lwy dopięły swego i dzielą się jedną z nich, reszta stada przestaje uciekać i wraca do przeżuwania trawy. Jak gdyby nic sie nie stało. Stado oddalone ledwie o parę kroków od swoich zajętych spożywaniem kolacji prześladowców.
 
      Stephan Kopp zrobił wyłom w tej stadnej logice. W 14 lat po tym, co wydarzyło się w listopadzie 1997, wrócił do Luksoru, żeby w obecności kamery filmowej zapalić świeczkę w miejscu, w którym zginęła jego żona.
 
    W Egipcie dużo się zmieniło od tamtych czasów. Korespondentka telewizji szwajcarskiej w Kairze umówiła go z jednym z organizatorów rzezi. Po wiosennej rewolucji i upadku Mubaraka Jamaa El Islamija stała się legalną siłą polityczną. Nie musi obawiać się represji rządowych. Jej rzecznik  Safwat Abdelghanni wyraził zgodę na rozmowę z ofiarą masakry.
 
    Dokumentuje to film nakręcony przez szwajcarską telewizję. Jego wyjątkowość polega na tym, że jak sądzę, chyba nigdy do tej pory nikomu nie udało się sfilmować tak luźnej rozmowy kata z ofiarą. 
 
      Islamista Safwat Abdelghanni przychodzi na spotkanie z Koppem w towarzystwie swoich trzech brodatych kolegów z Jamaa El Islamija. Czterej mężczyźni z okazałymi brzuchami wypełniają niemal całkowicie przestrzeń mieszkania korespondentki. Najwięcej do powiedzenia ma rzecznik Safwat Abdelghanni.
 
Usta mu się nie zamykają, bo przecież i tak nie poczuwa się do winy.
 
      To był akt samoobrony, dopuszczalny przez islamskie prawo szarii. Do rzezi doszło z winy Mubaraka, który represjonował jego partię, przekonuje Abdelghanni.  Jamaa El Islamija  musiała wywrzeć wpływ na zmianę polityki i dlatego wybrała zamach na turystów. To przecież logiczne.
 
Dzięki turystom Mubarak utrzymywał swój reżym i tylko w ten sposób – zabijając niewiernych i osłabiając egipską gospodarkę – islamiści mogli zmusić go do ustępstw w akcie samoobrony.
 
    Twarz Szwajcara jest nieruchoma jak maska. Abdelghanni uzasadnia masakrę na niewinnych w obecności męża ofiary. W jakimś momencie przerywa jednak wywód. Zmienia temat i każe przetłumaczyć na niemiecki, że jest mu przykro z powodu śmierci żony rozmówcy. Brakuje mu słów i chce, żeby w Szwajcarii wszyscy zrozumieli, że islam nie popiera mordowania niewinnych.
 
      – To, co spotkało pana i pańską żonę, wydarzyło się z woli Boga – mówi.
 
      Reakcja Koppa jest wyważona. Powoli dobiera słowa starannie je wymawiając. Nie spuszcza przy tym oczu ze swojego rozmówcy.
 
      – Proszę przetłumaczyć panu Abdelghanniemu – zwraca się do korespondentki – że nie uwierzę w to, że rząd egipski nie wie, kto stał za rzezią w Luksorze. Mam na myśli rząd obecny, a nie Mubaraka. I niech pani doda jeszcze, że moim zdaniem pan Abdelghanni wie więcej, niż gotów jest nam powiedzieć.
 
 
 
waldburg
O mnie waldburg

By                                                                                                            

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka