waldburg waldburg
943
BLOG

Honor kapitana okrętu

waldburg waldburg Polityka Obserwuj notkę 22

 

 

 

 

Potknięcie kapitana Schettino stało się nieoczekiwanym tematem sporów jak świat długi i szeroki. Nie stroniący od alkoholu i pewnie także od narkotyków bon vivant wpadł przez pomyłkę do łodzi ratunkowej, zamiast trwać na mostku kapitańskim aż do jego zatonięcia.


Zamiast złamać sobie nogę albo obojczyk, złamał patos wyobrażeń szczurów lądowych na temat morskiej żeglugi.


Ale czemu właśnie kapitanowie okrętów skazani być mają na wolne od potknięć perfekcyjne umieranie? Dlaczego pierwszy po Bogu nie może splamić się byle jaką, czyli ludzką śmiercią?


Kto jest autorem scenopisu do tego kiczowatego przedstawienia? Lord Byron, Puszkin, Schiller, Lermontow? W powszechnym mniemaniu kapitan opuszcza pokład ostatni. Ma trwać na posterunku do końca ze względów moralnych dla podbudowania swojego autorytetu.


Ale czy aby na pewno? Czy może kryje się za tym coś innego?

 
Kapitan ponosi odpowiedzialność nie tylko wobec załogi i pasażerów, lecz przede wszystkim wobec pracodawcy – swojego armatora. To jemu musi dowieść, że jest godzien zaufania. Założę się, że do końca wieków średnich w krajach takich jak Anglia, Wenecja, Niemcy albo Hiszpania, dopóki nie rozwinęła się w nich dalekomorska flota handlowa oraz związane z nią bajeczne dochody, kapitanowie nie umierali na mostku z taką pogardą dla życia.


Skakali pewnie do wody jak reszta załogi. Dopiero później, jak sądzę, mniej więcej od XV wieku wraz z rosnącymi przychodami ich sytuacja stała się bardziej skomplikowana.

Jeśli udało im się dopłynąć do brzegu, musieli tłumaczyć się przed kupieckimi gildami. Ciążyło na nich odium zdrady. Dlaczego nie do końca walczyli o powierzone im mienie? Byli narażeni na utratę honoru, który w owych czasach był gwarancją zatrudnienia, przywilejów, zabezpieczenia dobrobytu dla nich oraz ich rodzin.


Romantyczni poeci chcieli być tacy jak oni. Dlatego zrobili z nich półbogów, wyniosłych pięknoduchów i übermenschów, którymi kapitanowie floty handlowej w głębi ducha pewnie nigdy nie byli.


Ale mit nieustraszonego wilka morskiego, który walczy do końca o życie swoich pasażerów, przetrwał do dzisiaj.


I dobrze.


Bez niego żegluga morska stałaby się niemożliwa.

 

waldburg
O mnie waldburg

By                                                                                                            

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka