Waldenar Waldenar
256
BLOG

Nocne blogerów rozmowy

Waldenar Waldenar Społeczeństwo Obserwuj notkę 16
Wiele osób coraz częściej wyraża swoje zdegustowanie poziomem wypowiedzi w Salonie24. Dominuje uzasadnianie tego chamstwem wypowiedzi czy ich agresywnym, prostackim tonem. Ja zdążyłem się już do tego jakoś przyzwyczaić i często udaje mi się tego chamstwa nie dostrzegać Usprawiedliwiam je ostrymi podziałami i konsekwencjami rzymskiego powiedzenia, że w szczęku broni muzy nic do gadania nie mają. A my som, jakie my som. I zabijać się możemy zarówno o marchewkę jak i wypisane na sztandarach szczytne idee, których niosący te sztandary nawet wyartykułować nie potrafią. Ponieważ jednak zabijanie sie wzajemne (tradycje mamy tu piękne!) do wzrostu dobrostanu zabijających się na ogól nie prowadzi, wiec w imię tego choćby dobrostanu warto czasem pogadać. No i z tym mamy kłopot, bo ani po chamsku, ani uprzejmie, byle sensownie gadać nie potrafimy. Refleksje powyższe naszły mnie po udziale w dyskusji pod notka, która dwa dni temu pojawiła się w S24. Poza nielicznymi wyjątkami wszyscy właściwie dyskutanci tak właśnie rozmawiali. Nie czepiam się komicznych niekiedy potknięć czy zarozumialstwa w wypowiedziach, ale chciałbym zapytać tych ludzi jak wyobrażają sobie oni jakąkolwiek rozmowę o sprawach społecznie ważnych. Z ludźmi o bardziej niż moje nieprzystających do ich własnych poglądach. Miałem zamiar zapytać o to we wspomnianej dyskusji, ale uznałem, ze problem jest na tyle ważny, ze warto poświecić mu notkę. Bo jeśli nie ma nas wszystkich szlag trafić, a Polska nie ma zostać - przez nas samych!! - podzielona, to musimy w końcu zacząć i na niewygodne czy nieprzyjemne tematy ROZMAWIAĆ.



Wiele osób coraz częściej wyraża swoje zdegustowanie poziomem wypowiedzi w Salonie24. Dominuje uzasadnianie tego chamstwem wypowiedzi czy ich agresywnym, prostackim tonem. Ja zdążyłem się już do tego jakoś przyzwyczaić i często udaje mi się tego chamstwa nie dostrzegać Usprawiedliwiam je ostrymi podziałami i konsekwencjami rzymskiego powiedzenia, że w szczęku broni muzy nic do gadania nie mają. A my som,  jakie my som. I zabijać się możemy zarówno o marchewkę jak i wypisane na sztandarach szczytne idee, których niosący te sztandary nawet wyartykułować nie potrafią. O tym pisał jużw przytaczanym w S24 wielokrotnie fragmencie listu do do Michaliny z Dziekońskich Zaleskiej [14 listopada 1862] Norwid. Pozwolę sobie zacytować  go tu raz jeszcze, bo wynikająca pewnie wrażliwości Norwida trafność jego uwag jest i będzie jeszcze długo aktualna.


"Oto jest społeczność polska! Społeczność narodu, który nie zaprzeczam, iż o tyle jako patryotyzm wielki jest, o ile jako społeczeństwo jest żaden.

Wszystko, co patryotyzmu i historycznego dotyczy uczucia, tak wielkie i wielmożne jest w narodzie tym, iż zaiste że kapelusz zdejmam przed ulicznikiem warszawskim – ale – ale wszystko to, czego nie od patryotyzmu, czego nie od narodowego, ale czego od społecznego uczucia wymaga się, to jest tak początkujące, małe i prawie nikczemne, że strach wspominać o tem!

Przecież i kwestya krzyczącej do Boga sprawiedliwości, kwestya chłopów, o którą trzech Papieży po sobie idących dopominało się u narodu Polskiego, – dopiero jako-narodowa a nie jako Chrystusowa podniesioną i rozstrzygniętą jest.

Jesteśmy żadnem społeczeństwem.

Jesteśmy wielkim sztandarem narodowym.

Może powieszą mię kiedyś ludzie serdeczni za te prawdy; których istotę powtarzam lat około dwanaście, ale, gdybym miał dziś na szyi powróz, to jeszcze gardłem przywarłem chrypiałbym, że Polska  jest ostatnie na globie społeczeństwo a pierwszy na planecie naród.

Kto zaś jedną nogę ma długą jak oś globowa, a drugiej nogi wcale nie ma, ten, o! jakże ułomny kaleka jest!?

Gdyby Ojczyzna nasza była tak dzielnem społeczeństwem we wszystkich człowieka obowiązkach, jak znakomitym jest narodem we wszelkich polaka poczuciach, tedy bylibyśmy na nogach dwóch, osoby cale i poważne – monumentalnie znamienite. Ale tak jak dziś jest, to Polak jest olbrzym, a człowiek w Polaku jest karzeł – i jesteś-my karykatury, i jesteśmy tragiczna nicość i śmiech olbrzymi…. Słońce, nad polakiem wstawa, ale zasłania swe oczy nad człowiekiem."


Nie wiem jak to za Norwida z Polaków rozmowami bywało, ale stwierdzenie, iz "Jesteśmy żadnem społeczeństwem." sugeruje, ze chyba podobnie jak i w S24. Czyli  nienajlepiej. Chamstwo w modzie było chyba zawsze, ale samo chamstwo na bycie społeczeństwem nie wpływa. W tym sensie zdanie " ... Słońce, nad polakiem wstawa, ale zasłania swe oczy nad człowiekiem." wraz z wcześniejszym "Wszystko, co patryotyzmu i historycznego dotyczy uczucia, tak wielkie i wielmożne jest w narodzie tym, iż zaiste że kapelusz zdejmam przed ulicznikiem warszawskim – ale – ale wszystko to, czego nie od patryotyzmu, czego nie od narodowego, ale czego od społecznego uczucia wymaga się, to jest tak początkujące, małe i prawie nikczemne, że strach wspominać o tem!" rodzi pytanie o przyczynę tego odczłowieczenia naszej nacji. Nie wiem jak widział ja Norwid, ale moim odczuciu jest to nasza perfekcja w gadaniu tyleż buńczucznym, co nieodpowiedzialnym I nie idzie mi tu o jakąś odpowiedzialność karna. Nie, to sprawa sądów, opinii społecznej i podobnych mądrych i poważnych okrutnie instytucji. Mnie chodzi o nonszalancje bredzenia bez sensu, ale za to z przekonaniem, ze nikt nie spróbuje tej wypowiedzi zrozumieć czy choćby poważnie potraktować. Taki sposób artykułowania myśli(?), poglądów(?) czy jak to zechcemy nazwać uniemożliwia wszelka rozmowę. A społeczeństwo to nie konglomerat niczym nie powiązanych jednostek, lecz zbiór ludzi połączonych jakimiś relacjami społecznymi, których bez normalnych rozmów nawiązać się nie da. Wyjątkiem było pewnie dawniejsze wojsko z dobrze określona semantyka wypowiedzi przełożonych do podwładnych. Jak kapral mówił do szeregowego "zamknij mordę" czy "w tył zwrot", to wszystko było jasne i żadnych dyskusji nie było. Bo horyzonty myślowe tego kaprala wiele od np.psich nie musiały (choć mogły) odbiegać. Ale kreatywność tego wojskowego "społeczeństwa" była zerowa, więc od norwidowskiego "żadnego społeczeństwa" wiele się toto nie różniło. I ten właśnie sposób rozmawiania stał się ostatnio typowym dla sporej części naszych rodaków. Może się pozarażali od swych autorytetów/wodzów, może to pozostałość poddaństwa i pańszczyzny, która na polskich ziemiach egzystowała do 1864 roku? Jest jeszcze pewnie sporo innych mozliwości z wysypem przerostu ambicji nad intelektem, ale tak czy owak perspektywy mamy przez takie gadanie kiepskie.

Refleksje powyższe naszły mnie po udziale w dyskusji pod notka Pana o nicku Bazyli1969, który dwa dni temu zamieścił notkę "Scholz, oddaj pieniądze moich pradziadków!". Poza nielicznymi wyjątkami wszyscy właściwie dyskutanci tak właśnie rozmawiali. Nie czepiam się komicznych niekiedy potknięć czy zarozumialstwa w wypowiedziach, ale chciałbym zapytać tych ludzi jak wyobrażają sobie oni jakąkolwiek rozmowę o sprawach społecznie ważnych. Z ludźmi o bardziej niż moje nieprzystających do ich własnych poglądach. Miałem zamiar zapytać o to w e wspomnianej dyskusji, ale uznałem, ze problem jest na tyle ważny, ze warto poświecić mu notkę. Bo jeśli nie ma nas wszystkich szlag trafić, a Polska nie ma zostać  - przez nas samych!! - podzielona, to musimy w końcu zacząć i na niewygodne czy nieprzyjemne tematy ROZMAWIAĆ.     





Waldenar
O mnie Waldenar

piszę jak mi się chce

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo