Walpurg Walpurg
266
BLOG

Mężczyzna w ciąży, czyli dyletantyzm w polskim skansenie

Walpurg Walpurg Polityka Obserwuj notkę 23

I znowu Tomasz Terlikowski (Nazywać rzeczy po imieniu) zaplątał się. Ale nie tylko on. Dyletantyzm w polskim skansenie przeżywa dalszy rozkwit.

Od kilku dni media donoszą o przypadku mężczyzny będącego w ciąży. T. Terlikowski pokpiwa z tego pisząc, że co to za mężczyzna, skoro posiada macicę i urodził się kobietą. Tłum ignorantów przyznaje mu rację, piszcząc o zboczeńcach, gejach i czym tam jeszcze.

Zacznijmy więc od uporządkowania kilku pojęć.

Co to jest transseksualizm? Kiedy mówimy o płci człowieka, możemy mieć na myśli trzy jej aspekty: genetyczny, fizyczny i psychiczny.

Płeć genetyczna pozornie nie jest żadnym problemem. Każdy z nas ma ją zapisaną na 46 chromosomie - kobiety jako „XX" zaś mężczyźni jako „XY". Tak jest zazwyczaj. Ale zdarza się, że niektóre „kobiety"(?) rodzą się z kombinacją „XY". Zdarzają się też układy typu „XXY" czy „XXYY" - wtedy osoby takie zyskują status „płeć nieoznaczona".

My jednak mamy najczęściej do czynienia w kontaktach międzyludzkich z bardziej „namacalnym" oglądem płci w postaci cech fizycznych. Mówimy o tzw. pierwszorzędowych cechach płciowych (gruczoły płciowe: jajniki i jądra), drugorzędowych (zewnętrzne narządy płciowe: np. penis) i trzeciorzędowych (np. piersi u kobiet i zarost twarzy u mężczyzn).

I znowu wszystko wydaje się proste - rodzi się dziecko z „ptaszkiem" - mamy chłopczyka, bez „ptaszka" - dziewczynka. I taka etykieta trafia do aktu urodzenia a potem ciągnie się za nami przez całe życie. I uważamy to za oczywistość.

Niestety, sprawę komplikuje płeć - że się tak wyrażę - naszego mózgu. Człowiek to przede wszystkim świadomość - jestem tym, kim się czuję! O tym, że jestem mężczyzną wcale nie decyduje mój penis i moje jądra ani zarost na twarzy. Jestem mężczyzną, bo czuję się mężczyzną i z tą płcią się identyfikuję! Choćby mnie ktoś genitaliów pozbawił (zdarzają się przecież wypadki utraty tych narządów - najczęstszy to chirurgiczne usunięcie jąder w przypadku nowotworu), to ja nadal będę mężczyzną! Podobnie jest z kobietą - utrata piersi czy macicy nie powoduje przecież, że kobieta przestaje nią być. O płci decyduje bowiem mózg i nasza świadomość - to, kim się czujemy.

I tu dochodzimy do zasadniczej kwestii. Część ludzi (1 na 30 tys. mężczyzn i 1 na 100 tys. kobiet) rodzi się z zaburzeniem identyfikacji płciowej, które polega na rozbieżności pomiędzy płcią psychiczną (tym, czym się czujemy) a budową ciała. Mówiąc inaczej: natura (jak powiedziałby ateista) lub Bóg (jak powiedziałby wierzący) robi człowiekowi jeszcze w okresie płodowym psikusa: osoba czująca się mężczyzną rodzi się z pochwą, jajnikami, macicą i piersiami bądź osoba czująca się kobietą jest wyposażona w jądra i penisa.

Transseksualizm nie jest zatem żadną dewiacją seksualną, tylko trwałym dyskomfortem psychicznym, mającym miejsce w klasyfikacjach chorób i zaburzeń, prowadzącym do stanów depresyjnych i myśli samobójczych. Leczenie seksuologiczne i psychiatryczne nie przynosi żadnego efektu. Jedynym skutecznym postępowaniem w przypadku osób transseksualnych jest dostosowanie znamion ciała do płci przeżywanej psychicznie poprzez zastosowanie hormonów płciowych i operacyjną zmianę płci. Takie zabiegi przeprowadza się od blisko stu lat (w Europie od 1912 roku, w Polsce od lat sześćdziesiątych).

W Polsce jednak ciągle dominuje dyskurs „głupich konserwatystów", których koronnym „argumentem" jest to, że to „sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem". Cóż, „zdrowy rozsądek" pojawia się zawsze tam, gdzie brak wiedzy i gdzie brak argumentów.

„Zmiana płci" to bardzo długi, trudny i uciążliwy proces! Latami osoby te przechodzą badania psychiatryczne, by faktycznie nie budził wątpliwości ich stan, potem czeka ich długi i bolesny okres fizycznej zmiany płci metodami farmakologicznymi i chirurgicznymi (a zatem w przypadku M/K usunięcie penisa i jąder oraz rekonstrukcja żeńskich narządów a w przypadku K/M rekonstrukcja męskich narządów). A wreszcie czeka ich długa batalia prawna dotycząca sądowego sprostowania metryki.

To wiele lat męki biurokratyczno-szpitalnej, wymagającej mnóstwa czasu i pieniędzy! Czy ktoś przechodziłby przez to wszystko dla kaprysu, jak twierdzą ignoranci w tej kwestii?

Przy okazji warto zauważyć, że transseksualizm NIE MA NIC wspólnego z podobnymi pojęciami (zwłaszcza dla konserwatystów każde słowo z cząstką „seks" kojarzy się tak samo źle):

  • transseksualizm to zaburzenie tożsamości (identyfikacji) płciowej;
  • fetyszyzm, transwestytyzm, ekshibicjonizm, oglądactwo, pedofilia (karalna), sadomasochizm, nekrofilia (karalna), zoofilia to zaburzenia preferencji seksualnych;
  • heteroseksualizm, homoseksualizm i biseksualizm to natomiast orientacje seksualne.

O co więc chodzi z tym mężczyzną w ciąży? Otóż, 34-letni Thomas Beatie, od urodzenia czuł się mężczyzną. Ale jednocześnie miał ciało kobiety. 10 lat temu rozpoczął proces zmiany płci, ale że ten jest z natury długotrwały, jeszcze go nie zakończył. Ma więc nadal w sobie zupełnie sprawnie działającą macicę i jest w ciąży. Ale to nie zmienia faktu, że jest mężczyzną.

Doskonale wiem, że rodzi się w tym miejscu wiele pytań: czy Thomas będzie ojcem swojego dziecka czy raczej matką, choć jest mężczyzną? Można też mieć problem z zaakceptowaniem, jako heteroseksualnej, pary, w której są „dwie macice". Ale przecież nie jest to też para lesbijek, jeśli Thomas czuje się od urodzenia mężczyzną. Można w końcu zastanawiać się, czy mężczyzna, chcący także pod względem fizycznym nim być, może chcieć być matką? To może budzić wątpliwości natury etycznej i ja takie zastrzeżenia rozumiem a nawet podzielam. Wątpliwości te dotyczą jednak osoby chcącej jednocześnie być mężczyzną i mieć dziecko, na dodatek robiącej z tego sensację (Thomas, robiąc publicznie USG, zachował się jak Mandaryna i Michał Wiśniewski), a nie samego zjawiska transseksualizmu.

Zamiast prymitywizowania sprawy („to zboczenie", „to nienormalne", „to wbrew zdrowemu rozsądkowi") warto o tych sprawach na chłodno pomyśleć. Rzeczywistość wcale bowiem nie jest czarno-biała i męsko-żeńska. Tam, gdzie mamy do czynienia z ludzką psychiką, mamy też do czynienia z ludzkim cierpieniem, dlatego trzeba dążyć do zrozumienia istoty sprawy a nie zadawalać się prymitywnym wyszydzaniem i ośmieszaniem.

To, czym różni się Polska od reszty świata, to umiejętność stawiania pytań i refleksji. Także pytań o płeć, macierzyństwo, ojcostwo czy rolę naszej seksualności. Już samo (oczywiste na Zachodzie) rozróżnienie pojęcia płci na „sex" i „gender" u nas wywołuje nerwowość. Nie dziwmy się zatem, gdy w „Dzienniku" news o występie Drag Queens na ministerialnej imprezie zostaje opatrzony kuriozalnym tytułem „Gejowska impreza w Ministerstwie Pracy", jakby to miało cokolwiek ze sobą wspólnego.

Trudno jednak mieć pretensje do dyletantów z „Dziennika", skoro w Polsce dominuje dyskurs „zdrowego rozsądku".

 

Walpurg
O mnie Walpurg

www.walpurg.pl Jestem patriotą i nie pozwolę, by słowo to zawłaszczyli konserwatyści. Polak to nie tylko "biały, katolik, hetero"... Polska należy do nas wszystkich! Na Salonie piszę sporadycznie. Mój blog jest pod adresem: www.walpurg.pl. Mam też bloga poświęconego transportowi i szkoleniu kierowców: www.walpdrive.pl I prowadzę specjalistyczne serwisy dla kierowców pracujacych w transporcie drogowym: www.kwalifikacja-wstepna.pl www.szkolenia-okresowe.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka