Janko Walski Janko Walski
271
BLOG

Sędziów pod test na inteligencję!

Janko Walski Janko Walski Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Komisja sejmowa przez 4 lata szukała i nic nie znalazła, choć baaardzo chciała Kamińskiego zatopić. Szef komisji min. Czuma najwyraźniej nie miał ochoty ginąć za spełnienie marzeń III RP  wyrażonych otwarcie przez bodaj Sikorskiego w towarzystwie  ośmiorniczek.

Podobnie, przez wiele lat szukano prokuratury, która postawiłaby zarzuty Kamińskiemu i... nie znaleziono! Kiwacze Tuska musieli odwołać gdzieś szefostwo i powołać nowe, które spełniłoby oczekiwania. Udało się to w prokuraturze bodaj rzeszowskiej.

Na koniec znalazł się jeszcze sędzia - Wojciech Łączewski. Z rodziny sędziowskiej - notuje po stronie plusów Centralny Ośrodek Manipulacji UBekistanu - Polityka. Skoro dla nich plus, to widocznie znów, jak Tuleja, resortowy bachor. Tatuś był przecież funkcyjnym w Lubelskim wymiarze sprawiedliwości, a funkcjnymi nie zostawali niesprawdzeni. Nie jest to jednak wystarczająca kwalifikacja. Od resortowych i ich potomków przecież roi się w sądach, a mimo to aż 8 lat szukano. Musiał to być zatem ktoś o wyjątkowych kwalifikacjach umysłowych.

Badano w PRLu IQ studentów. Okazało się, że najniższe wykazywali... właśnie studenci prawa. Wyżej od nich plasowali się wszyscy, w tym studenci AWFów, choć był to kierunek oblegany w większości przez tych, którzy uciekali przed przymusowym poborem do Armii Czerwonej (pomalowanej na Ludowe Wojsko Polskie z orzełkami bez korony). Skąd to się wzięło? To proste: najważniejszą kwalifikacją  przy rekrutacji na studia i na egzaminach w czasie studiów oprócz pochodzenia, był właściwy stosunek do ideologii komunizmu i jej kolejnych wcieleń oraz do Związku Radzieckiego - "ojczyzny ojczyzn". Wszystkie pozostałe kwalifikacje miały znaczenie drugorzędne. Z czasem wagi nabierało dodatkowe kryterium: rodzinne koneksje - tatuś lub mamusia prawnik, esbek, działacz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, oficer WSW, LWP.  Niestety to dodatkowe kryterium nie podnosiło średniego IQ na wydziałach prawniczych. Dlatego pod koniec PRLu chętnych do pracy w SB, gdzie wymagane było wyższe IQ, szukano wśród absolwentów uczelni technicznych.

Średnia średnią, ale aż tak wyjątkowe kwalifikacje umysłowe by skazać Kamińskiego nadal trudno było znaleźć. No i wreszcie po 8 latach udało się.  Na trop naprowadził zapewne przegląd wydawanych przez sądy uzasadnień wyroków. Te wyjątkowe kwalifikacje Łączewskiego powalały:

"„W ocenie Sądu Rejonowego w Janowie Lubelskim zaistniały przesłanki umożliwiające takie postępowanie, pomimo tego, że obwiniony nie odebrał wezwania na rozprawę wysłanego pod jego adres zameldowania. Bez znaczenia pozostaje również fakt podania przez obwinionego adresu do doręczeń. (...)"

(źródło: http://prawonadrodze.org.pl/udzial-obwinionego-w-rozprawie-prawo-czy-oboowiazek/)

Sędzia Wojciech Łączewski wydał wyrok skazujący na najbardziej kryształową postać w Polsce, osobę która utworzyła pierwszą wolną od funkcjonariuszy z czasów PRLu służbę, stworzyła podstawy prawne tej służby wzorowane na najlepszych rozwiązanich Zachodnich i zatrzymała korupcję w Polsce! Wykrycie afery gruntowej doprowadziło do upadku rządu i pozbawiło wpływu na  Polskę środowiska, z którym Kamiński identyfikuje się. Jakąż pogardę trzeba mieć do swoich czytelników by napisać, że "w aferze gruntowej chodziło o pozbycie się Samoobrony z rządu", jak zrobiła to Gazeta wyborcza. Dla sędziego Łączewskiego ten artykuł stał się najwyraźniej obowiązującą wytyczną. Umiejętność wyłapywania wytycznych, jak można domyślać się, nie nowa w rodzinie. Czy drogę do takiego wyroku utorowało "samobójstwo"  współoskarżonego w aferze gruntowej Leppera? Mam nadzieję, że ta sprawa powróci niebawem.

Widzimy zatem, że konieczna jest weryfikacja sędziów i  innych osób służących prawu i sprawiedliwości w Polsce, osób obdarzonych zaufaniem publicznym. Wyroki wydane z rażącym pogwałceniem rozumu i zasad przyjętych w nowoczesnym, wolnym państwie, w szczególności dyspozycyjność powinny dyskwalifikować dożywotnio. PRLowskie dyspozycyjności można odczytać z akt, te po roku 1989 są trudniejsze, ale warto spróbować. Do ścigania na bieżąco dopuściłbym możliwość prowokacji policyjnej, gdyż podobnie jak korupcja, jest niezwykle trudna do wykrycia zwykłymi środkami. Oprócz tego, przypadek Łączewskiego dowodzi, że należałoby ustalić jakiś próg i poddać sędziów testowi na inteligencję. Ustawodawca oddając sprawiedliwość trzeciej władzy nie przewidział niepoczytalności sędziów i trzeba to naprawić jakoś.

Elity III RP realizują dobrowolnie, a nawet z entuzjazmem, te same cele polityczne, które w PRLu musiały mieć ochronę armii czerwonej, aparatu partyjnego, milicji, SB i WSW, potężnej sieci tajnych współpracowników. Elity III RP realizują dobrowolnie, a nawet z entuzjazmem, cele polityczne agresywnego imperializmu Kremla bez wsparcia rozbudowanego do przecinków w zdaniach aparatu cenzorskiego. Elity III RP nienawidzą elit przeciwstawiających się im tak samo jak pryszczaci w czasach stalinowskich nienawidzili żołnierzy wyklętych. Elity III RP realizują dobrowolnie, a nawet z entuzjazmem, te same cele polityczne co PRL znacznie lepiej. W PRLu nie stawiano pomników hordom bolszewickim z 1920 roku, ze szkół nie rugowano Mickiewicza, pod koniec nie wsadzano do więzienia na 8 miesięcy kogoś kto powiedział, że rządzący są głupi, nie prowadzono frontalnej wojny z polską tradycją i Kościołem, nie zwalczano w sposób jawny tego wszystkiego co buduje poczucie tożsamości narodowej i co daje poczucie dumy Polakom, nie niszczono na taką skalę oświaty i kultury. Nie zlikwidowano polskiego wojska. Podobnie jak dzisiaj starano się przykrywać wasalne relacje, uzależnienie i wyzysk, dobrosąsiedzkimi relacjami, sympatią do Rosji, słowiańską wspólnotą. Łatwiej było ukryć uprzywilejowanie, korupcję i inne właściwe dla systemu neokolonialnego patologie, ale też możliwości w tym względzie z powodu organicznej  niewydolności systemu były bardzo ograniczone.  W żadnym momencie, nawet w czasie stalinowskiej nocy, nie odważono się zabić, w biały dzień, zbiorowo, na oczach całego świata, przywódców tych, którzy na to wszystko się nie godzą. "Nic się nie stało" w chwilę po tragedii smoleńskiej usłyszały elity III RP od swojego najwyższego kapłana. Dlaczego tak się porobiło? "Budowa państwa opartego na aparacie wywodzącym się z PZPR i SB była możliwa tylko pod warunkiem stworzenia gigantycznego systemu kłamstwa. Kłamstwa, w którym agenci komunistycznej bezpieki są bohaterami opozycji, partyjni nadzorcy i niszczyciele polskiej nauki – wybitnymi twórcami, a zwykli tchórze i złodzieje – moralnymi autorytetami" (Antoni Macierewicz - "Najdłuższa walka nowoczesnej Europy")

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka