- Co tam drapichrusty mi dziś powiecie? No co, zatkało was? Zapiszcie sobie w tych waszych zakutych łbach, a jak kto ma, to w kajecie, że dziś przerabiamy renesans. I niech mi się tu żaden tylko nie pyta: "Jak się to pisze?" Angielski renesans, pojęli czy nie? Nie angolski, nie anglosaski -a-n-g-i-e-l-s-k-i. Nooo. Powtórz Bryczak. Jaki renesans?
- Anielski, panie psorze
- Ja ci dam anielski, diable ty jeden! Z starego profesora będzie tu drwiny sobie urządzał. Na jutro, na pięciu stronach napiszesz słowo "renesans" w pięciu językach. Możesz sobie wybrać, ciemna maso, dowolne. Znaj serce starego profesora.
Ale przechodzimy do tematu. Knotkowski powie mi, jakich mamy wielkich kompozytorów anie -, tfu!, angielskiego renesansu.
- No mamy tych, to znaczy tego, no Jeana, znaczy chciałem powiedzieć Johna tego ...eee - Knotkowski pochylił głowę, by usłyszeć szept z tylnej ławki - Johna Rolanda wyrecytował z dumą. Tego, co napisał tę pieśń o samym sobie, Pieśń o Rolandzie. Klasa ryknęła śmiechem.
- Sancta Madonna i Mistrzu Janie Sebastianie! Czerepie ty kudłaty przestań pleść - profesor sięgnął po batutę, jak ją chłopcy zwali. Ale po chwili odłożył. JOHN ROLAND!!! A może, ty indolencjo w ludzkiej skórze, może jeszcze powiesz, że John Yamaha, albo John Casio? Na Rolandzie to może twój braciszek sobie pogrywa w remizie, żeby panienki rwać. Trzymajcie mnie... Niech ochłonę.
Więc...
- Nie zaczyna się zdania od więc, odezwał się z oślej ławki Bryniak. Burza śmiechu przebiegła przez salę.
- Wykończą starego profesora, łotry. O to wam chodzi! Niedoczekanie wasze!
- Przecież kazał mi tydzień temu profesor przepisywać 100 razy, o tym, że nie zaczyna się od więc...
- Zamilcz kanalio wenecka! Skończ, bo ja z tobą skończę, madrygale marny!
Profesor Polifon - bo taki przydomek nadali mu chłopcy już na pierwszej lekcji - otarł czoło chusteczką. Wyciągnął z kieszeni srebrny czasomierz, spojrzał do niego, coś szepcząc do siebie, schował go i wstał.
- Dobrzeee. Na czym to stanęliśmy... Zapiszcie: John Dowland wielkim kompozytorem był - głowy pochyliły się nad realnymi bądź wyimaginowanymi zeszytami. A może skowroneczki powiecie mi, kto jeszcze w tym czasie był wielki? Dla ułatwienia dodam, że urodził się ok.50 lat wcześniej. Nikt mi nie wyśpiewa tego? No co tak milczycie, kromaniony [i] jedne... A Dowlanda znacie?
- Znamy panie psorze! - chórem odpowiedzieli delikwenci z kilku przednich ławek. Tylne zajęte były porównywaniem smartfonów.
- John Dowland wielkim kompozytorem był, czy nie?
- Wielkim był!
- No, nie jest z wami tak źle, jakby to mogło się wydawać. A kto jeszcze wielkim był?
Chłopcy spuścili głowy.
- Ułatwię wam, nazwisko jego trochę kojarzy się w języku angielskim z owcami, pasterzem. No myślcie świerszczyki, myślcie.
Cisza zapadła taka, że słychać było wyraźnie, który z chłopaków nie zdążył rano zjeść śniadania. Kilka żołądków niezsynchronizowanie, lecz donośnie wygrywało motety głodu.
- Jak jest po angielsku "owca"?
- Sheep panie psorze!
- No więc kto wielkim był kompozytorem oprócz Dowlanda?
- Może jakiś pasterz, co grał na fujarce swoim owieczkom i ktoś go odkrył jak Janka Muzykanta - wyrwał się Brzostowski.
Wszyscy ryknęli. Polifon czerwony na twarzy zatkał uszy, by nie słuchać już dalej tej czarnej mszy ignorancji.
- Dowlanda znają. Wiedzą, że nie przymierzając, wielki był. A Shepparda nie znają! Nie wiedzą, że równie wielkim był! Jak można Dowlanda znać a Shepparda nie??! No jak można?! Jakim cudem??
- A bo tak naprawdę, psorze, to my i tego Dowlanda też nie...
- Zamilcz zarazo! Milczcie! Do grobu mnie dostaniecie!
Profesor zaczął pięścią walić w blat stolika.
- Obydwaj byli wielcy! Zapamiętajcie to sobie! O-b-y-d-w-a-j
Pasterz..., fujarka, owca! Głąby niezmierzone! Barany! Owce! Stado czarnych owiec i ja, biedny nad nimi pasterz...
Profesor wyraźnie się wzruszył. Spakował fiszki i wieczne pióro. I wyszedł w milczeniu. Skulili się w oczekiwaniu na solidne trzaśnięcie drzwiami. Drzwi jednak pozostały lekko uchylone. Do końca lekcji zostało jeszcze 10 minut. Jakoś nikt się nie kwapił do zwykłych, w takiej sytuacji bezhołowia, wrzasków i głupawych komentarzy. Zrobiło im się głupio. Niektórzy udawali, że szukają czegoś w teczce, inni kartkowali zeszyty. Odezwały się głosy skierowane do Bryniaka: "Idź zobacz, gdzie Polifon poszedł." Bryniak wyszedł szukać profesora. Do dzwonka pozostało długie 5 minut...
PRZY-PIS-y
[i] kromaniony
=========================