Witold Gadowski Witold Gadowski
5425
BLOG

Czy Polakom potrzebni są dziennikarze?!

Witold Gadowski Witold Gadowski Polityka Obserwuj notkę 96

Po co Polakom dzisiejsze dziennikarstwo?

 Dziennikarstwo jest rzemiosłem użytkowym. Służy dostarczaniu bliźnim rzetelnej i niemanipulowanej informacji. Uprawiać je mogą jedynie jednostki w miarę dobrze rozeznające się w świecie i starające się być niezależne, wewnętrznie wolne. Koniec, kropka. Tu mógłbym skończyć.

Mógłbym, gdyby nie nowa, wschodniomodernistyczna, szkoła uprawiania tego zawodu, szkoła wedle której tombak też w pewnym sensie jest złotem, a wyrób czekoladopodobny – czekoladą.

Z prawdziwym dziennikarzem są obecnie jedynie kłopoty, drąży, docieka, czyta, sprawdza, dziwi się...

Dziś w cenę rosną jednostki, które za motto swych działań przyjęły zdanie Leca: „Bądź realistą – nie mów prawdy”.

Owszem, znamy prawdę, wiemy nawet ku czemu to wszystko zmierza, ale nasza prawda jest na nasz, wewnętrzny, użytek. Znów mamy prawdę domową i prawdę publiczną.

Publicznie zatem trzeba mieć buzię w kagańcu i powtarzać jedynie utarte frazesy o „dynamicznym rozwoju”, ' twórczym unikaniu zagrożeń” czy „nieodpowiedzialnie upolitycznionej opozycji”. Każdy kto ośmieli się podważać karmelkowy obraz dzisiejszej Polski uznawany jest za „pisowskiego popaprańca”.

Podział jest jasny i czytelny, tak czytelny, że nawet średnio gramotny inteligent z awansu jest go w stanie twórczo, w swoim gronie, rozwinąć. Jeśli argumentów nie stanie, wystarczy włączyć ulubioną stację informacyjną i już jesteśmy „po linii i na bazie”.

Dziennikarz drążący, poszukujący, starający się zachować szacunek do samego siebie i do swojego zawodu – to dziennikarz kłopot, dziennikarz zadyma, dziennikarz bomba, to... nie dziennikarz.

To frustrat, awanturnik i „pisowski pomiot”.!

Nie rozumiem, dlaczego wszyscy niezależnie myślący muszą od razu być pisowcami?. Nie uważam, że akurat w PiS – ie wszyscy dostępuja jakiegoś szczególnego rodzaju iluminacji To jednak uwaga na boku, didaskalia, niepotrzebny zwischenruf, emocjonalna dygresja.

Nowy chów „elity” naszego zawodu to osoby nie mające, przynajmniej na wizji, publicznie, wątpliwości. Stadnie piętnują, tłumaczą, anatemizują.

W stadzie czują się dobrze, bezpiecznie i cieplutko. W Warszawie jest kilka miejsc gdzie spokojnie można prowadzić naturalne obserwacje życia takiego stada. Stado ma swoich idoli, wzorce, szlachetne autorytety i mentorów. Ma też swoje wódopoje i korytka. To jednak znów dygresja, a szczerze mówiąc Malinowski ze mnie żaden.

Wydawało mi się, że zawód dziennikarski jest zawodem indywidualnym, a tu zaskoczenie – stado.

Stado jak to stado, jest w swojej dynamice butne, nie akceptuje odszczepieńców i bezwzględnie eliminuje wszelakie przejawy nonkonformizmu.

Spoglądając na to z pewnego dystansu istotnie jestem poruszony i jak sugeruje pewien wysoce pokorny duchowny, sfrustrowany. Poruszają mnie bowiem dwie smutne myśli.

Pierwsza: W latach osiemdziesiątych, które pamiętam, stada dziennikarskie grupowały się wokół telewizji i głównych gazet. Podobnie były butne, wszechwiedzące i piętnujące. Czy dziś kochana młodzieży potraficie wymienić dziennikarskie gwiazdy z tamtej epoki?

Stefanowicz, Tumanowicz, Samitowski, Barański, Jagielska, Woźniak... – nic wam to nie mówi? Ostał się tylko Cieślak – Borewicz?

Zostawiam wam to zatem pro memoriam.

I myśl daleko smutniejsza: Jak my – dziennikarze opiszemy nasz kraj swoim następcom?, jak wytłumaczymy gierkowski rozziew pomiędzy tym co czuje Kowalski, a tym czym co rano tryska dziennikabryta Kuźniar?

Myśl jest to tym czarniejsza, że wszyscy, jak jeden mąż, dziennikarze AD.20010 pójdziemy do jednego wora i psu na buty zda się moje blogowe zawodzenie.

Byłeś, uczestniczyłeś, nawaliłeś.

Tak pewnie powiedzą moi synowie, gdy dorosną i nie będą mieli ani ochoty, ani głowy, aby wnikać w niuanse naszej epoki. Nikt nie będzie dociekał jakie mechanizmy rządziły w naszym światku.

Powiedzą: stanęliście wobec Smoleńska, wobec krzepnącego w swojej tyranii Wschodu, wobec gospodarczych machinacji, wobec gigantycznej bańki elektronicznej rzeczywistości, wobec brutalnego ataku na katolicyzm i jego wartości – i jak to opisaliście? Gdzie byliście? Jak zdaliście zawodowy egzamin?

Nic was nie usprawiedliwia – czasy zawsze były niesprzyjające. A wy in gremio wybraliście wygodne karierki, jak rasowe kundelki merdaliście ogonkami wobec szafarzy dóbr i lekceważyliście prostego człeka.

Do wora z wami!

Takie to niewesołe myśli towarzyszą mi przed przejściem w jedenasty już rok nowego stulecia Polaków.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka