Witold Gadowski Witold Gadowski
6971
BLOG

O Durniu bliskim i dalekim.

Witold Gadowski Witold Gadowski Polityka Obserwuj notkę 53

 

Być durniem to przypadłość nieniegocjowalna, los naznacza i już.

Durnie jednak mogą być sprytne, czy jak wolicie cwane i proste – prostolinijne.

Te pierwsze zwykle wdrapują się wysoko i im wyżej wlezą, tym większy postrach sieją wśród bliźnich. Wyobraźcie sobie bowiem durnia, który został dyrektorem, ministrem....? o nie! nie podpuszczajcie mnie dalej.

Dureń rozkwitły, wcale już jako dureń postrzegany nie jest – przynajmniej powszechnie, deklaratywnie.

Jest np. zetlałym klezmerem, który naraz zostaje felietonistą – intelektualistą i szaty drze, że ludziska piracą mu jego bezcenne utwory.

Ciekawe kto z was ostatnio podwędził mu jakąś piosneczkę?

Generalnie im mniejszy dureń ma talent, im mniejsza predylekcję do czegokolwiek, tym mocniej sadzi się na ekspercki fotel.

Pan muzyk to akurat przypadek prosty i łatwy w diagnozie, istnieją jednak formy bardziej mimetyczne, mocniej wyposażone w dobry węch i habitacyjne przetrwalniki.

Zwykle jednak w momencie gdy linoskoczek już nie skacze, a komediant zaciąga fałszywa nutą, rychło możemy się spodziewać, że wyspecjalizuje się w eksperckim komentowaniu wszystkiego.

Komentowaniu nie przy użyciu rozumku, którego los durniowi poskąpił z natury, ale czegoś co wróży sukces szybszy i miłość salonu dozgonną – węchu.

Tak rzecz ma się z niejaką Czubaszek Marią, która odkąd „odważnie” opowiedziała o swoich aborcjach i popluła przez swoje urocze usta na kościół w czasie „śniadania u Mellerego”, stała się ikona polskiej satyry, stylu i twórczej odwagi. Szkoda, ze nie obwołano ją także, z rozpędu, miss Polonia-  lub czymś równie piękno wyrażajacym. Ilustracja byłaby bardziej... hmmm, dydaktyczna. Nie to bowiem jest pięknem, co wam się czerstwiaki zdaje, tylko to, co salon swym wonnym odchodem, excusez moi - tchnieniem, namaści.

Babinka nie obchodziła mnie specjalnie, ale skoro jakieś pacholę – student dziennikarstwa, co ma znaczenie – wypisało na jej cześć dytyramb sążnisty...prostitie elitnaja kampaniju.

Wypisało rzecz prosta jak umiało, trochę po polskiemu, a trochę jak profesory nauczyły – czyli ogólnie rzecz biorąc – do porzygania

Studencik zapunktował jednak solennie i zapewne lady Czubaszek, wyświęcona na sumienie salonu przez księdza – publicystę i udanego menagera Sowę Kazimierza, spojrzy na niego przychylnie swym sarnim oczkiem.

Student zapunktował, nie ważne w jakim stylu – ważne, że we właściwej konkurencji i odpowiednim towarzystwie.

Na szczęście obok durniów przepchanych łokciami i oświeconych błyskotkami, istnieje jeszcze drugi, przyjemniejszy rodzaj tej przypadłości.

Dureń świadomy własnego losu, dureń pogodzony, dureń przyjazny środowisku.

Takiego durnia lubią sąsiedzi, jest hodowcą psów wielorasowych, sprzedawcą maści „opodeldog”, bywalcem gospód, gdzie tylko zapisywać jego rozkoszne teksty.

To dureń kochany, haszkowy i hrabalowy, prawdziwy jak Baloun pożerający zapasy CK Armii.

Takich uwielbiam pasjami, hołubię w swoim otoczeniu i wspólnie z nimi rozkosznie sobie durnieję, aby tylko nie dostrzegać, gdzie też znowu zaleźli ich obdarzeni belferskim charakterem bracia bliźniacy.

Lubię ludowego durnia, bo wcale on taki durny nie jest i z niego my wszyscy się wzięliśmy.

Sam często pochlebiam sobie, ze posiadam wiele cech owego miłego durnia, gdyż jego najlepszą cnotą jest umiejętność dostrzeżenia nagiego króla i głośne obwieszczenie o tym wszem i wobec.

Dlatego nic przeciwko durniom nie mam, natomiast jeśli student – Potakiewicz ( w tym wieku już tak? feee) lub jego heroina notorycznie psuja mi powietrze, to nie mam w sobie tyle pokory, subtelności i dobrego wychowania, aby w ciszy się z tym godzić i znosząc waporalne wyziewy, doskonalić.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka