W Krakowie toczy sie dyskusja o uporządkowanie wyglądu dorożek i powożących.
Określono wymiary, kolory, właściwości i wygląd, tak dorożek jak i dorożkarzy.
Jedyne co uważam za zasadne to określenie wymiarów, długości dorożek. Tu zgoda.
Natomiast cała reszta, w którą zaangażowały się, jak to w Krakowie wszelkie autorytety i "pseudoautorytety" jest standardową próbą rozszerzenia przez urzędników swoich uprawnień orzekających i osądzających.
Krakowskim urzędnikom się po prostu wyraźnie nudzi lub jest ich za dużo.
Zamiast dbać by na Rynku Krakowskim było mniej reklam, które zasłaniają lub wypaczają piękno zabytków, oni biorą się za dorożkarzy, bo im najłatwiej dokopać. Gdyby wzięli się za reklamy, to może nadepnęliby jakiemuś "krakauerowskiemu biznesmenowi" na odcisk i wzbudziłby się dym na poważnie. Dym po którym spadłaby czyjaś urzędnicza głowa. A tak, to flekowanie drobnej biznesowej inicjatywy dorożkarskiej jest i bezpieczne, i dające urzędnikom satysfakcję z dobrze wykonanej "urzędniczej" pracy.
Polega ona na szukaniu na siłę nowych pól by... się szarogęsić urzędniczo.
Uważam odmiennie od "urzędników", że trochę kolorytu i różnic na takiej powierzchni jaką jest Rynek Krakowski, nikomu nie zaszkodzi, więc nie czepiałbym się płci powożących, ich stroju, kształtu i koloru dorożek, a nawet powozów.
Jeśli ktoś z turystów chce jeździć powozem po Rynku, bo tak mu się podoba to niech wybiera powóz, nie zaś dorożkę ( z tego co zauważyłem nie narzekają na brak chętnych na przejażdżkę).
Krakowskie podatki naprawdę mają trafiać na podtrzymywanie i rozwój takich "pomysłów urzędniczych"?
Ordnung muss sein Panowie "Urzędnicy" Ordnung muss sein!
Uber Alles!
