Wojciech Wierzejski Wojciech Wierzejski
460
BLOG

Etyka seksualna - 40. lecie "Humanae vitae"

Wojciech Wierzejski Wojciech Wierzejski Polityka Obserwuj notkę 21

Dziś przypada 40. rocznica ogłoszenia przez papieża Pawła VI encykliki „Humanae vitae”. Wczoraj zacząłem pisać o ataku, jaki Tyg. Powsz. właśnie przeprowadził na główne tezy tego dokumentu. Przyjrzyjmy się zatem następnym „zarzutom”. Ale najpierw – tradycyjnie już - kilka kolejnych fragmentów z tej encykliki (żeby było wiadomo, o czym mowa):

 

Poważne następstwa sztucznej kontroli urodzeń

17. Uczciwi ludzie mogą nabrać jeszcze mocniejszego przekonania o tym, jak bardzo uzasadniona jest nauka, którą Kościół w tej dziedzinie głosi, jeśli zwrócą uwagę na następstwa, do jakich prowadzi przyjęcie środków i metod sztucznego ograniczania urodzeń. Niech uprzytomnią sobie przede wszystkim, jak bardzo tego rodzaju postępowanie otwiera szeroką i łatwą drogę zarówno niewierności małżeńskiej, jak i ogólnemu upadkowi obyczajów. Nie trzeba też długiego doświadczenia, by zdać sobie sprawę ze słabości ludzkiej i zrozumieć, że ludzi - zwłaszcza młodych, tak bardzo podatnych na wpływy namiętności - potrzeba raczej pobudzać do zachowania prawa moralnego, a przeto wprost niegodziwością jest ułatwiać im samo naruszanie tego prawa. Należy również obawiać się i tego, że mężczyźni, przyzwyczaiwszy się do stosowania praktyk antykoncepcyjnych, zatracą szacunek dla kobiet i lekceważąc ich psychofizyczną równowagę, sprowadzą je do roli narzędzia, służącego zaspokajaniu swojej egoistycznej żądzy, a w konsekwencji przestaną je uważać za godne szacunku i miłości towarzyszki życia. (…) Jeżeli więc obowiązku przekazywania życia nie chce się pozostawić samowoli ludzkiej, trzeba koniecznie uznać pewne nieprzekraczalne granice władzy człowieka nad własnym ciałem i jego naturalnymi funkcjami, granice, których nikt nie ma prawa przekraczać: ani osoba prywatna, ani władza publiczna. Granice te zostały ustanowione właśnie ze względu na szacunek należny Ludzkiemu ciału oraz jego naturalnym funkcjom, stosownie do zasad wyżej przypomnianych i zgodnie z należytym rozumieniem tzw. "zasady całościowości", którą wyłożył Nasz Poprzednik Pius XII. 

Możliwość zachowania Prawa Bożego

20. Nauka Kościoła o należytej regulacji poczęć, będąca promulgacją samego prawa Bożego, wyda się niewątpliwie dla wielu trudna; więcej nawet zupełnie niemożliwa do zachowania. Bo rzeczywiście, jak wszystkie rzeczy szlachetne i pożyteczne, tak i to prawo wymaga mocnych decyzji i wielu wysiłków od poszczególnych ludzi, od rodzin i społeczności ludzkiej. Co więcej, zachować je można tylko z pomocą łaski Bożej, która wspiera i umacnia dobrą wolę ludzi. Kto jednak uważniej się nad tym zastanowi, dostrzeże, że owe wysiłki naprawdę podnoszą godność człowieka i przysparzają dobra całej ludzkości. 

Panowanie nad sobą

21. Etycznie poprawna regulacja poczęć tego najpierw od małżonków wymaga, aby w pełni uznawali i doceniali prawdziwe wartości życia rodziny, oraz by nauczyli się doskonale panować nad sobą i nad swymi popędami. Nie ulega żadnej wątpliwości, że rozumne i wolne kierowanie popędami wymaga ascezy, ażeby znaki miłości, właściwe dla życia małżeńskiego, zgodne były z etycznym porządkiem, co konieczne jest zwłaszcza dla zachowania okresowej wstrzemięźliwości. Jednakże to opanowanie, w którym przejawia się czystość małżeńska, nie tylko nie przynosi szkody miłości małżeńskiej, lecz wyposaża ją w nowe ludzkie wartości. Wymaga ono wprawdzie stałego wysiłku, ale dzięki jego dobroczynnemu wpływowi małżonkowie rozwijają w sposób pełny swoją osobowość, wzbogacając się o wartości duchowe. Opanowanie to przynosi życiu rodzinnemu obfite owoce w postaci harmonii i pokoju oraz pomaga w przezwyciężaniu innych jeszcze trudności, sprzyja trosce o współmałżonka i budzi dla niego szacunek, pomaga także małżonkom wyzbyć się egoizmu, sprzeciwiającego się prawdziwej miłości oraz wzmacnia w nich poczucie odpowiedzialności. A wreszcie dzięki opanowaniu siebie rodzice uzyskują głębszy i skuteczniejszy wpływ wychowawczy na potomstwo; wtedy dzieci i młodzież dorastając właściwie oceniają prawdziwe, ludzkie wartości i spokojnie oraz prawidłowo rozwijają swoje duchowe i fizyczne siły. 

Tworzenie klimatu sprzyjającego czystości

22. Pragniemy przy tej okazji zwrócić uwagę wychowawców i tych wszystkich, których prawem i obowiązkiem jest starać się o wspólne dobro społeczności ludzkiej, na konieczność tworzenia klimatu sprzyjającego czystości tak, by dzięki pełnemu przestrzeganiu zasad porządku moralnego prawdziwa wolność zapanowała nad swawolą. 

Apel do władz publicznych

23. Pragniemy więc zwrócić się do Rządców Narodów, ponieważ im to przede wszystkim powierzone zostało najważniejsze zadanie ochrony dobra wspólnego i oni mogą tak wiele uczynić dla ratowania dobrych obyczajów; nie dopuśćcie nigdy do upadku dobrych obyczajów wśród waszych narodów! Nie pozwólcie stanowczo, żeby w życie rodziny, tej podstawowej komórki społeczeństwa, wprowadzono ustawowo praktyki sprzeczne z prawem naturalnym i Boskim!  

Artur Sporniak w Tyg. Powsz. kwestionuje głównie stanowisko nauki katolickiej odnośnie do przedmiotu aktu seksualnego. To termin ważny w etyce. Warto go zatem nieco przybliżyć. Zadajmy pytanie: od czego zależy przede wszystkim moralna wartość czynu? Czy od motywów sprawcy (tzn. od intencji), czy od skutków czynu, czy może od celu, jaki przyświeca sprawcy, czy jeszcze od czegoś innego, np. od jakichś okoliczności działania? Jedni etycy mówią, że od intencji (stoicy), inni, że od bilansu zysków i strat (utylitaryści). Niektórzy neotomiści (E. Gilson), że od celu sprawcy czynu (de facto: od intencji). Stanowisko klasyczne (Arystotelesowo-Tomaszowe), a zatem i katolickie orzeka jednoznacznie: jakość moralna czynu zależy w pierwszej kolejności od przedmiotu aktu, czyli od celu czynności (nie – subiektywnego celu sprawcy). W strukturze każdego aktu ludzkiego (w tym: aktu seksualnego) wyszczególniamy dwie kategorie: czynnik stały – przedmiot aktu, i drugi – czynnik zmienny – okoliczności (do których zaliczamy też subiektywny cel sprawcy). Celowością aktu jest dążenie woli ku określonemu dobru, i właśnie dobro to stanowi przedmiot aktu. Np. w akcie miłości celowość aktu utożsamia się z chceniem dobra dla kogoś i to chciane dobro jest przedmiotem aktu. To nie jest to samo co skutek! Przedmiot aktu to coś wewnętrznie ukierunkowanego na pewne dobro. To jest taki szczególny skutek aktu, do którego urzeczywistnienia zmierza on mocą swojej wewnętrznej celowości. Okoliczności natomiast (kto, co, czym, z czego, jak, gdzie, kiedy i dlaczego) to ogół zmiennych czynników w strukturze aktu, które dopełniają rzeczywistość aktu opartą na czymś stałym – celowości. Trudne to. Ale świat nie jest strukturą prostą. A tym bardziej sfera ludzkiego ducha, która ten świat przekracza.

 

Dlaczego cel czynności (przedmiot) to nie to samo co cel sprawcy (należący do zmiennych okoliczności)? Otóż przedmiot (cel czynności) to coś stałego, wewnętrznego, naturalnego, obiektywnego w akcie. Cel sprawcy natomiast (odpowiedź na pytanie: „dlaczego?”, „w jakim celu?”) to zamierzenie przez człowieka pewnego dobra, możliwego do osiągnięcia, jako uboczny skutek aktu (różny od przedmiotu – skutku naturalnego). I jako zamierzony jest intencją. Dobro zaś obiektywne jest tu najważniejsze. Jan Paweł II pisał w „Veritatis splendor”: „Racjonalne skierowanie ludzkiego czynu ku dobru w jego prawdzie oraz dobrowolne dążenie do tego dobra, poznanego przez rozum – oto na czym polega moralność. Nie można zatem uznać ludzkiego działania za dobre jedynie na tej podstawie, że prowadzi ono do osiągnięcia takiego czy innego celu, albo tylko dlatego, że intencja podmiotu jest dobra” (VS, 72).

 

A zatem nie „widzimisię”, nie – moja intencja, nie – skutek zamierzony, ale – przedmiot aktu, czyli dobro jest tu czynnikiem zasadniczym. Przedmiot miłości to dobro (obiektywne, prawdziwe). Przedmiotem aktu małżeńskiego jest zatem jego wewnętrzna celowość (celowość płciowości) tj prokreacja, czyli życie ludzkie. A. Sporniak proponuje aby zastąpić ją - intymnością. Tymczasem intymność to nie dobro samo w sobie, a jedynie warunek (konieczny, choć niewystarczający) miłości erotycznej. A nawet nie samej miłości, co jej składnika - przyjemności erotycznej (libidogennej). Zastąpić w strukturze aktu – życie jako przedmiot przez intymność to tyle co zastąpić dobro przez coś co kamufluje po prostu przyjemność. A ta, owszem, jest składnikiem miłości erotycznej, ale nie jest jej istotą.

 

Do sprawy tej powrócimy w trzecim odcinku, już po wekendzie. I na tym zakończymy „rocznicowe wspominki” z etyki seksualnej. Obiecałem przecież Quasiemu cykl o bioetyce…

 

Doktor nauk społecznych (ISP PAN), etyk, filozof polityki. Absolwent Wydziału Filozofii i Socjologii UW. Studiował też prawo na UAM w Poznaniu i zarządzanie na SGH w Warszawie. Ukończył studia z rolnictwa na SGGW i studia z nauk o polityce w Collegium Civitas/ISP PAN. W latach 1999-2000 Prezes Młodzieży Wszechpolskiej. 2002 - 2004 Radny Sejmiku Mazowieckiego i Wicemarszałek Województwa Mazowieckiego. 2004 – 2005 poseł do Parlamentu Europejskiego; 2005 - 2007 poseł na Sejm RP. Autor książek: "Zamach na cywilizację", "Naród, Młodzież, Idea", współautor wielu broszur poświęconych krytyce konstytucji UE, ideologii narodowej, zagadnieniom obrony życia i rodziny. Żonaty, dwoje dzieci. Pisuje też na: wierzejski.bog.onet.pl; i na Fronda.pl: http://www.fronda.pl/blogi/wierzejski,2279.html

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka