Magda Figurska Magda Figurska
387
BLOG

Jerry Springer w Zakładzie POgrzebowym

Magda Figurska Magda Figurska Polityka Obserwuj notkę 1

 

QCHNIA POLITYCZNA
 
Jerry Springer w Zakładzie POgrzebowym
 
 
Pstrykacie? Pstrykamy!
 
Pamiętacie Państwo reklamę pewnego banku, w której znany koneser francuskich win, który przestał być aktorem, zadaje pytanie: Dojeżdżacie? A pracownicy banku zgodnym chórem odpowiadają: Dojeżdżamy? Przypomniała mi się, gdy zobaczyłam ekipę rządową, skrzykniętą, jak statyści do tamtej reklamy, po katastrofie pod Szczekocinami, by jak opłacone, średniowieczne płaczki okazać współczucie, ale jednocześnie zadowolenie ze sprawnie przeprowadzonej akcji ratowniczej. Nic dziwnego, że te powtarzające się cyklicznie czynności weszły już do stałego repertuaru specjalizacji rządu Platformy, ba, nawet są powodem jej dumy, wzmocnionej hasłem „daliśmy radę”, co oznacza wprost, że co jak co, ale w akcjach ratowniczych rząd Tuska jest liderem na skalę europejską. Dojeżdża i dokumentuje to zawsze i wszędzie, czy to na smoleńskich błotach, nasypach kolejowych czy zniszczonych wałach antypowodziowych. Wsiegda gatow! Szybki, zaangażowany, zawsze z bólem, troską i współczuciem pochyla się nad ludzkimi tragediami, pokrywając wyćwiczoną empatią brak kompetencji i odpowiedzialności. Kronika III RP w wersji cyfrowej.  A cała Polska, na przekór wszystkim staraniom rządu, współczuje premierowi współczucia i życzy mu, by zatrudnił się na kolei do 67 roku życia, zastępując ministra Sławomira Nowaka, znawcą kolei orientalnych - Michałem Tuskiem juniorem.
 
Właściwie to Platforma Obywatelska powinna zmienić nazwę na Obywatelski Zakład Pogrzebowy, bo w organizacji pogrzebów rząd PO zdobył już taką perfekcję, że nie będzie to wcale przesadą i wkrótce możemy wyjmować zza wycieraczek ulotki reklamowe: „Eutanazja jak pizza. Na telefon” czy doczekać się medialnej reklamy „firmy” we wszystkich kanałach Dworaka. „Jeśli nie wiesz, jak żyć, zadzwoń. Nasza ekipa dojedzie wszędzie.”
 
Kręcicie? Kręcimy!
 
I wyobraźmy sobie, że leci taka reklama ciurkiem, między „Pytaniem na śniadanie” (który senator i adwokat z PO jest damskim bokserem?), „Bitwą na głosy” (dlaczego poseł Gibała stał się zdrajcą i renegatem?), „Rodzinką.pl” (dlaczego w kancelarii Tuska zatrudnionych jest prawie 600 osób?) i „Postaw na milion” (najpierw go ukradnij). Ciurkiem również w TVP 2 w każdy poniedziałek, przed serialem „M jak miłość” aż do Lisa na żywo. A na pasku, non stop informacje o nowych, wyższych cenach 600 leków i o towarach, z dokładnym podziałem na asortyment: pieczywo, nabiał, majonezy, mięso, wędliny, słodycze, ciasta, makarony, napoje, które zatrute są solą przemysłową i proszkiem ze starych jaj, zmieszanym z suszem rybnym, wapnem, kurkumą i bakteriami. A na deser lista wszystkich afer rządów PO.
 
I czy wówczas Tomasz Lis, z taką samą butą i zacietrzewieniem jak dziś,  odpowie Gazecie Polskiej, że „kłamliwie szczuje”, jak wszyscy prawicowi dziennikarze, bo jego program przynosi zyski z reklam?  Wychodzi więc, że to  ON sponsoruje TVP, a nie odwrotnie, bo te reklamy oglądają tylko sympatycy jego programu na żywo. Niestety, trudno to sprawdzić, w odróżnieniu od kontraktów „gwiazdorskich”, zawartych przez telewizję publiczną jeszcze za prezesa Urbańskiego z osobami, którym do gwiazd - mile świetlne, podobnie jak gabinetowi Tuska do rządzenia. Ale nerwowe nożyce, które się odezwały brawurowym językiem oskarżycielskiego tekstu, za to pozbawionym faktów, każą przypuszczać, że GP dotkliwie nadepnęła  na odcisk redaktora o rozdmuchanym ego. Dlaczego wywołał publiczną agresję, skoro redakcja zwracała się z niego z wyjaśnieniem, które pewnie opublikowałaby, gdyby udzielono na nie rzetelnej odpowiedzi?
To proste. Ponieważ ten objaw agresji, wobec łamania prawa ma już swoją nazwę – syndromu Grasia, który kręcił, mataczył, że nie jest w spółce, a był, że nie podpisywał, a widniał jego podpis, że ktoś go podrobił, ale wszystko i tak zostało w rodzinie. W przypadku firmy Tomasza Lisa, za sprawą Sejmowej Komisji Kultury i Środków Masowego Przekazu, umowa, jak i finanse TVP, zostanie sprawdzona przez NIK. Bo przy wszystkich przekrętach i zawyżaniu kosztów produkcji, wytkniętych TVP przez audyt w 2008 roku, umowa z Kaplerem to mały pikuś. I znowu NIK narazi się posłowi Niesiołowskiemu, który wprawdzie nie czytał ostatniego raportu ws. katastrofy smoleńskiej,  ale stwierdza, że szkodzi rządowi i koalicji. Jakby nie wiedział, że rządowi i koalicji najbardziej szkodzi rząd i koalicja. A raport NIK jest dla rządu wersją soft, bardziej miękką od papieru jak aksamit.
 
Klikacie? Klikamy!
 
Osobiście nie interesuje mnie żadna działalność redaktora Lisa: ani w publicznej, ani w „Lisweeku” czy na nowej platformie, która miała być jak Huffington Post, a stała się parówkowym Pudelkiem z Moniką Brodką i Natalią Lesz. Jego pieniądze, jego sukces lub jego kłopot. Nie  interesują mnie jego zarobki, majątek czy dzieci na utrzymaniu. Chcę w telewizji publicznej otrzymywać produkt na wysokim poziomie, merytorycznie przygotowany i przeprowadzony rzetelnie i sprawnie, szczególnie, gdy jest to publicystyka. Otrzymuję 50 minut cedzenia słów dla ćwierćinteligentów, coś między „Rozmowami w toku” a „Big Brotherem”, marny produkt celebrytyzacji poważnych problemów społecznych i politycznych w wykonaniu także celebrytów, z których uczyniono autorytety. Pokaz lizusostwa i stronniczości w pakiecie z ustawką polityków pod wcześniej założoną tezę. Nie pastwię się nad zaproszonymi celebrytami (choć to nie ich miejsce), bo równie żałośni są politycy i tzw. „specjaliści”, jak ostatnio pani psycholog ze swoim monodramem z chusteczką przy nosie, której „profesjonalizm” zdemaskowano, gdy chciała nagonić pacjentów po katastrofie kolejowej do swego prywatnego gabinetu. Ubiegłotygodniowy zaś program, ze skrzecząca Senyszyn,  Szczuką, Gretkowską (dla której aborcja jest remedium na przepełnione przedszkola) czy facetem, reklamującym „NIE” Urbana, to Jerry Springer w najczystszej formie. Brakuje tylko homoseksualistów i transwestytów z prostytutkami. A może się mylę.  
 
Ale chcę tylko wiedzieć, czy umowa z firmą Tomasza Lisa – Deadine Productions, którą podpisał w 2008 roku ówczesny dyrektor TVP2 Wojciech Pawlak (ten sam, który mówił, że misja jest wszędzie, nawet w programie „Gwiazdy tańczą na lodzie" bo przecież zachęca do nauki jazdy na łyżwach), jest zgodna z prawem, bo podpisanaw imieniu nieistniejącego podmiotu prawnego, na wysoką kwotę wymagająca przetargu publicznego i traktowana jako tajemnica państwowa. „Nie do zaakceptowania jest sytuacja” - mówił kiedyś premier Tusk – „w której we wnętrzu telewizja publiczna przypomina komercyjną m.in. ze względu na bardzo wysokie wynagrodzenia dla gwiazd ekranu, a na zewnątrz staje się publiczna tylko z tego tytułu, że ściąga haracz publiczny z ludzi".
Ale skoro naczelny celebryta wśród dziennikarzy nie raz już zdrowo odjechał na wizji i uważa, że widzowie to barany i dla baranów tworzy się programy, to dlaczego nie strzyc je równo, przy okazji zaś telewizję publiczną, czyli Skarb Państwa.  
 
Bo w życiu liczy się tylko kręcenie, kliknięcia i dobre tło na zdjęciu. Choć ministra Mucha jako Lara Croft doświadczyła tego najboleśniej. Sama się zastrzeliła.
 
 
Tekst opublikowany w nr.11/2012 Warszawskiej Gazety

Proponuję oryginalne danie: SŁOWA W SOSIE OSTRO-GORZKIM,produkt ciężko strawny i kaloryczny, okraszony szczyptą humoru i odrobiną ironii. ================================================= Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka