witoldrepetowicz witoldrepetowicz
61
BLOG

Po zamachu w Beludżystanie

witoldrepetowicz witoldrepetowicz Polityka Obserwuj notkę 8

 

Jak już pisałem wczoraj, niedzielny zamach terrorystyczny w Sistanie-Beludżystanie nasuwa szereg pytań. Przede wszystkim, w kontekście ogólnej sytuacji międzynarodowej i wewnętrznej Iranu, o to w czyim interesie był ten zamach. No oczywiście, pierwsza nasuwa się odpowiedź – w interesie separatystów, którzy ten zamach przeprowadzili, lub przynajmniej wszystko na to wskazuje. Tylko czy regionalna organizacja terrorystyczna byłaby w stanie przeprowadzić sama taki zamach? A jeśli nie, to kto mógłby być zainteresowany takim uderzeniem?

Irańskie władze oskarżyły USA, Wielką Brytanię i Pakistan. Warto zwrócić uwagę na to, że jakoś brakuje tu zbyt silnego artykułowania oskarżeń kierowanych pod adresem największego wroga Iranu: Izraela. Z drugiej strony wsparcie tego zamachu przez amerykańskie lub brytyjskie siły jest dość absurdalne. Co prawda według jednej z teorii Dżundallah ma powiązania z mudżahedinami ludowymi, a ci z kolei z neokonserwatystami ale ta cieniutka zresztą niteczka rwie się po drodze do Białego Domu lub Downing Street 10. Tymczasem  zamach miał miejsce w przeddzień kolejnej tury rozmów na temat irańskiego programu nuklearnego we Wiedniu. Nie ulega wątpliwości, że zamach nie sprzyja osiągnięciu sukcesu w tych rozmowach, a przecież USA i Wielkiej Brytanii niewątpliwie zależy na tym by skłonić Iran do ustępstw. Ostatni plan zakładał to aby Iran importował paliwo nuklearne z zagranicy i w ten sposób zaniechał własnego programu wzbogacania uranu, który jak wiadomo może również służyć celowi militarnemu (bomba atomowa). Trudno sobie zatem wyobrazić by w takiej chwili Zachód sam sobie podstawiał nogę. A dlaczego Iran oskarża bezpośrednio USA i Wielką Brytanię a „odpuszcza sobie” Izrael? Czy ma to związek z tym, że Izrael nie odgrywa bezpośredniej roli w rozmowach nuklearnych?

Zostaje jeszcze Pakistan. Trzeba przyznać, iż byłbym w stanie sobie wyobrazić udział służb specjalnych tego państwa w terrorystycznym ataku na terytorium Iranu. Co prawda Dżundallah ma powiązania z Talibanem i Al Kaidą, a w Pakistanie akurat trwa wielka ofensywa w Waziristanie ale wiadomo też, że to służby specjalne Pakistanu stworzyły Talibów i ci maja duże wpływy w służbach specjalnych. Z kolei Iran utrzymuje dobre relacje z głównym wrogiem Pakistanu – Indiami. Stamtąd w dużej mierze pochodzi import irańskiej benzyny. Ale jeśli jest pakistański ślad to raczej prowadzi do walczących z rządem Talibów, a nie rządu pakistańskiego, który został oskarżony przez Teheran o sprawstwo. Dla szyickiego Iranu Talibowie są niewątpliwie wrogiem i można się spodziewać, że dla Talibów doprowadzenie do napięcia irańsko-pakistańskiego (w tym możliwych ataków odwetowych Pasdaranu na terytorium Pakistanu) jest bardzo na rękę w sytuacji wojny w Afganistanie i ofensywy w pakistańskim Waziristanie. Ale to tylko spekulacja.

Wróćmy jeszcze do rozmów we Wiedniu. Wczoraj, już po zamachu, wzrósł pesymizm przed rozmowami. Iran, mimo wcześniejszych sugestii, iż może się zgodzić na import paliwa nuklearnego, oświadczył wczoraj, iż nawet jeśli tak się stanie to ze wzbogacania uranu nie zrezygnuje. A to oznacza fiasko rozmów. Jednocześnie parlament irański zaaprobował redukcję dopłat do paliwa. Rozważane jest też zniesienie dopłat do żywności. Warto przy tym dodać, iż w ciągu ostatnich miesięcy ceny w Iranie i tak strzeliły w górę. Wszystko to jest oczywiście zabezpieczaniem dziurawego budżetu przed sankcjami mimo groźby wybuchów społecznych na tle ekonomicznym w i tak zdesperowanym po sfałszowanych wyborach społeczeństwie. Zielona Rewolucja została „przygaszona” ale opozycja nie złożyła broni. Trwają procesy pokazowe, od czasu do czasu odbywają się protesty, a Musawi, Karubi, Chatami, Rafsandżani i inni przeciwnicy Ahmedineżada kontynuują ofensywę polityczną mimo gróźb ze strony twardogłowych. Do tego dochodzi nieobecność Chameneiego, który, mimo zamachu w Beludżystanie, nie zabrał głosu. A to symptomatyczne. Nie twierdzę, że plotka o jego śmierci jest prawdziwa ale z całą pewnością jego śmierć to bliska perspektywa. A wtedy można się spodziewać że po stronie Rafsandżaniego opowie się znaczna część elit duchowieństwa w którego rękach leży wybór nowego rahbara, po stronie przeciwnej głównym atutem będzie właśnie Pasdaran.

Do i tak skomplikowanego obrazu dochodzą jeszcze spekulacje na temat ewentualnego uderzenia na Iran przez Izrael w styczniu. Jeśli Izrael ma taki plan to zamach byłby mu na rękę. Myślę, że Izrael od dawna nie wierzy w jakąkolwiek możliwość dyplomatycznego rozwiązania, uznając że brak prewencyjnego ataku na Iran stanowi śmiertelne zagrożenie dla niego – irańskim atakiem nuklearnym. Jak już wielokrotnie pisałem prewencyjny atak nic nie da i narobi jedynie szkód i problemów. Jednak z punktu widzenia Izraela w tej chwili główną przeszkodą dla takiego ataku jest sprzeciw USA i trudno się spodziewać że jeśli Bush odmawiał zielonego światła to Obama je da. Chyba że w odwecie za zamach w Beludżystanie Pasdaran zrealizuje swoje dzisiejsze groźby i przystąpi do ofensywy terrorystycznej wymierzonej w USA i Wielką Brytanię.

Na pewno sytuacja w Iranie to obecnie równanie z wielką ilością niewiadomych. Ale w przyszłym miesiącu będzie doroczna pokazówka pt. „demonstracja przeciwko Wielkiemu Szatanowi USA”. Zobaczymy czy do tego czasu Chamenei się pojawi.

Liczy się dla mnie przede wszystkim człowiek, jednostka, która ma prawo do wolności dopóty dopóki nie narusza wolności drugiego człowieka.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka