Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski
5007
BLOG

Aby gospodarka rosła w siłę (i nowe PS o profesurze)

Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski Polityka Obserwuj notkę 154

Nie mam pewności – a piszę to, jak Państwo widzą, z największą ostrożnością, byle tylko nowego Kolegi Blogera a mojego starego kolegi sprzed lat nie urazić – czy w słowniku myśli ekonomicznej, obok np. ekonomii keynesowskiej, wolnorynkowej, planowej itp.. znajdzie się miejsce na „ekonomię patriotyczną”. Manifest Kolegi Blogera nawołującego do patriotyzmu gospodarczego wydaje mi bowiem się łączyć pojęcia, przynależne do różnych kategorii bytów.

Patriotyzm – to miłość. Pisałem o tym kiedyś, zresztą o miłości w ogóle trudno pisać, zwłaszcza nam racjonalistom-liberałom, ale trudno zaprzeczyć, że najważniejszym, nieredukowalnym trzonem patriotyzmu jest właśnie miłość. Do swego Kraju, Ojczyzny, narodu, historii, tradycji…

A ekonomia? Może być wydajna albo niewydajna, zde- lub scentralizowana, całkowicie wolnorynkowa lub całkowicie planowa etc – ale patriotyczna? Jedyne rozumienie „patriotyzmu gospodarczego”, jakie mogę sobie racjonalnie wyartykułować polega na dążeniu do tego, by ekonomia jak najlepiej służyła krajowi, w którym ona funkcjonuje. No dobrze ale przecież to jest truizm, banał i oczywistość.

Czy oznaczać to ma gospodarkę zamkniętą, autarkiczną, niechętną wymianie z zagranicą? Nic takiego – na szczęście - Kaczyński nie proponuje, podobnie jak nie wysuwa bezsensownych haseł by Polacy kupowali tylko od Polaków itp. W końcu, w tytule jego wpisu znalazł się jeszcze jeden przymiotnik: „Nowoczesna”.

Jaką więc niezależną funkcję opisową odgrywa ów „patriotyzm” przyklejony do gospodarki? Obawiam się, że żadną. Testem niech będzie próba przetłumaczenia „patriotyzmu gospodarczego” na obce języki. Czy słyszał ktoś o „economic patriotism” w USA lub Wielkiej Brytanii? Jeśli nie – to chyba nie dlatego, że tam ekonomiści są gremialnie anty-patriotyczni.

Nawet wprost przeciwnie: Amerykanie są narodem bardzo patriotycznym, a wśród ekonomistów debata nad skutkami otwarcia gospodarczego – w tym także, nad eksportem zatrudnienia do krajów o niskich kosztach siły roboczej – jest bardzo ożywiona. Ale jakoś nikt nie wymachuje przy tej okazji pojęciem patriotyzmu.

W odpowiedzi na jeden z komentarzy Jarosław Kaczyński zauważył: „W Niemczech jest bardzo dużo zamożnych ludzi, a także naprawdę wielu bardzo, bardzo zamożnych, ale tylko dlatego, że bogactwo niemieckie, to zakumulowane, jest ogromne, kilkakrotnie większe per capita niż w Polsce”. Trudno mu nie przyznać racji; powiem więcej: nie sądzę by ktoś chciał z tą teorią polemizować. Jeśli będziemy wszyscy bogatsi, bogatszy będzie nasz kraj. I na odwrót. Chociaż… Usłyszałem przed pól rokiem w Chinach zdanie: „Jesteśmy bardzo bogatym krajem. Tylko ludzie są biedni”.

Właśnie. Bogacenie się Polski spowoduje wzbogacenie się ludzi – ale nie wszystkich i nie w tym samym tempie. Jaki zakres nierówności społecznych jest do zaakceptowania przez lidera PiS? To, zdawałoby się, pytanie podstawowe – a odpowiedź na nie może wyborcom pomóc w dostrzeżeniu realnych różnic programu społecznego PiS i Platformy. Czy PiS będzie krytykował PO z pozycji socjaldemokratycznych czy może, wręcz przeciwnie, bardziej jeszcze wolnorynkowych? Wydaje mi się, że to pierwsze – ale trzeba w takim razie to otwarcie powiedzieć. I to może być zaczynem poważnej dyskusji.

Nie otworzy jej odwoływanie się do patriotyzmu w gospodarce – bo gospodarka patriotyczna ma taki sens, jak patriotyczne kolejnictwo, telekomunikacja lub planowanie przestrzenne. Rzecz jasna, były próby montowania takich zbitek pojęciowych. Nic specjalnie mądrego z tego nie wyszło.

 

PS: Wpisuje komentarz jako nowe PS, przepraszajac za brak polskich czcionek:

 


Jak zawsze, gdy celnie uda mi sie wypunktowac ulubiona partie lub ukochanego wodza niektorych blogerow, pod moim wpisem pojawia sie wiele refleksji, w intencji komentatorow satyrycznych lub kasliwych, na temat mojej profesury.
Sprawy te wyjasnialem juz wielokrotnie, ale poniewaz komentatorzy przychodza i odchodza, a ja trwam, wyjasniam raz jeszcze.
1. Jestem profesorem Akademii Pana Kleksa (to zart, wyjasniam intelektualnym agnostykom na wszelki wypadek).
2. Na moj stopien i stanowiska profesorskie nie powoluje sie na moim blogu (chyba ze czasem w konwencji zartobliwej, rozpoznawalnej wszakze jako takowa dla wiekszosci czytelnikow). Nie pisze o tym ani w auto-charakterystyce ani w tresci. Prowadze ten blog jako bloger a nie jako pracownik naukowy.
3. Styl, dlugosc i konwncja blogu wymaga innego pisania niz artykuly naukowe. Ktos tu uprzejmie przytoczyl sciagniety z Internetu spis niektorych moich publikacji naukowych; zapewniam, ze maja one inny charakter niz wpisy tutaj; niektore mozna sobie sciagnac z Internetu, dla sprawdzenia. Na zycie zarabiam piszac naukowo, a wiec w konwencji przyjetej przez specjalistow; nie nadawaloby sie to do wpisow nawet w malym procencie, Zasmuconych moim dramatycznie niskim poziomem intelektualnym zapewniam, ze nie ustaje w przyczynianiu sie do ogolnoswiatowego dorobku naukowego w dziedzinie wyuczonej i praktykowanej przeze mnie, oczywiscie na miare moich jakze skromnych mozliwosci (nie na tyle skromnych, wszakze, bym mial poczucie odosobnienia zawodowego lub tragicznego niespelnienia).
4. W jednej z poprzednich dyskusji ktos zapytal mnie, w stylu rozmowy u szwagroszczaka na urodzinach, czy swoja profesure kupilem za maslo. Wyasniam, ze takie spekulacje sa gleboko obrazliwe pod adresem s.p. Prezydenta Lecha Kaczynskiego, ktory podpisal byl a nastepnie wreczyl mi kilka lat temu nominacje profesorska tzw. "belwederska".
5. Sam fakt zartow i docinkow z mojej profesury traktuje z przymruzeniem oka, a nawet jako cos sympatycznego, bo w sumie zdradza gleboko zakorzenione kompkleksy oparte w sumie na cennym snobizmie i admiracji dla stanu naukowego (na ktorego tle ja mialbym wyrozniac sie specjalnie negatywnie). Jest to wiec, paradoksalnie, wyraz holdu dla wyzszego wyksztalcenia - moim zdaniem mocno przesadzonego (zbyt dobrze znam naukowcow by miec dla nich taki generalny podziw), ale dobrze swiadczacego o osobach tak piszacych. (W niektorych przypadkach jest to zapewne robione dla pochwalenia sie rodzinie i znajomym, ze dokopalo sie profesorowi - chetnie zgadzam sie na takie uzywanie mojego blogu).

 

Moje najlepsze wpisy: 1. Rękopis znaleziony w Kabanossie: "Obraz Salonu: sercem gryzę" 2. Trochę plotkarska opowieść o pewnej Damie (taka jak z Vivy lub T 3. Pawłowi Paliwodzie do sztambucha 4. Opowieść nowojorska 5. Sen 6. Książę, Machiavelli i pistolecik 7. Szatani, Biesy i Inni Demoni Pana Premiera 8. Prolegomenon do blogologii (Wykład Jubileuszowy) 9. Wyznania Salonowca 10. Salon Poprawnych 11. Szanowny Panie Rekontra (czyli druga spowiedź solenna, szczera, 12. Rok Niechęci Do Ludzi (mowa jubileuszowa) 13. Manifest tolerała 14. Spowiedź szczera, solenna, sobotnia 15. Anty-anty-polityka 16. Czynaście 17. Prawo i lewo naturalne 18. Król Maciuś I o Unii Europejskiej 19. O kulturze dyskusji 20. Moje obsesje

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka