Na tzw. wybory chodzę tylko po to, by coś zamanifestować… i to głównie samemu sobie. Nie jestem zwolennikiem ludowładztwa, nazywanego mądrze demokracją, ale wierzę w to, że nawet wśród jego wyznawców znajdują się ludzie liczący się z rzeczywistością.
Jakie są zatem wyniki wyborów do sejmu Polski A.D. 2011?
Otóż zgodnie ze stanem wiedzy urzędników (czy sędziów?; rozdział ról we władzy ludowej się kłania) z wczesnych godzin popołudniowych powyborczego wtorku wygrała partia o nazwie Platforma Obywatelska, uzyskując 39,18% oddanych głosów. To jest ugrupowanie, które dzięki ludowładztwu będzie rządzić nami w najbliższych latach. Ten wynik wyborczy oznacza, że zagłosowało na nich 5 629 773 osób. To jest ok.20% uprawnionych do głosowania.
Można rzecz jasna twierdzić: to jest właśnie ,,władza ludu". Można upierać się, że to najlepszy z systemów i nie ma lepszego. Ale…
- ponad 50% uprawnionych ,,olewa" wybory ludowe,
- rządzi ,,koalicja", na którą oddało głosy mniej niż 25% uprawnionych, prawnie dojrzałych.
Narzucający się wniosek: większość ma kompletnie gdzieś wywieranie wpływu na władzę.
W takim razie zasadne jest pytanie: w czyim imieniu ci wybrani państwo rządzić będą? Tych 25% ,,dorosłych" Polaków?
Z telewizora dowiemy się, że to rząd, który sami chcieliśmy i działać będzie dla naszego dobra - dobra wszystkich. A niby z czego to ma wynikać? 75% nie poparło zwycięskich, koalicyjnych ugrupowań.
W takiej dajmy na to monarchii los władcy zależał od losu poddanych, a los tych drugich od ,,zarządzania" tego pierwszego; sprzężenie zwrotne. Przykład Grecji najlepiej pokazuje, że czegoś takiego w tzw. demokracjach europejskich nie ma. Co innego ,,elyta rządząca" a co innego ,,lud".
Wystarczy aktywność wyborcza 25% przypadkowych ,,fachowców od polityki", by bezkarnie windować ceny stadionów, paliw, wkręcać wszystkich w finansowanie zabójstw ,,in vitro", itp. W czyim imieniu, powtórzę? Pozostałych 75%, na przykład? Ciekawe.
Niestety, ludowładztwo prowadzi tylko w jedną stronę - w ramiona socjalizmu, jak dowodzi niecałe 100 lat tego eksperymentu w Europie. Socjalistyczny urzędnik wie najlepiej co dla ciebie dobre, dla twoich dzieci i wnuków. Oczywiście ten ,,postęp" można spowalniać, tak jak robiła to Pani Thatcher, na przykład, ale koniec jest i tak nieunikniony: Folwark Zwierzęcy i Wszechwiedzący Brat, demokratyczny rzecz jasna.
A gdy i piachu na pustyni zabraknie ,,efektywnym" komisarzom ludu wtedy winą zawsze ,,oszołomów" można obarczyć i z dwa lata jeszcze ,,podziałać". A potem już tylko... zgliszcza.
Fakt, nic lepszego człowiek nie wymyślił. Ludowładztwo ponad wszystko!