Dubrownik to wspaniałe miejsce. Rzadko coś aż tak zaskakuje.
Pamietam swe pierwsze zauroczenie Wenecją. Tym razem było podobnie.
Dubrownik to monumentalna budowla z białego kamienia. Przez wieki zachowana w nienaruszonym stanie. Ulice, kościoły, gmachy publiczne - wszędzie niezmiennie biały kamień. Rzeźbione fasady, urocze zakątki. Uliczki, poza jedną zakończoną wieżą zegarową, są tutaj bardzo wąskie. Po prawej stronie kościół św Błażeja, po lewej pięcioarkadowa sponza - czyli gmach publiczny. Idąc dalej w prawo, pałac rektorów dubrownickich, czy raczej raguzkich - bo Dubrownik to dawna Raguza. Plac zamyka katedra z zachowanym w ołtarzu tryptykiem boskiego Tycjana. Główna ulica szeroka niczym corso. Po obu jej stronach stoją takie same domy, o równej ilości okien na tej samej wysokości. Szyk i porządek - możliwe do uzyskania tylko w republice kupieckiej. Lecz jakże to inny porządek od tego porządku weneckiego - gdzie uderza przede wszystkim przepych i swoboda.
Tu wyczuwa się dyscyplinę. Bo Dubrownik podporządkowany jest idei twierdzy obronnej. Potężne, białe mury z wieloma wieżami i bramami zamykają miasto w kleszczach. Nawet dopłynięcie do portu nie daje nadziei na swobodne wejście do wnętrza. Miasto od strony portu jest bowiem tak samo bronione wysokim murem jak i gdzie indziej. Prowadziła odeń tylko jedna brama, otwierając drogę do komory międzymurza, skąd można dotrzeć tylko i jedynie do potężnej miejskiej bramy.
Niezwykłe wrażenie robi Dubrownik oglądany z góry, kiedy urbanistyczne założenie staje się czytelne. Znów uderza konsekwencja w realizacjni pomyslu. I urzeka estetyka.
To miasto budowali pragmatyczni artyści - pełni humanizmu inżynierowie
Niesamowite miejsce.
Wieczorem przyjechaliśmy tam jeszcze raz. W ciszy, bez porannej egzaltacji wchłanialiśmy atmosferę miejsca. W ciemnościach wszystko wygląda bardziej niesamowicie. Domy były owiewane chłodnym wiatrem. Wyłaniały się jak ze snu, bruki błyszczały mocniej. Słychać było rzeźby w portalach oraz na kapitelach kolumn jak szeptały pomiędzy sobą. Pusto. Mżył deszcz, a po mokrych kamieniach ulic wałęsały się tylko bezpańskie koty i ślizgały cienie przeszłych mieszkańców.
Pomimo piękna wyczuwało się atmosferę niedawnej wojny. Bez trudu można było dostrzec skutki tego barbarzyńskiego bombardowania 6 grudnia 1991 r. W jakimś małym sklepiku z pamiątkami znalazłem album ze zdjęciami zniszczeń. To porażające zdjęcia. Bombardowanie Dubrownika uważam za haniebne!