niktt niktt
728
BLOG

Impresje prowansalskie

niktt niktt Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 21

 

Słońce zaczyna dopiero przygrzewać, bo z samego rana było ukryte za drzewami. Już po kapieli. Również po porannych zakupach - tzn. po zakupieniu 3 bagietek.

Takie pójście do miasteczka po bagietki to cały rytuał. Mijają mnie ludzie na rowerach i na piechotę - mijają mnie ci, którym się śpieszy. A mnie się nie śpieszy. Ja idę wolno. Oglądam wszystko co jest wokół mnie. Zaglądam do wnętrz podwórek, przyglądam się rodzajom mijanych płotów, oglądam skrzynki na listy.

Idę wolno i rozmyślam sobie. Myślę o stereotypie Francji. O stereotypie francuskiej wsi i francuskiego miasteczka. Na ile on zgadza się z rzeczywistością. A zgadza się!

W piekarni wszyscy uśmiechamy się do siebie. Bonjour Monsieur - i uśmiech. Ekspedientka daje mi 3 bagietki - uśmiech - wystukuje w kasie 2.40 E - znów uśmiech - ja daję jej pieniążki - uśmiech - Merci Monsieur - i uśmiech.

To uśmiechy ciepłe, lecz zimne. Nic za nimi nie idzie. Uśmiechy wyuczone. Grzeczność zdawkowa, bez głębi, bez potrzeby serca. Grzeczność wkalkulowana w cenę każdej bagietki. Ekspedientka za każdy dostanie o 1 centa więcej do swej miesięcznej pensji.

Dziś zamierzamy zwiedzić Arles. Zaraz po śniadaniu. To zajmie nam cały dzień. Może jeszcze wpadniemy do Nimes - ale raczej wątpię, abyśmy zdążyli.

Grażynka tnie przyniesione przeze mnie bagietki. Układa na każdym kawałku plasterek sera i lśniący skrawek pomidora. Zbliża się do końca tej misternej robótki. Muszę więc zabrać się za robienie porannej kawy, bo to moje zadanie.


 

Godz.20.30

Dzisiejszy dzień był strasznie męczący - temperatura 35  st. C i rozpalone wnętrze miasta Arles. Miasta starożytnego, średniowiecznego i współczesnego. Wszystko tu nakłada się jedno na drugie. A nad całością krąży duch Van Gogha, który spędził tutaj kilkanaście miesięcy swego krótkiego życia i namalował ponad 300 obrazów. Miejsca, które malował wyglądają dzisiaj niemal identyczne jak wtedy. Zachowano te same kolory ścian, na rabatach posadzono tamte kwiaty, w kawiarniach ustawiono takie same krzesła i stoliki.

Tylu ludzi na świecie uprawia malarstwo - a malarstwo tego holenderskiego wariata tak wszystkich porusza!

Wystarczyło kilka ulic i przestrzeń nie większa niż 1 km2 aby po spłodzeniu 300 malowideł cały świat przybywał tutaj, chcąc zobaczyć to co i on widział. A przecież nikt tego nie namaluje tak jak Van Gogh.

Nie dlatego, że nikt nie potrafi - lecz dlatego, że nikt nie jest Van Goghiem.


 

Godz.22.30

Jesteśmy już po kolacji - podobno wyśmienitej. W pobliskiej restauracji o nazwie dość dziwnej i nie do zapamiętania. Grażynka wzięła lazanię, a ja risotto. Kolacja więc była raczej w stylu włoskim, nie francuskim. Do tego różowe wino. Wszystko raptem 25 E. Restauracja z dużym zadęciem, lecz oczywiście żadna z trzech kelnereczek ani w ząb nie mówiła po angielsku.

Angielski jest we Francji równie rzadki, jak trufle!


 


 

 

niktt
O mnie niktt

mam wątpliwości

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości