Rafał Zaprzaniec Rafał Zaprzaniec
252
BLOG

Oto idzie lud by wziąć co swoje (czyli cudze).

Rafał Zaprzaniec Rafał Zaprzaniec Polityka Obserwuj notkę 7

   Z niekłamanym obrzydzeniem oglądam twarze działaczy związkowych, gdy mówią o tym że z racji przynależności do pewnych grup zawodowych należą się przywileje i pieniądze, które powinno się wyrwać przemocą ludziom, którzy w tych grupach nie są. Nie mówią tego oczywiście wprost ale dokładnie taki jest sens wszelkich wypowiedzi związkowców. Wiem, że nie tylko mnie to obrzydza. A teraz mają oni wszyscy być w jednym miejscu, więc ostrzegam wszystkich zdrowo myślących: nie włączajcie w najbliższych dniach telewizora bo prawdopodobnie zobaczynie tam te gorszące widoki.

   Roszczeniowa postawa to nie jest w zasadzie nic moralnie złego (choć dobrego też nie). Zorganizowanie się w związek, którego członkami mogą być ludzie wykonujący podobną pracę też nie jest niczym zdrożnym. Jednak organizowanie się ludzi na rozszczeniowej zasadzie, następnie uznanie tych roszczeń za oczywiście słuszne moralnie i kontynuowanie działalności polegającej na paraliżowaniu życia innych osób po to by wymusić na rządzie obłożenie reszty społeczeństwa kosztami spełnienia roszczeń tej grupy- to jest pospolity bandytyzm.

   Zauważyłem pewne powtarzające się wśród tej części polskich pasożytów (niestety nie jest to jedyna grupa tego typu w naszym kraju) przekonanie, że mają oni prawo protestować (bo przecież demokracja) by domagać się swoich "praw". Że idą "po swoje", po to co im się należy. Niestety ten punkt widzenia przyjmują prawie wszyscy wokół: publicyści, politycy, dziennikarze itp. Otóż moim zdaniem czas zerwać z tym myśleniem. Nie dlatego nawet, że jest obrzydliwe, lecz dlatego iż jest całkowicie fałszywe. Po pierwsze w związku z wykonywanym zawodem, oprócz prawa do wynagrodzenia określonego w umowie, nie wiążą się żadne "prawa", ani tym bardziej przywileje. No, chyba że mamy zamiar odpuścić sobie tak wielce współcześnie szanowaną jak niezrozumianą i niestosowaną "równością wobec prawa". Po drugie, związkowcy nie idą wcale "po swoje". Oni idą po cudze. Jest tak ponieważ scenariusz takich protestów jest zwykle podobny. Robimy zadymę, paraliżujemy miasto, rząd chcąc dobrze wypaść przed kamerami rozmawia ze związkowcami a na koniec się ugina spełniając niektóre postulaty, o innych mówiąć, że są przesadne i nie da się ich zrealizować. Wszystko pięknie, tylko na końcu ktoś musi za to zapłacić. I płacą- podatnicy. Czyli cała reszta społeczeństwa zrzuca się na tę bandę, albo w postaci wyższych cen za dobra w sklepach albo przez podatki.

  Więc cała ta związkowa zabawa w stolicy to nic innego jak zorganizowana agresja związkowców i polityków na całą resztę społeczeństwa- niestety niezorganizowaną, dlatego pokrzywdzoną. Mam nadzieję, że kiedyś w ten właśnie sposób zaczniemy patrzeć na te protesty. Bez żadnego pobłażania. Bo agresja, przemoc to nie są przesłanki do pobłażliwości.

Samookreślenie: w Polsce można chyba napisać: "konserwatywny liberał" i większość zrozumie:) Bardziej nowocześnie i światowo: libertarianin, minarchista.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka