Temat młodych, wykształconych z wielkich miast (Boh, trojcu ljubit!), słowem - wykształciuchów, jakże ważny w naszej, polskiej rzeczywistości doczekał się już niejednego tekstu prozą. Poważnym zaniedbaniem byłoby pozostawienie tego wdzięcznego tematu bez ułomnych choćby form poetyckich. Zapraszam zatem na poetyckie spotkanie z wykształciuchem! ;)
Bon apetit! :)
Lewy afekt
Raz pewien wykształciuch z City Chyże Bronki
Płonął namiętnością do skromnej biedronki
"Chciałoby się pożyć!"
"Zezwól pochędożyć!"
Dostał jednak kosza. Taki juz los stonki.
W służbie Nauki
Raz pewien wykształciuch z City Mlekowoła
Czyniąc eksperyment wypiął rzyć do doła
Gdy ukończył dzieło
Mowę mu odjęło...
Wykrztusił: "Rozumem ogarnąć się tego nie zdoła!"
As
Raz pewien wykształciuch z City Tęgie Młoty
W karty grać uwielbiał, choć miał łeb idioty
Dał asa piątego
Skopano rzyć jego
Żalił się: "Sam nie wiem, co mam myśleć o tym"
Prawdziwy artyzm
Raz pewien wykształciuch z metropolii Nudne
Wysikać potrafił figury przecudne
Więc kuśką wywija
Na śniegu - lelija!
Rzecze: "Być Artystą, to doprawdy - trudne!"
Kultura ponad wszystko!
Kiedyś wykształciuchy z City Wielkie Jaje
Usłyszaly, że muzyka łagodzi obyczaje
Nie czekając ani chwili
Prytę "Muzę" zakupili
W walce o kulturę nikt z nich nie ustaje!
Nieposkromiony głód wiedzy
Raz pewien wykształciuch z City Jurny Ćwikoł
Rzekł: "A z Kartezjusza coś bym sobie łyknął"
Wielki był ambaras
Gdy sentencję znalazł
"Myślę, a więc jestem" - wydukał. I zniknął.